Foto. pixabay.com

O uwiądzie intelektualnym danej epoki świadczy nie to, że żyjący w niej samozwańczy opiniotwórcy nie są w stanie wymienić żadnych „ważkich”, „zajmujących” czy „perspektywicznych” tematów, ale to, że wszystkie wymieniane przez nich tego rodzaju tematy budzą wśród szerszego społeczeństwa w najlepszym razie znudzoną obojętność, a w najgorszym razie podszyte irytacją zniechęcenie. Trudno zaś w tym kontekście o bardziej sztandarowy przykład niż sałatka słowna, której nieodzowne składniki to „zrównoważony rozwój”, „walka z globalnym ociepleniem”, „sztuczna inteligencja” czy „różnorodność i inkluzywność”. Innymi słowy, o uwiądzie intelektualnym danej epoki świadczy to, że kwestie, które mają w niej pełnić rolę „melodii przyszłości”, kojarzą się większości wyłącznie z kompletnie wyświechtaną paplaniną już i tak o wiele za długo trwającej teraźniejszości.

* * *

Najpodstępniejszym wynalazkiem oligarchów jest „demokracja przedstawicielska”, najpodstępniejszym wynalazkiem plutokratów jest „państwo opiekuńcze”, najpodstępniejszym wynalazkiem idiokratów jest „powszechne szkolnictwo”, a najpodstępniejszym wynalazkiem pornokratów jest „polityczna poprawność”.

* * *

Najbardziej optymistyczną rzeczą, jaką można powiedzieć o wszechobecnej tandecie i jałowiźnie dzisiejszej epoki, jest to, że daje ona człowiekowi bezprecedensową szansę definitywnego uświadomienia sobie, że zbawienia nie może on oczekiwać ani od polityki, ani od technologii, ani od bogactwa, ani od narodu, ani od natury, ani od sztuki, ani od „wolnej miłości”, ani od substancji psychoaktywnych, ani od żadnych innych pseudomesjańskich miraży, które potrafiły porywać tłumy w czasach minionych. Podobna świadomość jest zaś kluczowym przewodnikiem umożliwiającym ominięcie niezliczonych ślepych zaułków, a tym samym rozmyślny wybór tej jedynej drogi, która nie kończy się żadnym z nich.

* * *

Gdy człowiek całkowicie traci zdolność rozpoznawania prawdy, dobra i piękna, jej odzyskanie może mu umożliwić jedynie nieunikniona konfrontacja z tak rozzuchwalonymi formami fałszu, zła i brzydoty, że rozkazują mu one oddawać sobie cześć pod swą zupełnie jawną postacią.

* * *

Uczciwe i cenne ostrzeżenia można najłatwiej odróżnić od ich bałamutnych atrap na tej podstawie, że te pierwsze dotyczą konkretnych przywar, którym może bezpośrednio zaradzić ostrzegany, podczas gdy te drugie dotyczą mgławicowych straszaków, które domagają się od ostrzeganego złożenia hołdu lennego wobec swoich samozwańczych świeckich zbawców. Stąd szczególnie warto wysłuchiwać dziś np. wszystkich tych, którzy ostrzegają przed intelektualnym lenistwem, moralnym tchórzostwem i duchową letniością – i warto mieć się na szczególnej baczności np. przed tymi wszystkimi, którzy straszą „mową nienawiści”, „systemową dyskryminacją” i „zmianami klimatu”.

* * *

Kto dąży do doskonałości, ten ma sporą szansę zostać ponadprzeciętnym. Kto dąży do ponadprzeciętności, ten prawdopodobnie będzie dostateczny. Kto zaś dąży do dostateczności, ten najpewniej będzie marny. Uczciwe dążenie do doskonałości to nie próżna pogoń za zaszczytami, tylko bezwzględna wojna wydana tandecie.

* * *

Infantylizm to połączenie ckliwości, tandety, roszczeniowości i samozadowolenia. Jako taki promuje on bezmyślność uważającą się za innowacyjność, frywolność uważającą się za emancypację i pstrokaciznę uważającą się za urokliwość. Jest on zatem finalną i najbardziej autodestrukcyjną formą buntu przeciw rzeczywistości: nie tyle dążącą do obalenia odwiecznego porządku, ale kompletnie niezdolną do uświadomienia sobie, czym taki porządek miałby być. Innymi słowy, jest to nie tragedia totalnej rewolucji, ale farsa totalnego dziecinnego dąsu, który nie ma najmniejszych szans na wykrzesanie z siebie jakiegokolwiek rewolucyjnego potencjału, obalając tym samym nie rzeczywistość, ale wszelki swój z nią kontakt.

Jakub Bożydar Wiśniewski