7 lipca 2009 roku w Watykanie ogłoszono trzecią encyklikę Benedykta XVI. Jej tytuł to „Miłość w Prawdzie”. To encyklika społeczna, diagnozująca kondycję współczesnego świata i człowieka. Papież punktuje zagrożenia jakim musi stawić czoła człowiek w XXI wieku zwłaszcza w dobie kryzysu. Dla następcy św. Piotra kryzysem nie jest jednak niewydolność banków i problemy gospodarcze.
„Miłość w Prawdzie” to encyklika wielowątkowa, ujmująca sprawy świata przez pryzmat globalizacji. W jej świetle Benedykt przeprowadza analizę trzech czynników określających rozwój obecnego świata: ekonomii, nauki oraz środowiska naturalnego. Odnosi działania państw i jednostek wobec każdego z tych trzech determinantów. Diagnoza nie jest optymistyczna, ale Papieżowi nie brak nadziei i wiary w ludzkość.
Punktem wyjścia do swoich rozważań Benedykt uczynił encyklikę „Populorum Progressio” Pawła VI sprzed 42 lat. Poprzednik Benedykta pisał o zmieniającym się po wojnie świecie i domagał się prawa do rozwoju krajów ubogich, często wychodzących z kolonializmu, a także sprawiedliwszego rozdziału bogactw wytwarzanych przez kraje rozwijające się.
Z tym wyzwaniem zdaniem obecnego Papieża ludzkość sobie nie poradziła. Nie mogła sobie poradzić, bo w dużej mierze zagubiła się w egoizmie, który hamuje jakikolwiek rozwój nakierowany na dobro wspólne. To ważne stwierdzenie, bo w mojej ocenie problem globalnego samolubstwa i skrajnego indywidualizmu to kluczowe przesłanie tej encykliki. Egoizm i brak odpowiedzialności przewijają się na 53 stronach encykliki bardzo często.
W odniesieniu do ekonomii nie pozwalają one człowiekowi w pełni otworzyć się na problemy inne niż jego własne. To zaś sprawia, że w świecie „nadal trwa skandal niewiarygodnych nierówności”, a korupcja i bezprawie są obecne zarówno w zachowaniach podmiotów ekonomicznych i politycznych krajów bogatych jak i w krajach ubogich.
To co jest jednym z głównych wyróżników tej encykliki to próba stworzenia innych metod działania w dobie globalizacji. Samego procesu Papież nie kontestuje, znajduje w nim pozytywy. Pozwoliła ona miliardom ludzi na wyrwanie się z ubóstwa. Ale pozostawiła też na świecie wiele obszarów nędzy i jeśli rządzący nie porzucą dotychczasowej logiki globalizacji, to walka z tym ubóstwem nigdy się nie uda. Dlatego też problemy, o rozwiązanie których zabiegał Paweł VI 40 lat temu nie zniknęły, choć świat od tego czasu jest dużo bogatszy.
Mówiąc o globalizacji Benedykt XVI proponuje raz jeszcze przemyśleć rolę władzy państwowej we współczesnym świecie. Choć globalizacja skutkowała ograniczaniem kompetencji rządów i przenoszeniem ich na poziom transnarodowych organizacji, to jednak walka z kryzysem nie może się obejść dużego zaangażowania ze strony rządów. Muszą się one ponownie upomnieć o narzędzia, dzięki którym mogłyby kontrolować te procesy. Jednak gro tego zaangażowania winno iść na ochronę ludzi. To człowiek jest podmiotem wszelkich działań, także ze strony wielkiego biznesu. To on bowiem wypracowuje zysk.
Tym samym Benedykt odrzuca absolutyzowanie zysku. Przykładem krytykowanego przez siebie postępowania czyni choćby praktykę przenoszenia produkcji w te rejony świata, gdzie siła robocza jest najtańsza. To bowiem odbywa się kosztem tych, którzy w wyniku takiego działania są zwyczajnie porzucani. Wielki kapitał, choć tak często mówi o etyce – co zauważa Papież – to jednak nie zawsze chce mieć jakiekolwiek zobowiązania wobec konkretnego człowieka. Tymczasem bez takiego związku chwalenie się etycznymi standardami nie będzie miało sensu większego niż tylko marketingowy. Jest to też papieska przestroga przed tym, by działań antykryzysowych nie rozpoczynać z definicji od redukcji zatrudnienia.
Gdyby tak się jednak stało, to zawsze będziemy mieli do czynienia z degradacją człowieka i marnotrawstwem energii społecznych. – „Chciałbym przypomnieć wszystkim, a zwłaszcza rządzącym zaangażowanym w nadanie nowego kształtu ładowi ekonomicznemu i społecznemu w świecie, że pierwszym kapitałem, który należy ocalić i docenić jest człowiek, osoba, w swojej integralności. Człowiek bowiem jest twórcą całego życia gospodarczo – społecznego, jego ośrodkiem i celem” – pisze Ojciec Święty.
Papież nie krytykuje kapitalizmu. Chce go jednak naprawić wszczepiając mu jak najwięcej moralności. Przeprowadza wywód tłumaczący, dlaczego poszanowanie człowieka jest tożsame z racjami ekonomicznymi. System nie będzie się rozwijał wykluczając po drodze kolejne ludzkie elementy. Jeśli będzie niemoralny, to stanie się niewiarygodny i nieakceptowany.
W tym świetle obecny kryzys ekonomiczny to konsekwencja drogi jaką wybrał świat. Tę konsekwencję Benedykt wyjaśnia niemal od początku pontyfikatu. Lawina kryzysów doprowadziła do obecnego. A że poprzednie były niedostrzegalne? Może największym kryzysem świata jest to, że zapomniał o moralności i dobru wspólnym?
Ludzkość zgubiła etyczną busolę w postaci chrześcijaństwa, więc nic już nie mogło powstrzymać jej przed niczym nieskrępowaną chciwością oraz hiperkonsumpcją bez ograniczeń i bez odpowiedzialności. W tym sensie kryzys w ogóle nie dziwi Benedykta. Stwarza mu za to okazję, by raz jeszcze zawołać o zgubnym wpływie egoizmu i samolubności. Człowiek nie może żyć z poczuciem, że wszystko mu się należy.
Właśnie przemyślenia Papieża o wyborze przez człowieka grzechu i w konsekwencji tego popychania świata w przepaść wydaje mi się najoryginalniejszą częścią tej encykliki.
Według Benedykta człowieka gubi jego dzisiejsze przeświadczenia o samowystarczalności i odrzucenie własnej niedoskonałości i naturalnych ograniczeń, a także wyrugowanie moralności z przestrzeni publicznej. W swojej encyklice Benedykt pisze do człowieka XXI wieku, choć wiernego świeckiego to często hedonisty.
Dlatego w pewnym momencie swoich rozważań ludzki dramat chce zobrazować wyłącznie przez aspekt ekonomiczny. – „Przekonanie człowieka o tym, że potrafi usunąć zło obecne w historii jedynie dzięki własnym działaniom, skłoniła go do zrównania szczęścia i zbawienia z nieodłącznymi formami dobrobytu materialnego i działania społecznego. Następnie przekonanie o konieczności autonomii ekonomii, która nie powinna akceptować wpływów o charakterze moralnym, doprowadziło człowieka do nadużywania narzędzia ekonomicznego nawet w sposób niszczycielski”.
Tak, to człowiek, jego wybory i pycha, a nie jakieś ogólne abstrakcyjne prawa ekonomii wywołały obecny kryzys – zdaje się mówić Benedykt. A skoro tak, to nie da się tego naprawić bez powrotu do tradycyjnego ładu etycznego.
Rozwój ludzki widzi Papież wielowątkowo. To nie tylko miłość, ale i prawda. A prawdę objawia wiedza. W epoce stawiającej na kult wiedzy jest ona paradoksalnie w ocenie Papieża zagrożona. Dramatem społeczeństw jest zamykanie się na poznanie metafizyczne.
W jaki sposób można dzisiaj pomóc człowiekowi – pyta Benedykt – nie dostrzegając jego potrzeb duchowych? I tak samo jak człowiek zepsuł ekonomię, tak samo przyczynia się do fałszowania prawdziwego poznania. Następca św. Piotra kwituje to następująco: – „Zbytnia wycinkowość wiedzy, zamykanie się nauk humanistycznych na metafizykę, opór w dialogu nauk z teologią, szkodzą nie tylko rozwojowi wiedzy, ale także rozwojowi narodów, ponieważ kiedy ma to miejsce, trudniej jest dostrzec całe dobro człowieka w różnych wymiarach, jakie je charakteryzują. Rozszerzenie naszej koncepcji rozumu i posługiwania się nim  jest nieodzowne, aby odpowiednio wyważyć wszystkie pojęcia związane z kwestią rozwoju i rozwiązania problemów społeczno – ekonomicznych”.
I wreszcie środowisko naturalne. Być może niektórych zdziwi, że Papież w ogóle poświęca mu uwagę i w dodatku pisze o nim z wielką sympatią. Jest jednak Benedykt XVI ekologiem, bo widzi w naturze boskie stworzenie. Ale to stworzenie jest integralne i obejmuje człowieka i naturę – zawsze jednak dokładnie w takiej hierarchii.
Nigdy więc nie będzie Benedyktowi po drodze z ekologicznymi terrorystami, a oficjalna walka o przyrodę może się odbywać z przemilczeniem papieskiego głosu. Komplementując naturę autor encykliki nie przepuszcza okazji, by zastanowić się nad brakiem logiki współczesnego świata. Nie godzi się na to by z jednej strony wzywał on do poszanowania środowiska naturalnego, podczas gdy z drugiej strony tworzy ustawodawstwo i zachowania, które nie szanują człowieka, mowa choćby o aborcji i eutanazji.
Choć Benedykt nie szczędzi współczesności ciosów, to jednak pozostaje optymistą. Skoro bowiem uczynienie z ekonomii głównego odnośnika swoich zachowań i recepty na szczęście rozpada się na naszych oczach, a do poznania ludzkiego wnętrza nie wystarcza psychologia i neurologia, to jako Papież nie może dać on oryginalniejszej odpowiedzi ponad tą, że należy skierować się ku chrześcijaństwu. Stwierdza, że „Kościół nie ma do zaofiarowania technicznych rozwiązań i jest jak najdalszy od mieszania się do rządów państw”. Może tylko otoczyć człowieka miłością i mówić o nim prawdę.
Dominik Wójcicki
Źródło: http://wojcicki.salon24.pl/

3 KOMENTARZE

  1. Witam.
    Chcę od razu zadeklarować, że nie jest to recenzja encykliki, ani tym bardziej próba polemiki. Chciałbym natomiast rozwinąć pewien wątek. Otóż: przyjmując, że rządy mają włączyć się w większym stopniu w walce z kryzysem (jak rozumiem ekonomicznym), należałoby przyjąć, że musiałyby otrzymać jeszcze więcej narzędzi sprawowania władzy, kosztem jednostki. W tzw. demokracji zawiera się to w pojęciu – przepraszam za wyrażenie – „sprawiedliwość społeczna”. Stoi ona w jaskrawej sprzeczności z podstawami wiary chrześcijańskiej! Gdy raz wejdzie się na tę drogę, trudno z niej zawrócić.
    Przykładem są przymusowe ubezpieczenia społeczne, będące w założeniach socjalistów sposobem rozwiązania problemu utrzymania seniorów, szczególnie tych bezpotomnych. W konsekwencji rodzi się zdecydowanie mniej dzieci, rodzina umiera (vide Szwecja), a system skazany jest na nieuchronne bankructwo. Aby przedłużyć jeszcze jego agonię, wprowadza się (na razie nieśmiało) eutanazję. Tak czy inaczej moralnie cofamy się do głębokiego barbarzyństwa.
    W czasach cywilizowanych formę pomocy biedniejszym lub potrzebującym nazywało się jałmużną, przy czym nie było to słowo o zabarwieniu pejoratywnym. Było czymś więcej niż tylko wspomożeniem materialnym, było aktem miłosierdzia, nawiązaniem bezpośredniej relacji pomiędzy obdarowującym a obdarowanym. Stanowiło z jednej strony dogmat moralny, z drugiej stwarzało możliwość rozwiązywania problemów egzystencjalnych u źródeł. Dlatego też jałmużna obok modlitwy i postu została uznana przez Jezusa jako jeden z trzech głównych filarów życia duchowego.
    I chyba, do powrót na łono cywilizacji zachęca w encyklice i modli się o to nasz Papież.
    Pozdrawiam

  2. Z pozycji wyłącznie ekonomicznych, z punktu widzenia czystości idei wolnorynkowej, encyklika ma zapewne kilka słabych punktów. Ot, choćby zastrzeżenia papieża do przenoszenia firm do krajów, gdzie jest tańsza „siła robocza”. Warto się zstanowić, czy to rzeczywiście źle, czy może jednak dobrze… Jednak trzeba pamiętać, że Kościół patrzy na zagadnienia ekonomiczne z pozycji moralności. I słusznie piętnuje te ludzkie postawy, które łamią zasady współżycia międzyludzkiego, również na gruncie działań gospodarczych, postawy, które oddalają ludzi od łaski zbawienia. Rynek to stan dany człowiekowi i to nie rynek zawodzi, lecz człowiek, który często na nim się zatraca, jeśli np. nie przestrzega Bożych przykazań.

  3. Odejście ludzi od zasad wolnego rynku jest sprzeniewierzeniem się prawom wpisanym przez Boga w ludzką naturę. Podstawowe prawo popytu i podaży ustalające ceny jest prawem naturalnym!

Comments are closed.