Doskonale znane są ekonomiczne korzyści płynące z powszechnego szacunku dla instytucji własności prywatnej, takie jak możliwość pokojowego rozstrzygania konfliktów o rzadkie dobra, skłonność do podejmowania długoterminowych inwestycji kapitałowych i możliwość zaistnienia precyzyjnego rachunku ekonomicznego. Ścisły związek między własnością prywatną a owymi zjawiskami potwierdza słowa Ludwiga von Misesa, iż nie może istnieć nic takiego, jak bezwłasnościowa cywilizacja.
Wydaje się jednakowoż, że obecnie jeszcze usilniej należy podkreślać moralne czy nawet duchowe walory wypływające z faktu sprawiedliwego posiadania określonych zasobów. Otóż przy wszystkich swoich gospodarczych zaletach, własność prywatna jest dodatkowo przedłużeniem ludzkiej woli, emanacją jego unikatowej jaźni i rozszerzoną przestrzenią jego niezbywalnej autonomii. Jest to zatem instytucja immanentnie powiązana z naturą człowieczeństwa oraz możliwością spełniania się w jego rozwojowym potencjale. Należy o tym zawsze pamiętać i podkreślać to przy każdej stosownej okazji – między innymi po to, żeby działać na pohybel wszystkim złowrogim sitwom i koteriom pieczętującym się sloganem „nie będziesz miał niczego i będziesz szczęśliwy”.
Otóż, wręcz przeciwnie, człowiek rozumiejący swoją wolność i godność jest szczęśliwy między innymi właśnie dzięki temu, co ma – niekoniecznie dlatego, że ma wiele, ale dlatego, że to, co ma, jest jego i tylko jego. Trzeba mieć to zawsze na uwadze i konsekwentnie przypominać o tym każdemu, kto wciąż miewa chwile słabości nastrajające go pozytywnie do mirażu „bezwłasnościowego szczęścia”. Tylko w ten sposób zneutralizuje się bowiem tych, którzy nie ustają w stręczeniu ludzkości wciąż tych samych dystopijnych koszmarów.
Jakub Bożydar Wiśniewski