Na początku zdziwienie – mnóstwo ludzi w holu, istny tłum. Myślę sobie – organizacyjny zgrzyt – z jakiegoś powodu nie wpuszczają na salę. Tymczasem okazuje się, że sala jest już pełna, a ci co w holu, po prostu nie mieszczą się. Jakoś udaje mi się przecisnąć do sali głównej. Tłumy – myślę, że ok. 400 osób…
Prowadzący udziela głosu posłowi Grzegorzowi Płaczkowi. Gdy mówi o Mentzenie, momentami wydaje mi się, że mówi o Leninie. „Sławek to…”, „Sławek tamto…”. „Gdy przyszła powódź i gdy politycy pojechali na Dolny Śląsk robić sobie zdjęcia na wałach, Sławek powiedział: Ja tak nie zrobię! A co zrobił? Przekazał z własnej kieszeni 50 tysięcy złotych na powodzian. Tak powinien zrobić prezydent RP”.
Po pośle Płaczku głos zabrał poseł Konrad Berkowicz. Opowiadał dowcipy, głównie z podtekstem seksualnym. W sumie dobrze, że nie zabrałem ze sobą 14-letniej córki…
Wreszcie przemówił „Sławek” czyli kandydat Konfederacji na prezydenta RP, Sławomir Mentzen. Opowiadał o sprawach ważnych i trudno było się z nim nie zgodzić. Przejechał się po Tusku, skrytykował stan polskiej armii, zauważył, że jesteśmy frajerami w relacjach z Ukrainą… Powiedział, że zapoznał się z tajnym raportem NIK o kondycji polskiego wojska, ale nie może tego ujawnić, bo „tajne”. Dodał zarazem, że na pewno raport ten znają obce służby i że skandalem jest, że nie znają go Polacy. Cóż, możemy się tylko domyślać, że w przypadku jakiejkolwiek agresji na Polskę („Sławek” obstawia, że jeśli ktoś nas zaatakuje to na pewno będzie to Rosja) jesteśmy w stanie bronić się tylko przez 3 dni, potem zaś musimy poprosić agresora o to, by dał nam rok czasu przerwy na to, byśmy mogli przez ten rok wyprodukować amunicję, która wystarczy nam na kolejne 3 dni…
Czasu na zadawanie pytań przez publiczność nie przewidziano. Taką widać konwencję spotkań opracowano. Całość nie trwała chyba nawet jednej godziny…
Parę słów podsumowania…
Sławomir Mentzen, bez wątpienia ma elektorat negatywny wewnątrz Konfederacji. Są to głównie sympatycy Grzegorza Brauna. Przypuszczam jednak, że jest to margines, nisza – dość aktywna i głośna na tzw. portalach społecznościowych typu Twitter – jednak bez większego przełożenia na realne życie. Janusz Korwin-Mikke, który nawet w czasach swojej świetności nie przeżywał chyba takich oblężeń jak Mentzen, nie zmieni biegu wydarzeń. Nie zmieni go także Sebastian Pitoń czy Sebastian Ross. „Sławek” prawdopodobnie kompletnie nie przejmuje się tymi atakami. Jest niesiony przez tłumy, które zjawiają się na jego wiecach (skoro w moim mieście tak było, jest tak pewnie również w innych miastach). Konwencja spotkań – krótkie speeche bez możliwości dialogu mają zapewne na celu to, by trudnymi pytaniami nie psuć kandydatowi Konfy na prezydenta dobrego samopoczucia. I – ogólnie – nie psuć atmosfery triumfu, który podsycają obecne na spotkaniach tłumy.
Dlatego trzeba ponownie przemyśleć strategię: nadal trzymać się przeświadczenia, że „Sławek” jest sterowany przez jakieś tajemne siły, że jest tylko figurantem Wiplera itp., czy też zacisnąć zęby i mimo wszystko poprzeć go w wyborach. Ci, którzy liczą, że Mentzen zrezygnuje z kandydowania na rzecz np. Ewy Hernik-Zajączkowskiej, powinni raczej wyzbyć się tych złudzeń. „Sławka” niosą tłumy i dla niego jest to paliwo, które wyklucza nawet najmniejszą myśl o rezygnacji.
Owszem, wszystkie zarzuty kierowane pod adresem Mentzena przez jego krytyków mogą być prawdziwe, słuszne, zasadne. Owszem, również kandydatura Grzegorza Brauna, którego Mentzen, do spółki z Wiplerem, po chamsku publicznie dezawuował po akcji z gaśnicą, może być zdecydowanie lepsza niż kandydatura „Sławka”. Ale prawda wygląda tak: tydzień wcześniej byłem na spotkaniu z Grzegorzem Braunem – w tej samej sali, w tymże samym Piotrkowie Trybunalskim. Frekwencja 5-6 razy mniejsza. Takie są, niestety, fakty.
Celem tego tekstu nie jest sugerowanie czegokolwiek, zwłaszcza że sam jestem w trudnym, przedwyborczym, położeniu. Po prostu byłem na spotkaniu z kandydatem Konfederacji na prezydenta III RP. I takie mam spostrzeżenia, którymi dzielę się z Wami.
Paweł Sztąberek