Gdy o jednoczesne podpalenie wszystkich geopolitycznych beczek prochu na tym świecie starają się ci, którzy mają już tyle pieniędzy, że nie zdołaliby ich wydać nawet gdyby przyszło im żyć sto razy, i tyle władzy, że dawno gubią się już w tym, jak daleko ona sięga, a przy tym za grosz jakiejkolwiek choć minimalnie inspirującej ideologii, wówczas powinno być oczywistym, że owo podpalenie dokonuje się nie dla władzy, pieniędzy czy ideologii, zwłaszcza biorąc pod uwagę, z jak dużym prawdopodobieństwem może się ono okazać kompletnie samobójcze dla podpalaczy.
Innymi słowy, jak długo trywializuje się skoordynowane, systemowe zło poprzez próby jego ekonomizacji, politycyzacji czy ideologizacji, tak długo jest się niezdolnym do jego zrozumienia, a tym samym bezradnym w zakresie bronienia się przed jego wpływem. I, zupełnie analogicznie, jak długo trywializuje się dobro poprzez próby sprowadzania go do „zbiorowego instynktu przetrwania”, „wzajemnego interesu własnego” czy „powszechnego dobrego samopoczucia”, tak długo odbiera się samemu sobie jedyną broń, która umożliwia przejście do skutecznej kontrofensywy w obliczu bezinteresownie niszczycielskich i bałamutnych procesów, zwłaszcza tych zakrojonych na globalną skalę.
Podsumowując, kto mieczem wojuje, od miecza ginie, ale kto w skierowanym przeciwko sobie mieczu chce widzieć nożyk do listów, ten pośrednio popełnia samobójstwo, a zatem rezygnuje nie tylko z potencjalnego zwycięstwa, ale nawet z ewentualnego honoru pokonanego.
* * *
Dobroczynność jest tym bardziej osobista, im bardziej jest anonimowa; tym bardziej spektakularna, im bardziej jest dyskretna; i tym bardziej niepowtarzalna, im bardziej jest codzienna. Innymi słowy, dobroczynność tym więcej czyni świetności, im mniej uświetnia czyny.
* * *
Jeśli Lewiatan będzie pohukiwał i się srożył, ale ostatecznie nic nie zrobi, wówczas udowodni, że nie jest nienaruszalnym monolitem, któremu każdy musi się podporządkować. Jeśli natomiast zdecyduje się na siłową rozprawę, wówczas – jako instytucja powszechnie znienawidzona – wzmocni jedynie siły oporu przeciwko sobie, wywołując na tym polu potencjalny efekt domina. Innymi słowy, Teksańczycy nie mają nic do stracenia, za to wszystko do zyskania – podobnie jak inne lokalne społeczności oczekujące silnego precedensu, który da im siłę, zapał i przekonanie do otwartego i konsekwentnego wystąpienia przeciwko wszystkim innym Lewiatanom, Goliatom i wieżom Babel tego świata.
* * *
Człowiek wolny nawet w niewoli wie, że musi przezwyciężyć siebie, żeby jak najlepiej wykorzystać rzeczywistość; za to człowiek zniewolony nawet na wolności sądzi, że musi przezwyciężyć rzeczywistość, żeby jak najlepiej wykorzystać siebie.
Jakub Bożydar Wiśniewski