Ks. Konstantyn Najmowicz

Publikujemy fragment kazania ks. Konstantyna Najmowicza FSSPX, wygłoszonego 18 lipca 2021 roku w Warszawie, w kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Ks. Najmowicz odnosi się w nim m.in. do decyzji papieża Franciszka z 16 lipca br. radykalnie ograniczającej możliwość sprawowania Mszy św. trydenckiej.

* * *

„Drodzy wierni… Dzisiejsza Msza rozpoczyna się kolektą, którą chciałbym teraz przytoczyć i rozwinąć treść, która tam jest zawarta. Modlimy się dzisiaj: „Użyć nam łaskawie, prosimy Cię Panie, stałej prawości ducha w myśleniu i w działaniu, abyśmy nie mogąc istnieć bez Ciebie zdołali żyć zgodnie z Twą wolą”.

Człowiek jest istotą, która bez Boga istnieć nie może – zarówno w znaczeniu biologicznym, jak i duchowym. Nie ma dla nas innej opcji. My musimy żyć w taki sposób, ażeby również działać zgodnie z wolą Bożą. Bóg w istnieniu podtrzymuje również zatwardziałego grzesznika. Ale taki zatwardziały grzesznik, który dostaje życie biologiczne w każdym momencie swojego istnienia, nie ma w sobie życia łaski i gdy mu się skończy życie na ziemi, będzie musiał przejść do strasznej wieczności i wiecznego potępienia.

(…) Dla nas żyjących tutaj na ziemi wiara jest nieodzowna. Apostoł Paweł mówi, że bez wiary, Bogu się podobać nie można. Ale o jaką wiarę chodzi Apostołowi? Czy o jakiekolwiek subiektywne przeczucie, że istnieje jakiś byt wyższy? (…) Czy chodzi tutaj o jakąkolwiek wiarę, religię jakie znamy na świecie: o judaizm, o islam, o buddyzm (…) czy chodzi może o protestantyzm, czy o tę wiarę, którą wyznają schizmatycy wschodni? Otóż chodzi tutaj o to, że tylko ta wiara łączy z Bogiem (…), która polega na tym, że człowiek przyjmuje wszystko, co Pan Bóg o sobie powiedział. To nie jest tak, że ja tworzę pewnego rodzaju dogmaty, które mi się podobają, tylko ja przyjmuję te dogmaty, które Pan Bóg objawił. Bóg objawiał się stopniowo człowiekowi zaczynając od momentu stworzenia, poprzez wszystkie wieki przemawiał przez patriarchów, przez proroków, przez Apostołów, ale w sposób szczególny i ostateczny przemówił do nas przez swojego Syna, który dał nam pełnię.

(…) Człowiek jest zobowiązany przyjąć całość Objawienia Bożego. To objawienie zostało zamknięte w momencie śmierci ostatniego z apostołów – św. Jana. Niczego więcej już Pan Bóg nie objawi nam z tych rzeczy, które są nam potrzebne do osiągnięcia zbawienia wiecznego, ale to co zostało nam objawione i co zostało powierzone Kościołowi katolickiemu musimy przyjąć w całości. Nie można np. poprzestać na wierze protestantów, którzy niektóre elementy z tego Bożego Objawienia przyjmują, ale inne odrzucają jako fałszywe albo nieistotne. Gdyby ktokolwiek, jakikolwiek człowiek miał czelność odrzucić chociażby jeden artykuł wiary, najmniejszy i być może najmniej ważny w jego oczach to przecież stawia się ponad Boga, ponad jego prawdomówny autorytet, wynosi siebie ponad majestat i wszechwiedzę Boga i sam próbuje dokonać korekty bożej. Taki człowiek Bogu się podobać nie może.

Drodzy wierni. To wszystko mówię w kontekście tych wydarzeń, które rozpoczęły się w piątek [16.07.2021 – przyp. red.] i tej burzy, która przetacza się przez umysły wiernych katolików, którzy dzisiaj w tej diecezji warszawsko-praskiej nie mogą uczestniczyć we Mszy trydenckiej, po tym jak papież ogłosił swoje motu proprio, które tak naprawdę ma na celu skasowanie Mszy trydenckiej. Jak się wczytamy w treść tych zapisów, które papież podaje nam, to widzimy tam, że de facto należy najpierw mocno ograniczyć możliwości działania, nie otwierać nowych możliwości kapłanom. Kapłani muszą prosić o pozwolenie, przedłużenie pozwolenia i nawet musi się to wszystko oprzeć o Stolicę Apostolską. Żeby jakiś zwykły wikary w Polsce czy w Zambii czy gdziekolwiek chciał odprawiać Mszę to biskup musi napisać do Stolicy Apostolskiej, czy dany ksiądz może odprawiać. Co to de facto oznacza? Że zostanie wyznaczonych być może kilku księży i to raczej takich, którzy będą przesiąknięci modernizmem, którzy będą mogli jeszcze odprawiać, ale gdzieś tam w jakimś kościółku na uboczu, nie w parafii, tak żeby nikt tego nie widział, nikt o tym nie słyszał i żeby jak najszybciej to się skończyło. I widzimy gorliwość chociażby naszego lokalnego biskupa, który natychmiast, parę godzin potem poinformował księży, że w tę najbliższą niedzielę Mszy nie będzie ani w Józefowie, ani w Otwocku, ani w Wołominie i gdzie tam jeszcze były odprawiane na terenie diecezji warszawsko-praskiej. A jutro należy się spodziewać jakichś wytycznych biskupa, co dalej będzie z tzw. indultami.

Dlaczego taka surowość ze strony papieża? Dlaczego, zaczynając od Pawła VI, z małym wyjątkiem, pewnym ukłonem w kierunku Mszy tradycyjnej Benedykta XVI, wszyscy papieże posoborowi po kolei wykazywali tak wielką surowość? W w tym kościele Nowego Adwentu wyłonił się przecież chociażby ryt neokatechumenalny. Doprowadził do tego, że ci ludzie nie angażują się w życie parafii, gdzieś tam po salkach w soboty się gromadzą, odprawiają tam na siedząco swoje nabożeństwa, a papieże chwalą, zatwierdzają statuty, polecają, rozsyłają tych misjonarzy, otwierają specjalne seminaria dla prezbiterów tej drogi i na wszystko jest zgoda. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego jest zgoda albo przynajmniej milczące przyzwolenie na wszystkie aberracje, które dzieją się w kościołach? Te wszystkie znieważenia Najświętszego Sakramentu de facto, choć może nie intencjonalnie, wyśmianie Ofiary Mszy św., bo przecież te zachowania, które można obserwować na tzw. Mszach dla dzieci, czy jakichś tam innych animowanych Mszach, one nie godzą się z powagą kalwarii. Ale jest zupełna cisza. Odpowiedź jest bardzo prosta. Ryt jest nośnikiem wiary. Skoro została zmieniona wiara, to został zmieniony ryt. Ryt kształtuje wiarę. Mówi o tym papież Pius XII: „Kult, który Kościół składa najlepszemu i wszechmogącemu Bogu, jest według wyraźnych i zwięzłych słów Augustyna nieustannym wyznaniem wiary katolickiej.” Oczywiście papież Pius XII pisze tu o kulcie katolickim, o Mszy tradycyjnej. Msza tradycyjna jest to dogmat wiary w formie modlitwy, i ten dogmat wiary kształtuje mentalność ludzi. Natomiast, gdy te dogmaty zostały podważone, naruszone, został stworzony nowy ryt, który ma przekazywać wiarę kościoła Nowego Adwentu. Ta wiara została nazwana religią człowieka. Religia Boga i religia człowieka nie mogą się ze sobą spotkać, bo między Bogiem a twórcą religii człowieka istnieje nieprzyjaźń.

Któż jest twórcą religii człowieka? Lucyfer. To Lucyfer obiecał ludziom, że „będziecie jako Bóg” – bez Boga. On stworzył tę nową religię, on zasiał te ziarna nieprawości w umysłach ludzkich i człowiek dąży od tego momentu, aby tworzyć religię, która będzie mu hołdowała i wszystkim potrzebom człowieka, również tym grzesznym.

Jeżeli popatrzymy na religię kościoła Nowego Adwentu, to z przerażeniem możemy zaobserwować szereg (…) elementów, które pokazują na czym polega religia człowieka. Otóż religia człowieka charakteryzuje się tym, jak już powiedziałem, że człowiek i jego potrzeby są w centrum. Kiedy wchodzimy do kościoła Nowego Adwentu, nawet jeżeli jest to kościół pobudowany jeszcze kiedyś, w dawnych czasach, dla tradycyjnej Mszy św., a teraz przez modernistów okupowany, to co nas uderzy? Że najczęściej w centrum nie ma Chrystusa, w centrum nie ma krzyża, bardzo często w centrum nie ma tabernakulum. Ale co zobaczymy w centrum? Krzesło, a właściwie tron celebransa. Zdarza się tak, że jeszcze jest stary ołtarz i przed tym starym ołtarzem na stopniach siedzi sobie celebrans na tronie. A gdzie jest tabernakulum? Czasami gdzieś na bocznym ołtarzu, czasami gdzieś tam na ścianie z boku. Gdzie jest krzyż? Gdzieś obok stołu. A co jest najważniejszym sprzętem liturgicznym na tym stole liturgicznym? Mikrofon. Księdza ma być widać, ma być słychać, ksiądz jest na tyle ważny w celebracji, że trzeba oglądać twarz księdza w czasie celebracji i słuchać, co on ma do powiedzenia, zamiast w ciszy i skupieniu adorować Boga, który składa za nas ofiarę swojemu Ojcu Niebieskiemu i zlewa na nas zdroje łask.

Ale czy tylko to? Zobaczymy również w nauczaniu tego kościoła Nowego Adwentu bardzo nieciekawe rzeczy. Nad niektórymi kościołami w Niemczech łopoczą kolorowe flagi, które są symbolem grzechu wołającego o pomstę do Nieba. I czy ci Custodes Traditionis, czyli biskupi, jak ich nazwał papież, stróże Tradycji, wyrażają oburzenie? A czy sam rzymski biskup, papież śle listy potępiające tych księży, którzy się odważyli błogosławić grzech? Jest cisza jak po śmierci organisty. Cisza, która jest przyzwoleniem na deprawację, na rozszerzenie tej zarazy również na umysły katolików.

Popatrzmy jak jest niszczona rodzina. Teraz już wprost można powiedzieć o tych procesach o stwierdzenie nieważności, że to nie są procesy o stwierdzenie nieważności, ale procesy rozwodowe w Kościele. Są prawie stuprocentowe gwarancje, że udowodni się, że [ludzie zawierający sakrament małżeństwa – przyp. red.] byli niedojrzali i małżeństwa nie było. I proszę bardzo, ci ludzie potem zawierają kolejne związki cudzołożne, a niektórzy nawet się o to nie starają i również mogą korzystać ze wszystkich sakramentów, żyjąc w permanentnym grzechu śmiertelnym. Dlaczego tak się dzieje? Bo religia człowieka i potrzeby człowieka, każą również pochylić się nad grzechem. Każą ten grzech usprawiedliwić w jakiś sposób i powiedzieć, że grzech nie jest grzechem, bo skoro jest to ludzka potrzeba, skoro jest taka ludzka bieda, to trzeba wyjść na przeciw tej ludzkiej potrzebie i pozwolić ją zaspokajać w taki czy inny sposób. Wszelkie granice moralne zaczynają się sypać. Kościół Nowego Adwentu nie używa surowości wobec nikogo, poza tymi którzy chcą wyznawać wiarę katolicką.

Drodzy wierni, jeśli wchodzimy do świątyni katolickiej to co nas uderza? Ani kapłan, ani jakikolwiek człowiek, biskup nawet czy papież nie jest na tyle ważny, żeby zająć miejsce Chrystusa. W centrum jest Chrystus, w centrum jest krzyż, w centrum jest tabernakulum, a miejsce człowieka jest na kolanach, w geście adoracji wobec majestatu Bożego. Ta Msza św. zawiera te wszystkie dogmaty, które musimy w sposób szczególny wyznawać. To jest proklamacja dogmatu o Trójcy Przenajświętszej. Ileż tam jest modlitw, ile odniesień do Trójcy Przenajświętszej. Jest to proklamacja królewskiej godności Syna Bożego. On jest w centrum, on jest na tronie. To pokazanie również kim jest człowiek bez Boga, i że Boga tego potrzebuje najpierw przebłagać, dzięki bolesnym zasługom męki Chrystusowej. A potem potrzebuje łaski, ażeby podnieść się z grzechu i wydawać owoce nawrócenia. To widzimy w tradycyjnej Mszy, widzimy tę cześć, która przez te zewnętrzne obrzędy jest okazywana. Także nauczanie, które jest z tym związane. Ta Msza nie pozwala na hołdowanie ludzkiej słabości. Ta Msza jest Ofiarą. Jeżeli ktoś przychodzi tutaj na tę Ofiarę, ażeby uczestniczyć w tym, co Chrystus ponawia na ołtarzu, w Ofierze kalwaryjskiej, to jest zobowiązany również życie swoje ofiarować. Ale nie swoją grzeszność w tym znaczeniu, że ja dołożę moje grzechy do tego, tylko moją walkę z grzechem i słabością, mój wysiłek duchowy po to, żeby Pana Jezusa nie obrażać, żeby Go nie krzyżować w swoim ciele. Ta Msza jest antyekumeniczna. Nienawidził jej Marcin Luter, nienawidził jej Jan Kalwin, nienawidzą jej wszyscy heretycy, żydzi, dlatego że ona jest tym światłem, które zmienia ludzi.

Drodzy wierni, nie na darmo papież wystąpił z taką surowością przeciwko tej Mszy. Zdawał sobie sprawę, że ta Msza, nawet gdy jest odprawiana przez modernistów, w pewnym momencie sprowokuje ludzi myślących do zadania pytania: a co za tym jest głębiej, że ci ludzie zaczną się zastanawiać, co się kryje za tymi obrzędami i dlaczego to nie koresponduje z tym, co jest teraz w tym oficjalnym Kościele? Że ci ludzie będą pytać się i będą szukać prawdziwej doktryny. Nie tej doktryny, którą formułowali na Soborze Watykańskim II ci, którzy byli przez Piusa XII potępieni z zakazem nauczania, tak jak chociażby (…) ojciec kościoła Nowego Adwentu Yves Congar, czy Jean Danielou, czy Hans Küng, czy wielu innych ekspertów. Za Piusa XII potępieni, za Jana XXIII i Pawła VI podniesieni do roli ekspertów teologicznych na Soborze Watykańskim II. To oni tworzyli dokumenty, pisali schematy, oni przekonywali biskupów do swoich modernistycznych tez. Moderniści będą robili wszystko, ażeby zniszczyć Mszę i przez to zatrzymać rozszerzanie się doktryny Chrystusowej, religii Boga, tak ażeby jak najwięcej ludzi, w wielu wypadkach nieświadomie lgnęło do religii człowieka.

Jeszcze do niedawna Bractwo musiało znosić wiele potwarzy, zniewag i to nie tylko od modernistów, ale również od tych wszystkich indultowców, którzy wyśmiewali się z naszych garaży [kaplic – przyp. red.], potępiali nas, że oto „wy jesteście nieposłuszni, schizmatycy, odrzucacie wyciągniętą rękę papieża do zgody, nie chcecie przyjąć tych wszystkich statusów kanonicznych, które Rzym wam oferuje, jesteście hardzi” itd. I oto widzimy do czego doprowadziło by to posłuszeństwo. Nasz czcigodny założyciel abp Lefebvre doskonale przewidział, jak to się wszystko będzie toczyło. Nie mógł zaufać heretykowi, kimkolwiek by on nie był, ponieważ wiedział, że heretyk będzie dążył do tego, ażeby swoją herezję w jakiś sposób narzucić innym. I dlatego też, ażeby być posłusznym papieżom od św. Piotra do Piusa XII, musimy w tym wypadku stronić od papieży posoborowych. Nie możemy być im posłuszni i zarazem posłuszni tym wcześniejszym papieżom. Bo między jednym a drugim nauczaniem jest ogromna przepaść. Nie można żyć w tej schizofrenii i udawać, że to wszystko jest do pogodzenia. Szkoda tych ludzi, którzy marnują całe godziny, ażeby próbować zinterpretować Sobór Watykański II w duchu Tradycji, kiedy okazuje się, że sami pasterze, biskupi i papież nie są zainteresowani owocami ich pracy.

W tym trudnym czasie należy o dwóch rzeczach pamiętać. Pierwsza, że powinniśmy postępować jak Chrystus krzyżowany, który nie odgrażał się, nie bluźnił, nie rzucał gromów, tylko modlił się za tych, którzy zadawali mu cierpienie, słowami „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Módlcie się wiele za papieża, codziennie się za niego módlcie, bo to jest starszy człowiek i może Chrystus zawołać do niego „Zdaj sprawę z włodarstwa swojego”. Módlmy się za tych biskupów i kapłanów, którzy prześladują Tradycję, którzy zakazują Mszy. Niech nienawiść nie zagości w naszych sercach. Chrystus poucza nas: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.

A druga sprawa jest z tym powiązana. Niech Msza św. nie będzie dla nas tylko czczym znakiem, ale niech prawdziwie działa odnawiająco i przemieniająco na nasze życie. Niech prowadzi do tego, że będziemy Bogu ofiarowywać nasze życie jako godny dar. Bóg daje nam łaskę, ażeby ta łaska nas przemieniła i ażebyśmy mogli Bogu życie swoje na tym ołtarzu razem z Chrystusem ofiarować. To jest wielkie zadanie. Nie wystarczy tylko przychodzić i być na Mszy św.. Należy tę Mszę św., tę Ofiarę rozciągnąć na całe nasze życie, ażeby w ten sposób się przemieniać”.

Całe kazanie ks. Najmowicza