Jeśli poszukuje się obecnie niezawodnego drogowskazu w zakresie ideologicznych wymysłów i związanych z nimi społecznych procesów, którym należy stawiać kategoryczny opór, to trudno o bardziej sztandarowy ich amalgamat, niż agenda podejrzanej rządowo-„pozarządowo”-korporacyjnej koterii perorującej od ostatnich kilku miesięcy o rzekomej potrzebie „zresetowania świata”. Agenda ta łączy bowiem w krystalicznie przejrzysty sposób cały szereg (notabene już mocno zwietrzałych) uzupełniających się wzajemnie totalitarnych i paratotalitarnych ideologii, zakładających nie tylko maksymalne zniszczenie ludzkiej wolności osobistej, ale też maksymalne zagłuszenie w człowieku jego specyficznie ludzkiej godności i duchowej tożsamości. Składają się na nią m.in. następujące elementy:
1. Maltuzjański „ekologizm”, zakładający centralne sterowanie globalną gospodarką w celu rozmyślnego zahamowania jej potencjału rozwojowego, w czym już na poziomie deklaratywnym jest on bardziej jawnie niszczycielski od klasycznego komunizmu. Jako że ów światopogląd zakłada przy tym uwłaczające płaszczenie się człowieka przed ontologicznie podrzędnym wobec niego światem natury, zawiera on jednocześnie podteksty o charakterze pseudopogańskiego, festynowo-terapeutycznego ersatzu dojrzałej religijności.
2. Socjoinżynieryjny technokratyzm, zakładający powstanie globalnego systemu inwigilacyjnej kontroli, cenzury informacyjnej, obostrzeń „sanitarnych” i algorytmicznej manipulacji na wzór chiński. Ów element zakłada z kolei uwłaczające zrównanie człowieka z maszyną (czy nawet sugerowanie wyższości tej drugiej), a więc absurdalne zacieranie granic między podmiotem a przedmiotem oraz między jaźnią a narzędziem.
3. „Kapitalizm interesariuszy”, czyli pseudomoralizatorska, oligarchiczna atrapa systemu wolnej przedsiębiorczości, w ramach której sojusz „wielkiego rządu”, „wielkiego pozarządu” i „wielkiego biznesu” może neutralizować niewygodne, konkurencyjne wobec siebie podmioty poprzez zarzucanie im niewywiązywania się z ich rzekomych obowiązków wobec wydumanych, arbitralnie zdefiniowanych „grup interesariuszy”.
4. Neomarksizm alias „polityczna poprawność” alias „polityka tożsamości” alias „teoria krytyczna” alias „inkluzywność i różnorodność”. Ten z kolei element, idealnie dopełniający się zwłaszcza z punktem poprzednim, polega na rozszerzaniu marksistowskiej idei walki klas z obszaru ekonomicznego na obszar szeroko rozumianej tożsamości i kultury, gdzie może się ona toczyć na nieograniczonej liczbie frontów, trwając w postaci permanentnej ideologicznej awantury. W ramach owej awantury można następnie dowolnie mnożyć rzekome „wykluczone grupy interesariuszy”, których domniemane „uzasadnione roszczenia” mogą służyć jako narzędzie dowolnie szeroko zakrojonej gospodarczej reglamentacji i ideologicznej cenzury.
5. Permanentna katastroficzna propaganda strachu i normalizacja stanu „zarządzania kryzysowego”, wynikająca w sposób naturalny ze wszystkich poprzednich punktów.
Pełna, globalna realizacja wszystkich elementów powyższej agendy doprowadziłaby, rzecz jasna, do powstania społeczeństwa tak zdemoralizowanego, ogłupionego, marnotrawczego i dysfunkcjonalnego, że implodowałoby ono jeszcze szybciej, niż sowiecki komunizm wojenny – i to być może w sposób nieodwracalny. Nie jest to jednak wystarczająca pociecha biorąc pod uwagę fakt, że samobójczość podobnych wymysłów nigdy nie przeszkadzała zblazowanym, aroganckim ideologom używać wszystkich swoich wpływów politycznych i środków finansowych, aby próbować je urzeczywistniać, szkodząc w nieporównanie większym stopniu innym, niż sobie samym.
Większą pociechą może być tu zatem to, że im bardziej przerośnięta, kosztowna i wydumana jest dana wieża Babel, tym trudniej nawet rozpocząć na dobre jej budowę, mając zaś z wyprzedzeniem świadomość jej docelowego kształtu, tym łatwiej jest ową budowę sabotować – nawet jedynie na poziomie budzenia wspomnianej świadomości wśród jak największej liczby ludzi dobrej woli. Wszystkie wieże Babel są w ostatecznym rachunku skazane na upadek, ale warto wyprzedzająco zadbać o to, żeby nie skończyć pod ich gruzami – zwłaszcza jeśli wykazując podobną dbałość nie ma się nic do stracenia. Być może zaś nigdy dotąd nie było łatwiej jej wykazywać – i być może nigdy dotąd nie była ona pilniejsza.
Jakub Bożydar Wiśniewski
Artykuł ukazał się na blogu Autora jakubw.com
Ludzkość jako całość ( pewna wypadkowa), od momentu grzechu pierworodnego, który rozumiany winien być jako coś umownego, jest w permanentnym stanie budowy symbolicznej wieży” Babel”. Wierzy „Babel” w znaczeniu pędu do coraz to nowych osiągnięć technologicznych, które w wyobrażeniu demiurgów tego Świata pozwolą na osiągnięcie wymarzonej możliwości wyeliminowania protagonisty jakim jest w ich rozumieniu Bóg. Kluczem do zrealizowania tych celów jest człowiek. Przy czym ich działanie nie służy człowiekowi jako takiemu, ale wykorzystaniu go, mówiąc skrótowo, do swoich niecnych celów. Dopóki nie zrozumiemy, że jesteśmy narzędziem w rękach, symbolicznego „Złego”, i naznaczonych przez niego wykonawców , po wykorzystaniu poddawanych utylizacji, będziemy jedynie przysłowiowym nawozem historii. Zastanówmy się ? Patrząc realnie przez całe życie budujemy coś, z czego tak naprawdę korzystamy przez mgnienie. O to „mgnienie” toczymy ustawiczną walkę . Walkę pochłaniającą hekatomby ofiar. Wszystko zaś budowane jest w oparciu o impuls siermiężnej propagandy, która ma podtrzymać w nas jak najwięcej atawizmów, z których najważniejszy był nakaz zachowania gatunku. Ale priorytety się zmieniają. Jak to w życiu ! Tekst kończę, zapewne dla wielu kontrowersyjnym pytaniem, na które sobie odpowiedziałem dość dawno .
Ciekawe ? Czy można założyć, że w jakimś sensie, jesteśmy nie w pełni, a może całkowicie nieprzygotowani do korzystania z Boskiego daru inteligencji i intelektu ?.
Comments are closed.