Przewodniczącą tzw. technicznej grupy doradczej ds. spostrzeżeń behawioralnych WHO (już sama nazwa tchnie czystym orwellizmem i huxleyizmem) została właśnie mianowana komunistka. Nie tylko komunistka de facto – bo takich w szeregach globalnej biurokracji jest pełno – ale też komunistka de iure, od ponad czterech dekad czynna członkini Brytyjskiej Partii Komunistycznej. Jest to ta sama postać, która jakiś czas temu wsławiła się stwierdzeniem, że noszenie „kagańców” powinno stać się trwałym nawykiem kulturowym, oraz że – i tu należy docenić jednoznaczne, przejrzyste ujęcie sprawy – tzw. zdrowie publiczne jest kategorią immanentnie kolektywistyczną, a więc wrogą wolności osobistej.
Owa nominacja powinna uzmysłowić wszystkim tym, którzy wciąż tego nie rozumieją, w jaki sposób globalny komunizm może błyskawicznie i nieodwracalnie zrujnować dzisiejszy świat. Otóż wystarczy, żeby istniała w nim szemrana, pokątnie działająca organizacja, która mimo swego podejrzanego statusu rości sobie prawo do wywierania globalnego wpływu, i żeby poszczególne reżimy „narodowe” w sposób skoordynowany i regularny wdrażały jej rzekomo apolityczne, „eksperckie” zalecenia, choćby i najczystszym wzorcem ich sumiennej implementacji były miejsca takie jak ChRL. Wówczas komunizm wszechobecnych „behawioralnych szturchnięć” może w najlepsze rujnować świat, podczas gdy większość jego ofiar pozostaje ślepa na jego wpływy, wymawiając się tym, że przecież nigdzie w zasięgu wzroku nie powiewa flaga z sierpem i młotem.
Podsumowując zatem i do znudzenia powtarzając: nigdy dotąd świat nie potrzebował równie pilnie globalnej rewolucji antykomunistycznej. Rewolucji prawdziwie skutecznej, a więc odbywającej się nie na poziomie polityczno-partyjnym, tylko na poziomie osobistym i duchowym, domagającym się wyrugowania ze swojego życia i najbliższego otoczenia wszelkich śladów komunistycznych i komunoidalnych nawyków – w tym przede wszystkim tych nieoczywistych, podświadomych i behawioralnie uwarunkowanych. Tylko wówczas bowiem ludzie dobrej woli będą mogli mieć pewność, iż należycie dbają o swoją wolność wewnętrzną – czyli o niezawodny punkt oparcia pozwalający zachować trzeźwość i czujność nawet w obliczu komunistycznego walca, który na poziomie systemowym może zatrzymać już wyłącznie opatrznościowy cud. Wtedy, niezależnie od zewnętrznych okoliczności, owa kluczowa kontrrewolucja będzie mogła zwyciężyć mnóstwem indywidualnych triumfów – a w ostatecznym rachunku liczy się tylko to.
Jakub Bożydar Wiśniewski