Powódź, która dotknęła mieszkańców wielu miast i miejscowości Dolnego Śląska to nie tylko tragedia dla tysięcy ludzi, którzy stracili swoje majątki, a niektórzy także swoich bliskich – choć ten aspekt tego, co się wydarzyło, jest chyba najważniejszy. Ale to także lekcja z wydolności państwa w czasie kryzysu, na które Polacy, również ci z Dolnego Śląska, płacą horrendalne podatki. I oczywiście to także okazja ku temu, by politycy tradycyjnie poszturchali się po szczękach, obwiniając się nawzajem o sprawstwo. Dla wyznawców „religii klimatyzmu” to zaś świetny moment do tego, by trwać w swej wierze.
Znając realia III RP, kwestia tzw. „zmian klimatycznych zawinionych przez człowieka”, stanie się głównym motywem popowodziowych debat, a odpowiedzialność prawną za „opieszałość”, „zaniedbania” itp., poniosą co najwyżej jakieś płotki. Uczciwa debata na temat wydolności aparatu państwowego, tego czy zdał on egzamin, czy – mówiąc górnolotnie – państwo zareagowało jak należy, raczej nam nie grozi. Polityczne połajanki już tak.
Podczas gdy premier Donald Tusk i prezydent Andrzej Duda, prześcigając się w obietnicach, przed kamerami TV toczą ze sobą „pojedynek na miny”, zwykli Polacy niosą powodzianom pomoc „od serca”. Poniżej publikujemy serię zdjęć z Lądka Zdroju. Ich autorem jest p. Tomasz Górzyński, uczestniczący w akcji pomocy dla powodzian, który zechciał nam je udostępnić. Jak twierdzi, to co zobaczył w Lądku to stan niczym po wojennej pożodze. A w Kłodzku jest ponoć jeszcze gorzej.
Niech poniższa fotorelacja z Lądka Zdroju wystarczy za dalszy komentarz (foto. Tomasz Górzyński).