Nowonarodzonego Zbawiciela powitali mędrcy (czyli ci, którzy poznali prawdę dzięki uczciwej intelektualnej pracy) oraz prostaczkowie (czyli ci, którzy poznali prawdę dzięki szczerej intelektualnej pokorze). Nie powitali go natomiast ani ignoranci (czyli ci, którzy w swym lenistwie nie dbają o prawdę), ani „inteligenci” (czyli ci, którzy w swej pysze dbają jedynie o pozór prawdy). Innymi słowy, powitali go ufający, że prawda ich wyzwoli, natomiast nie powitali go chcący wyzwolić się od prawdy bądź też przekonani, że to oni wyzwolą prawdę. Stan ten trwa po dziś dzień – z tą jedynie różnicą, że ci pierwsi nie muszą mieć już jakichkolwiek wątpliwości, zaś ci drudzy nie mają już żadnych wymówek.
* * *
Jak odróżnić oryginał od falsyfikatu? Otóż oryginał jest „jeden, święty, powszechny i apostolski”, podczas gdy falsyfikat jest „ekumeniczny”, „dialogujący”, „inkluzywny” i „synodalny”. Zdolność odróżniania jednego od drugiego jest przy tym o tyle kluczowa, o ile falsyfikat rozpanoszył się zuchwale w przestrzeni zajmowanej przez oryginał, w związku z czym są one obecnie fatalnie wymieszane – jak pszenica i kąkol.
Pszenica ulega jednakże oddzieleniu od kąkolu tym wyraźniej, im bardziej ten drugi staje się zuchwale wybujały, pozornie dominujący i arogancko bezceremonialny – grunt zatem, żeby owej wybujałości, arogancji i pozornej dominacji nie wziąć za przejaw opatrznościowej pomyślności czy rozwojowego wigoru.
Wręcz przeciwnie: należy tym bardziej zdać sobie w tym kontekście sprawę, że widzi się przejawy przyspieszonego opadania masek i rezygnowania z dbałości o pozory, których kulminacją będzie sytuacja, gdzie wśród kąkolu nie pozostanie nikt, kto nie będzie chciał w pełni świadomie stanąć po jego stronie. W międzyczasie zaś pozostaje działać na rzecz tego, aby takich osób było w ostatecznym rachunku jak najmniej.
* * *
Trwa oddzielanie kąkolu od pszenicy, czyli ofiar infantylnego narcyzmu, które chciałyby, żeby Kościół był ckliwo-charytatywnym klubem towarzyskim, od osób świadomych tego, że Kościół, będący jedynym źródłem zbawczych sakramentów, jest szczególnie zajadle atakowany przez agentów siarkowego przegrańca, który wie, że pozostały mu czas jest bardzo krótki. Stąd ci pierwsi jedynie miotają się w obłudnym, samozadowolonym oburzeniu, częstokroć zakończonym tromtadracką ucieczką, podczas gdy ci drudzy przeciwstawiają się konkretnym postaciom i zjawiskom niszczącym Kościół od środka, samemu zachowując ścisłą dyscyplinę modlitewną i sakramentalną. Oby jak najwięcej zechciało dołączyć do tych drugich bądź wśród nich pozostać, bo to oni są, mówiąc bez jakiejkolwiek przesady, ostateczną solą tej ziemi.
Jakub Bożydar Wiśniewski