Lipa straciła swoje dobre imię podczas I Wojny Światowej, której działania uniemożliwiały transport herbaty. Zaczęto zastępować oryginalną herbatę podróbką z kwiecia lipowego. Od tamtych czasów to piękne drzewo przestało przywodzić na myśl Polakom twórczości Kochanowskiego, a zaczęło się odnosić do podróbek szeroko pojętych.
Lipiec kojarzył się nadal z tym drzewem o kwiatach niepozornych, ale pięknie pachnących i miododajnych. Dlaczego używam czasu przeszłego? Bo myliłam się twierdząc, że wiosna w tym roku przyszła o miesiąc wcześniej. Przyszła o dwa miesiące wcześniej. Lipy zakwitły już w maju. „Klimatyści’ tego nie zauważyli, albo nie mają pomysłu, jak ten fakt wykorzystać. Mogliby ogłosić, że lipy zrywają z dotychczasową fotosyntezą i przestają uwalniać tlen do atmosfery. To jednak niebezpieczna podpowiedź, bo unijni biurokraci mogliby lipom zgotować taki sam los, jak wcześniej Puszczy Białowieskiej, zostawionej na pastwę kornika. Tym razem dyrektywa mogłaby dotyczyć masowej wycinki drzew pod pretekstem walki o klimat.
Takie nabijanie w butelkę, to tylko podpowiedź krętaczom drobnego sortu, bo prawdziwe lody kręci się z Brukselką. Kto tam ma dojście, może wymyślić super bzdurę, którą unijni biurokraci przyklepią i zaimplementują. Koszt wprowadzenia zakrętek na uwięzi i dostosowania linii produkcyjnych to podobno 8,7 mld euro! Do tego branża już dziś musi płacić rocznie 3 mld opłaty. Unijne Bizancjum jest kosztowne. Nic dziwnego, że na strategie wspólnych systemów obronnych może wydać jedynie 1,5 mld euro. Nakrętki są ważniejsze, bo, jak sama nazwa wskazuje, nakręcają „prawdziwy” biznes.
Małgorzata Todd
Autorka prowadzi swojego bloga Internetowy Kabaret