Wino służy oczywiście do picia i nie trzeba być ekonomistą, żeby o tym wiedzieć. Jednak wino może być też bohaterem traktatu ekonomicznego. Sławny ekonomista David Ricardo posłużył się przykładem wina w wyjaśnieniu prawa kosztów komparatywnych, którego był autorem.
Ricardo poddał krytycznej analizie pogląd, zgodnie z którym bogaci się ten, kto więcej sprzedaje, niż kupuje. Był to pogląd merkantylistów, którzy sądzili, że handel z innymi krajami jest korzystny tylko wtedy, kiedy osiąga się dodatni bilans handlowy. Eksport powinien być większy niż import, bo dzięki temu w kraju przybywa złota, które w pojęciu merkantylistów jest synonimem bogactwa. W klasycznym przykładzie Ricarda bohaterami są wino i sukno, a krajami produkującymi te towary – Portugalia i Anglia. Pozwolę sobie przenieść miejsce akcji na rodzimy grunt, a sukno zastąpić innym napojem alkoholowym. Z kolei pracochłonność wytworzenia produktów (o której pisał Ricardo) wyrażę w abstrakcyjnej jednostce pieniężnej – talarach.
Załóżmy, że w Polsce koszt wyprodukowania butelki wina wynosi 1 talar, a koszt wytworzenia butelki wódki 2 talary. Tymczasem w sąsiedniej Litwie koszt wyprodukowania butelki wina i butelki wódki jest jednakowy i wynosi 4 talary. Co się bardziej opłaci Polakom: produkować wino, eksportować je na Litwę i kupować od Litwinów wódkę, czy produkować wino i wódkę, nie zawracając sobie głowy wymianą handlową z Litwą?
Policzmy:
Załóżmy, że Polacy piją po 10 butelek wina i wódki rocznie. Na wyprodukowanie 10 butelek wina i 10 butelek wódki Polacy wydadzą 30 talarów. Tymczasem gdyby produkowali tylko wino, to za owe 30 talarów wyprodukowaliby go 30 butelek, 10 z nich przeznaczyliby na własne potrzeby, a 20 sprzedali Litwinom po 4 talary, otrzymując jako zapłatę 80 talarów lub tylko nieznacznie mniej. Za 80 talarów mogliby kupić od Litwinów 20 butelek wódki, a więc ostatecznie mieliby ich o 10 więcej, niż gdyby produkowali ten napój sami.
Jak widać handel między dwoma krajami opłaca się nawet wtedy, gdy jeden z nich wszystkie towary produkuje taniej niż drugi. Istotne jest tylko to, że w produkcji niektórych towarów jeden kraj jest jeszcze sprawniejszy od drugiego niż w produkcji innych towarów. Wtedy należy się skoncentrować na produkcji tego właśnie towaru, a inne sprowadzać. Polska jest czterokrotnie sprawniejsza od Litwy w produkcji wina, a tylko dwukrotnie sprawniejsza od niej w produkcji wódki, dlatego powinna produkować wino i importować wódkę z Litwy.
Zauważmy, że w naszym przykładzie Litwa, kraj biedniejszy (bo produkujący to samo, co Polska większym kosztem), również zyskuje na wymianie i specjalizacji. Jeśli Litwa powstrzyma się od produkcji wina i będzie wytwarzać wyłącznie wódkę, to wytworzy na przykład 20 butelek wódki kosztem 80 talarów. 10 butelek sprzeda Polsce za 40 talarów, za które będzie mogła sprowadzić od nas 40 butelek wina (ostateczny wynik: 10 butelek wódki + 40 butelek wina). Gdyby zaś Litwa chciała produkować i wódkę i wino, to kosztem tych samych 80 talarów wytworzyłaby 10 butelek wódki i 10 butelek wina (rezultat gorszy o 30 butelek wina).
Te same reguły dotyczą życia codziennego. Jeden z największych ekonomistów XX wieku (w Polsce wciąż mało znany) Ludwig von Mises, omawiając prawo Ricarda, dodał przykład chirurga i pracownika fizycznego. Mises pisze: „jeśli chirurg może spożytkować swój ograniczony czas pracy na przeprowadzenie operacji, za co dostaje 50 dolarów za godzinę, to w jego interesie będzie zatrudnienie pracownika, który utrzymywałby narzędzia [chirurgiczne] w należytym stanie, ze stawką godzinową 2 dolary, mimo że potrzebuje on 3 godzin na pracę, która chirurgowi zajęłaby godzinę”.
Jakie stąd płyną wnioski dla koneserów wina?
Po pierwsze, nie dawajmy wiary tym, którzy głoszą, że naszym patriotycznym obowiązkiem jest kupowanie wyłącznie polskich towarów. Kierowanie się patriotyzmem w wyborze towarów ma sens wyłącznie wtedy, kiedy dotyczy on wyrobów porównywalnej jakości i mających podobną cenę. W pozostałych wypadkach przyczynia się tylko do „tworzenia miejsc pracy”, które w istocie są miejscami marnotrawienia energii i zasobów.
Po drugie, nie łudźmy się, że tzw. pomoc dla krajów biednych jest czymś pożądanym i skutecznym. Krajowi biednemu można najefektywniej pomóc, znosząc bariery celne i pozwalając na swobodny przepływ towarów między nim a bogatszymi państwami.
Po trzecie (zwłaszcza jeśli uważamy się za patriotów), róbmy to, w czym jesteśmy najlepsi (jeśli jesteśmy chirurgami, to zostawmy czyszczenie narzędzi innym), bo dzięki temu będziemy mieli więcej czasu i pieniędzy na popijanie dobrego wina, kupionego na przykład w nowym sklepie sieci dobrewina.pl przy ulicy Patriotów 110 w Warszawie (Miedzeszyn).
Zapraszam.
Witold Falkowski
Zaproszenie na degustację… (PDF)
To kiedy i na jakie i gdzie wino mam się zgłosić?
Za bardzo nie zrozumialem. Po co mam kupowac litewska wodke za 4 talary, skoro polska wodka jest za 2 talary? Bo rozumiem ze talar litewski = talar polski?!
Co tu rozumieć. Zamiast żłopać wódę lepiej od czasu do czasu poświęcić trochę więcej pieniędzy na dobre wino. Wasze zdrowie!!!
A które wina są najlepsze: francuskie, włoskie, hiszpańskie, portugalskie czy greckie, a może węgierskie, austiackie, rumuńskie, bułgarskie, gruzińskie, mołdawskie, mozelskie, reńskie, armeńskie, chilijskie, kalifornijskie, chorwackie, słoweńskie, lubuskie, zielonogórskie, bośniackie, serbskie, i jakie są jeszcze na tym łez padole, pełnym krętactwa i kłamstwa i zdrady. Wino jedyne pocieszenie ludzi czy może jednak wódki, koniaki, likiery, brendy, miody sytne albo piwo(głowa bardzo boli na następny dzień)a może inne chemiczne związki ? HHęęęe??!!!
W nimal każdym z wymienionych krajów produkuje się wysmienite wina. Armeńskich czy zielonogórskich nie piłem, ale winiarstwo w Polsce powoli się rozwija i myslę, że za jakis czas mozna sie będzie napić przyzwoitych trunków. Największa w Polsce winnica jest zdaje sie pod Wrocławiem i chyba juz w tym roku mozna będzie pić wino z rocznika 2008. I – co ciekawe – powinno być do kupienia w sklepach. Co do koniaków, whisky itp to może niech wypowiedzą się ci którzy te trunki pijają częściej…
Nareszcie wino zagościło na tych stronach. I tak trzymać, bo to nieodłączny element łacińskiej cywilizacji. A swoją drogą, czyż jest coś wspanialszego niż kieliszek dobrego wina w gronie przyjaciół?
Ja myślę, że gdyby pan Witold Falkowski nie posilał się jakimiś porządnymi Cabernetami, Savignonami, Tempranillami, Sangiovesami, Malbekami, Veltlinerami czy Rieslingami (dużo by wymieniać!!!), to pewnie tłumaczenie „Human Action” Misesa szło by mu znacznie, znacznie trudniej… 🙂
Jest! KUFEL PIWA, zimnego piwa oczywiście! albo setka zmrożonej wódki albo koktail czy drink albo……długo jeszcze można wymieniać, również w gronie wesołego i mądrego towarzystwa. A z tym tłumaczeniem to nie jestem pewien.
Hej, Lustratorze,
widać, że nie próbowałeś sączyć dobrego argentyńskiego malbeka, tudzież australijskiego syrah, dobrego bordeaux czy przedniego węgrzyna, w gronie przyjaznych ludzi. Czas, gdy sączyłem wódzię mam już za sobą, piwo smakuje mi tylko w bawarskich Alpach (o ile jest to weissebier), czasami lubię prawdziwą szkocką (o ile jest dostatecznie torfowa i dymna), ale nic z tego nie da się porównać z winem. To klasa sama w sobie, a poza tym wielka przygoda – wina z tego samego szczepu, ale pochodzące z różnych miejsc smakują inaczej. Spróbuj, na pewno nie pożałujesz.
Lustrator to chyba jakiś defetysta, który nie bardzo wierzy w to, że wino może być świetną przygodą i że nie tylko chodzi o to, żeby się nawalić do nieprzytomności. Różne sytuacje związane z alkoholem zdarzały mi się w życiu, i nawet gdy się upijałem to przy winie i w dobrym towarzystwie zawsze było to najprzyjemniejsze. Wódka jest zbyt wulgarna (już choćby ten sam przechył kieliszka do dna). Piwo smakuje mi w określonych sytuacjach (najczęściej po jakichś wysiłkowych wyczynach, kiedy człek jest naładowany emocjami, rozpalony, gdy wytwarza adrenalinę i gdy potem następuje odprężenie…). Wino natomiast towarzyszy na co dzień niczym towarzysz(ka) życia. Zgadzam się ze Sławkiem, polecam!!!
A może by tak pomyśleć o stałej rubryce pod tytułem choćby „Wino i ekonomia”. Wino to olbrzymie pieniądze oraz arcyciekawe ekonomiczne otoczenie. Niektórzy co prawda powątpiewają, czy rynek wina to rzeczywiście rynek wolny (patrz słynny serial „Mondavino”), niemniej jednak warto mu poświęcić nieco uwagi. Postaram się popełnić jakiś tekst, który choćby w zarysie przybliży tę problematykę. Jeżeli kogoś to zainteresuje i zachęcony sięgnie po kieliszek wina, to będzie mój niewątpliwy sukces.
Taaaa! We wszystkim trza miedź umiar w piciu i w trawce i w….,we wszystkim, w każdej przyjemności! Wolny rynek? Gdzie jest, zwłaszcza w rolnictwie, a winnice i winiarnie są szczególnie mocno rekulowane limitami i sztucznymi urzędników UE normami. A czy wiecie, że winem zajął się aktorzyna niejaki Kondrat Marek; już to mi włącza sygnały ostrzegawcze; facet od stręczycieli UE i jeszcze innych niewyjaśninych spraw z przeszłości. Bez przesady, trochę umiaru; są sprawy gustów i guścików, o których się nie rozmawia.
a zapmniałem o winach z Południowej Afryki i z Nowej Zelandi. Wina południowafrykańskie póki tam będą rządzić czerwoni Czarni długo nie pociągną. Podobnie jak gospodarka w Zimbabwe dawniej Rodezja, szczególnie rolnictwo już jest na dnie.
Widzę, że komentatorzy, oprócz Pawła, coś jarzą, ale nie do końca. Wina z RPA póki co mają się całkiem dobrze (patrz dane z Wine Spectator,a), czarnoskórzy mieszkańcy win nie produkują, a winiarnie są białe, ewentualnie hinduskie ) i eksport rośnie (chyba że przeszkodzi kryzys). Nowa Zelandia natomiast wyrasta na najlepszego producenta win białych (rewelacyjne sauvignon i rieslingi!!!, polecam).
A avatar nie ma co się obrażać na rzeczywistość – Marek K. jaki jest, każdy widzi, ale nie zmienia to faktu, że na winach się zna i importuje przednie butelki. Co do umiaru, to proponuję ograniczyć picie alkoholu tylko do win – będzie zdrowiej i przyjemniej.
Czytam i widzę, że Pan Sławek myli „avatar” z „lustrator”. Ale chyba Pan Sławek nie jarzy, posługując się jego słownikiem, że chodzi o wolność gospodarowania, o wolność ekonomiczną i co za tym biegnie polityczną. Oraz o to, że różni ludzie mają różne zapatrywania i poglądy i mogą je wyrażać i bronić. Nie każdy musi lubić to co lubi Pan Sławek. Jedni wolą brunetki inni Mulatki a jeszcze inni rude. I nie upierałbym się jedynie przy szatynkach, a napewno nie obnosiły, że tylko sztynki są wspaniałe.
Panie „Człek” vel „Lustrator”… poprzekonywać się chyba zawsze można, nieprawdaż? Zgadzam się co do pana Marka Kondrata, jeśli chodzi o jego poglądy polityczne. Są beznadziejnie głupie. Najpierw miłość do Unii Wolności, teraz do Unii Europejskiej. Nie daj Boże żeby zapałał nagle miłością do Unii Polityki Realnej, chociaż tej partii i tak już chyba nic nie może zaszkodzić… 🙂 Lewak pierwszej klasy!!! Dlatego lepiej by było, aby pan Marek poświęcił się całkowicie winiarstwu (bo z aktorstwa chyba już zrezygnował). Na pewno poprawi tym swój wizerunek…
Pozdrawiam
P.
Pan Kondrat Marek z aktorstwa, szczególnie w reklamach nie zrezygnował. Z trzy lata temu strasznie pluł na film polski, co go ustawił i dał całkiem niezły chleb, gdyż zanosiło się, że Kaczyńscy, prezydent i premier przeprowadzą do dna lustrację wszystkich środowisk i z wszelkimi tego konsekwencjami. Dlatego, żeby mieć lekkie i miękkie lądowanie zajął się handelkiem winami. Ot i cała tajemnica Kondrata Marka.
Pod wpisem: „Wino i wolny rynek” zaproponowałem konkurs na wino na piotrkowskich stołach – najlepsze i najgorsze, obiektywne smakowanie, bez patrzenia na nalepki i skróty na etykietach oraz ich pochodzenie. Czy ktoś podejmie inicjatywę wspólnego degustowania i oceniania? Może inny sposób wspólnego kiperowania wina niż zaproponowany przeze mnie?
Są jeszcze „łiskacze” szkockie,bardziej znane i irlandzkie,pierwowzory. Nie którzy je lubią i im smakują. Ale to chyba jest wódka.
To kiedy kosztowanie win? Po wyborach, po sukcesie wyborczym? Każdy deklaruje kupno po 1 winie i jakim. I spotkanie tam gdzie zwykle – w fabryce leków lub urzedzie skarbowym lub gdzie….?? Tylko zadaje pytania.
Spotkanie po sukcesie wyborczym albo kolejnej klęsce. To się nie może udać. Kosztowanie wina tak, wybory nie.
dwie sprawt nie na temat: 1) dziś i jutro jest w Żywcu(dawniej Księstwo Cieszyński?) Festiwal Piwa – domowego wyrobu również, degustacje, ocenianie i nagradzanie oraz inne atrakcje związane z P I W E M! Gdzie jest w Polsce podobna impreza związana z winem – równie ciekawe atrakcje wynikające z tradycji produkcji wina, hodowli winorośli i degustacją tego napitku. Nie ma, bo zielonogórskie tradycje to nic w porównaniu z tradycją warzenia piwa w Polsce, ba w takim czymś jak Piotrków Trybunalski, nawet! 2) Na „epiotrkow.pl” podano za „Dziennikiem Łódzkim” jakie to udogodnienia są w piotrkowskiej strefie zrzutów spadochronowych. Istna wolność wolnych ludzi! Wszystko zmierza do limitiowania, ograniczania, a przedewszystkim ściagania forsy przez państwo z bogaczy za luksusowe rozrywki również. Ciekawy temat!!!!, zajmjcie się nim może jestem zbyt podejrzliwy i przewrażliwiony.
ani wódka ani papierosy ani piwo ani wino lecz substancje czynne psychicznie – narkotyki naturalne i sztuczne to jest to!!! Na take żeczywizdożć nie ma co pczeć przytomnym wzrokiem. Okultyzm, agnostyzm i gnoza orz inne hiromancje albo taroty panujące wśród ludzi mądrych do dobrego nie prowadzą, a zapominają o wierze ojców i czymś tak podstawowym i fundamentalnym jak sakramenty katolickie – chrzest, spowiedź, komunia, bierzmowanmie…..To już walnąć lepiej działke i nie widzieć upadku.
zachwycanie się jedynie winami francuskimi, hiszpańskimi i włoskimi i nie zauważanie, że jest inne życie jest niezdrowym snobizmem, brakiem chłodnego obiektywizmu i łatwym pozerstwem. bez obrazy. tak to widzę. jak mi coś smakuje to jestem do tego przekonany a jeżeli mi coś nie leży to nie degustuję. nich żyje piwo – nie każde tylko te które odpowiada moim smakowym podniebieniom i językom.
Założyłem się z kimś na tej stronie o Pana Posła Artura Górskiego, o jego przyszłość w partii: „Prawo i Sprawiedliwość” (Populizm i Socjalizm). Nie pamiętam kiedy i czy już minął termin stawiana wina oraz kto przyjął zakład, a chciałbym wywiązać się z moich zobowiązań, gdyż prawdopodobnie zakład ów przegrałem. Może prowadzący administrator strony PROKAPITALIZM.PL naprowadziłby mnie na wpisy dokumentujące fakt zawarcia owego zakładu. Zdaje się, że chodziło o wypowiedzi Pana Posła Górskiego Artura i jego ewentualne usunięcie z „PiS” przez partyjnego tyrana Jarosława Kaczyńskiego. Nie chciałbym być nie słownym. Na moje usprawiedliwienie nie ma słów, może jedynie skleroza w połączeniu z alcchajmerem i parkinzonem…. Tą drogą proszę o pomoc moderatora strony lub proszę o odzew mego zakładnikowego adwersarza. Jeszcze raz przepraszam za zwłokę. I jeszcze gdzie owe wino ma dosłać.
NIE PIJAĆ WIN francuskich i hiszpańskich. Sa to świadome wina socjalistyczne – to wielki grzech. Reszte WIN PIĆ są one socjalistyczne lecz nieświadomie lub wyrywające się z socjalizmu – to grzech lżejszy.
W dzisiejszym internetowym wydaniu „Rzeczpospolitej” ukazała się informacja o winie, która świetnie ilustruje, pewnie nieświadomie, urzędnicze i biurokratyczne reżimy w rolnictwie, handlu i działaniu wydawałoby się wolnych ludzi i przedsiębiorców. Tytuł tego artykułu: „Polskie wino już w sklepach”. Warto ten artykuł na tej stronie umieścić i odpowiednio omówić.
Szanowni Panie i Panowie!
Szanowni Piszący i Czytający oraz Prowadzący tę stronę!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia Życzę zdrowia, zmian na lepsze, żeby lewica we wszelkich formach i odmianach sczezła na wieki wieków amen, przyjaciół wiernych i oddanych, życzliwych ludzi na codzień, miłości Rodziny i stałej opieki Bożej oraz wszelkich łask od Boga Jedynego –
– Maciej Dybowski
Ciekawy artykuł. Jedna uwaga, nie prawo, a teoria kosztów komparatywnych 🙂
Odkryłem właśnie po, bez podsłuchów, chociaż nie wiem czy na pewno, że „Słomka Ptysiowa” maczana w „Dalkowski ADVOCAAT Starotoruński” wybornie smakuje w doborowym towarzystwie „redaktorów” Prokapa w czasie dyskusji o podsłuchach, polityce i Dupie Maryni. Radość w smakowaniu i mlaskaniu jest wielka i zwiększa wszelkie doznania estetyczne i etyczne bez względu na poglądy.
Wnioski są takie, iż należy spożywać „Słomkę Ptysiową” MACZANĄ w „Adwocaacie” (kogiel mogiel plus alkohol ale metylowy). Atmosfera jest wówczas przyjazna i pełna ciepła oraz życzliwości.
Polecam !
A wina, piwa i nalewki nie są dobre i smakowite? A miody? Tych za dużo nie da się wypić i lekko boli wątroba, po wypiciu 3 pucharków.
Comments are closed.