Niektórzy zdają się patrzeć życzliwie na pewną osobę z Włoch, która znalazła się właśnie w świetle politycznych reflektorów. Życzliwość ta wynikać ma z faktu, jakoby rzeczona osoba postanowiła kategorycznie utemperować zapędy brukselskich centralistów i stanowczo opowiedzieć się na rzecz odnowy najbardziej fundamentalnych, organicznych instytucji, takich jak rodzina.
Naturę osoby poznaje się po owocach, więc wydawanie przedwczesnych sądów jest niewskazane. Niemniej, gwoli zachowania roztropności, warto zdać sobie sprawę, że wzmiankowana postać jest od co najmniej roku członkinią niejakiego Aspen Institute, czyli jednego z największych „think tanków” sponsorowanych przez fundacje Gatesa, Rockefellera i Carnegiego, czyli crème de la crème instytucji o profilu maltuzjańskim i eugenicznym, czy też, używając dzisiejszej nowomowy, podporządkowanych agendzie „zrównoważonego rozwoju”. Innymi słowy, jest to środowisko tak pasujące do szumnych deklaracji „prorodzinnych”, jak pięść pasuje do nosa.
Wnioski z powyższego niechaj każdy wyciągnie sam. Warto jednak poważnie rozważyć w tym kontekście sugestię, że gwałtownie implodujący globalny system obrał kurs na równie gwałtowne stręczenie tłumom coraz to kolejnych propagandowych, pseudopopulistycznych pacynek – po to tylko, by w ramach bezinteresownego siania chaosu i destrukcji do samego końca podsycać w tłumie wiarę w polityczny mesjanizm, tzn. wiarę w to, że cokolwiek na lepsze mogą jeszcze zmienić politycy, partie, wybory czy wiecowe oświadczenia.
Tymczasem najroztropniej jest uznać, że – tak jak zawsze, ale dziś szczególnie – ludzie dobrej woli są w stanie zmienić cokolwiek na lepsze, lub przynajmniej zachować do końca to, co dobre, jedynie dzięki własnej wewnętrznej wolności i wynikającej z niej oddolnej samoorganizacji, która wszelkich politycznych mesjaszy trzyma na zdecydowany dystans. Tylko wówczas Dawidowie organicznych instytucji są w stanie pokonać Goliatów globalnej biurokracji, zachowując świadomość, że w ostatecznym rachunku liczy się nie polityczny wpływ czy rozmiar, tylko szczere, żywe i samodzielne zaangażowanie na rzecz tego, co ponadczasowo wartościowe, a czego wolnemu i godnemu człowiekowi nie jest w stanie odebrać nikt.
Jakub Bożydar Wiśniewski
Ona mówi podobne, jak bracia Kaczyńscy w 2005 roku. Innymi słowy – póki co nie ma się czym podniecać. Nota bene, w ramach „wspierania” rodzin u nas wprowadzono 500+.
Comments are closed.