Nie poddawajmy się władzy reżimu hipochondryków
Foto. pixabay.com

Jeden z klasycznych kolektywistycznych sloganów głosił, iż „nikt nie jest wolny dopóki wszyscy nie są wolni”. Jako że wolność traktował on jako cechę zbiorową, stwarzał on tym samym naturalne uzasadnienie dla innego, jeszcze bardziej złowieszczo brzmiącego sloganu, zgodnie z którym w imię „woli powszechnej” należało „zmuszać ludzi do bycia wolnymi”. Logiczną implikacją połączenia obu powyższych haseł był zatem podręcznikowo orwellowski wniosek, iż wolność równa się powszechnemu zniewoleniu.

Raptownie ukonstytuowany ostatnimi czasy globalny reżim hipochondryczny używa dość namiętnie wariacji na temat pierwszego z wymienionych wyżej sloganów, a mianowicie: „nikt nie jest bezpieczny dopóki wszyscy nie są bezpieczni”. Wniosek z tego taki, że w imię „troski powszechnej” należy – per analogiam – „narażać ludzi na bycie bezpiecznymi”. To z kolei prowadzi do konstatacji, że bezpieczeństwo równa się powszechnemu zagrożeniu, choćby w postaci wymuszonej ruiny gospodarczej bądź sukcesywnego odcinania „niesubordynowanych” od możliwości swobodnego życia w przestrzeni publicznej.

Podsumowując, czasy trochę się zmieniają – koronną wartością przestaje być abstrakcyjna wolność, a staje się nią histeryczna potrzeba czucia się bezpiecznym – ale bałamutne kolektywistyczne frazesy i oparte na nich reżimowe działania pozostają bez zmian. Miejmy to na uwadze, żeby nie dopuścić przynajmniej do najbardziej kompromitujących powtórek z historii i wszelkie reżimy z ich orwellowskimi powszechnikami skutecznie trzymać na dystans.

Jakub Bożydar Wiśniewski