Foto. pixabay.com

Jako całkiem małe dziecko obejrzałam spektakl teatralny, który mnie zachwycił i z miłości do teatru nigdy się nie wyleczyłam. Czy podobnej fascynacji ulegają obecnie małolaty dzierżące wszechobecne tablety? Pewnie tak. Różnica polega jednak na dostępności rozrywki. Ja mogłam tylko marzyć o kolejnej przygodzie z teatrem. Dzisiejsze dzieci protestują głośno przeciwko odbieraniu im zabawki dającej przyjemność przez okrągłą dobę. Poprawność polityczna jest po ich stronie. Żądania dzieci są oczywiście na pierwszym miejscu. Kto bowiem, jak nie samo dziecko, wie najlepiej co jest dla jego dobra!? No, przecież nie rodzice! Oczywiście ci naturalni, bo zastępczy, to już wiedzą lepiej.

Mój przodek mawiał, że jak progres będzie tak nadal postępował, to ludzie zamiast chodzić do teatru, będą we własnych domach słuchali opery. Przepowiednia spełniła się dość przewrotnie. Kiedy operę można już było nie tylko wysłuchać, ale nawet obejrzeć nie ruszając się z własnej kanapy, ludziom nagle przestała się podobać. To, co zdawało się szczytem łączącą wszystkie sztuki wydało się nagle zbyt sztuczne.

A może teatr też już obecnie dogorywa? Znany aktor opowiadał mi jak to wystawiono Fredrę z wielką starannością, nawet żaden reżyser-„artysta” nie „poprawiał” tekstu. Spektakl wystawiono z dbałością o szczegóły. Każdy guzik w garderobie, czy pantofelek wykonano starannie, zgodnie z epoką, co kosztowało krocie. Przedstawienie pokazano publiczności dwukrotnie. Więcej nie było potrzeby, chodziło bowiem jedynie o wykorzystanie funduszy przeznaczonych na ten cel. Teatr stał się wyłącznie warsztatem pracy rzemieślników, a publiczność jedynie zbędnym balastem.

Czy w tej sytuacji potrzebna jest jeszcze współczesna polska dramaturgia? Szukanie funduszy na nową polską sztukę, to jak przysłowiowe zawracanie kijkiem Wisły.

Małgorzata Todd

Autorka prowadzi swojego bloga Internetowy Kabaret…