Historię człowieka można rozpatrywać jako stopniowe wyzwalanie się z ciągłej niepewności i lęku przed niespodziewanym pojawieniem się nieznanego, niszczącego, misternie przygotowanego planu.
Nieustająco rekonstruujemy sposoby reakcji otoczenia na nasze działania, a planując je szacujemy stopień pewności zaistnienia ciągu zdarzeń. Instynktownie wyłapujemy wszystko to, co nie daje się osadzić w sieci powiązań nakładanych przez nas na otoczenie w akcie nie zawsze świadomego rozumienia. One to z jednej strony intrygują swoją tajemniczością, z drugiej przeraża nas ich nieprzewidywalność. Gdy zaplanowane działanie nie osiąga celu, musimy założyć istnienie tajemniczego czynnika współdziałającego, kapryśnej siły sprawczej, która skutecznie ukrywa przed nami swe istnienie. Niektórzy racjonalizują niepokój stąd wypływający, wyliczając prawdopodobieństwo wystąpienia, wtedy wynik staje się składową wiary, że coś wystąpi lub nie. Sieć zrekonstruowanych związków może być gęsta, wtedy ilość zadziwiających nas zdarzeń będzie bardzo duża, lub rzadka, gdy nasza wrażliwość na bodźce jest z jakichś powodów przytępiona( np.: debila nic nie zadziwia). Z ilością odkrywanych reguł rośnie ilość rejestrowanych wyjątków – o ile jesteśmy otwarci na ich postrzeganie – i to one zmuszają nas do odkrywania nowych zależności.
Głównym motorem działania jest świadomość, iż istnieje sposób na poprawę stanu w którym aktualnie jesteśmy. Gdy nasilenie uczucia dyskomfortu zwiększa się, a brak pomysłu na jego usunięcie, to włączają się wewnętrzne mechanizmy ucieczki od przykrej sytuacji opisywane w psychologii. Stopień pewności dramatycznie maleje, gdy próbujemy oddziaływać na zachowanie innych. O ile materia w niezmiennych okolicznościach zachowuje się w sposób całkowicie przewidywalny i powtarzalny to w przypadku człowieka tej pewności już nie mamy. Bowiem interakcja człowieka z otoczeniem zależy od wewnętrznego filtru wytwarzającego indywidualne skale wartości.
Dla każdego celu, można wyznaczyć kilkanaście dróg doń prowadzących. Dlatego z zachowania innych nie potrafimy odtworzyć jednoznacznie jego motywów ( rzeczywistych celów). Im większa wiedza tym mniej schematyczne będą reakcje zarówno co do wyboru celów (wybór substytutów) jak i sposobu ich osiągania. Prawdą jest, że każdy z nas zaskoczony, zadziała schematycznie, odruchowo, bo nie było czasu na przemyślenie. Ale ze wzrostem wiedzy ilość alternatywnych sposobów radzenia sobie w działaniu rośnie, bo rośnie ilość uświadomionych zależności elementarnych, które składamy w nowe ciągi działań pośrednich (to nie tylko ilościowy wzrost procesów okrężnych). Wyciągając wnioski z danych statystycznych zapomina się o tej różnicy.
Zakład pogrzebowy z dużą pewnością zamawia ilość trumien mimo, że nie wie kto będzie jego klientem (pomijamy epidemie i katastrofy). Natomiast sprzedawca luksusowego produktu, zdany jest na kaprysy mody i nie może wyciągać żadnych wniosków z danych statystycznych. Za pierwszym stają prawa biologii, za drugim kaprys klienta. Podobna różnica wystąpi między planem jednostki a planem przedsiębiorstwa. Jednostka dopasowuje posiadane zasoby do względnie przewidywalnych potrzeb w przyszłości, pozostawiając sobie rezerwę na zdarzenia nieprzewidziane. Natomiast przedsiębiorca musi założyć w ciemno reakcję konsumentów na jakość i cenę jego wyrobów, w kontekście dających się przewidzieć działań konkurencji, a nadto opracować scenariusz na wypadek zdarzeń mało prawdopodobnych, ale możliwych (kalkulacja ryzyka). Hayek wykazał istnienie wiedzy rozproszonej, która mówi, że jedynie jednostka potrafi zoptymalizować wybór w odpowiedzi na okoliczności powstałe w danym miejscu i czasie. Po burzliwym okresie weryfikacji trafności tej hipotezy (różne wersje socjalizmów), rządy zrezygnowały z metod centralnego planowania w zakresie indywidualnej konsumpcji – pozostało planowanie tzw. konsumpcji zbiorowej. Ale obecnie, gdy szybkie przekazywanie i przetwarzanie niewyobrażalnych ilości informacji jest wykonalne, może powrócić pokusa zbierania szczegółowych danych o przyszłych planach każdego z nas, co po przetworzeniu pozwoliłoby centralnie planować optymalne alokacje zasobów. Już wyobrażam sobie jak wyliczane będą oszczędności na nietrafionych inwestycjach, marnowanych zapasach przewyższających faktyczny popyt i likwidacji cyklicznych kryzysów.
Uprzedzam – nic z tego! Trzeba bowiem wziąć jeszcze pod uwagę fakt, że nasze zachowania zwykle różnią się w większym lub mniejszym stopniu od tego, co zaplanowaliśmy wcześniej. Nasze plany ciągle modyfikujemy dostosowując je do warunków, które aktualnie się stają, bo każdy z nas stara się osiągnąć wyznaczone cele po najniższych możliwych kosztach. A więc decyzje planisty będą zawsze spóźnione w stosunku do indywidualnie dokonanych wyborów. Nasz plan zakłada jakąś hierarchię wartości w przyszłości, a to jest zawsze najmniej prawdopodobny element planu.
Współczesna ekonomia ciągle nie rozwiązała problemu „użyteczności uogólnionej” wynikającej z faktu, że wybieramy zawsze agregaty dóbr w relacji do naszych dochodów i nie istnieje prosta zależność która mówiłaby nam w jakich proporcjach zmieniać się będzie udział dóbr w agregatach w odpowiedzi na zmianę dochodu.
Władzy nie pozostaje nic innego jak tylko, wymuszać stosowanie się do pożądanych wzorców konsumpcji i bezkompromisowo walczyć z zachowaniami nonkonformistycznymi. Wzrost podatności na manipulację w społeczeństwie warunkuje pomyślność zarówno wielkiego przemysłu jak i rządzących elit.
Wielu uzna, że jest to jakiś sposób na zwiększenie zakresu szczęśliwości, bowiem większość bez idoli prowadzących ich za rączkę byłaby bezradna niczym dziecko we mgle. To prawda, tylko dlaczego do roli idoli awansują osobniki pokroju Wojewódzkiego, Palikota, Rutowicz , a w cenie jest żałosna błazenada i podglądactwo?.
Stopniowe ograniczanie wolności i wzmacnianie reakcji stadnych ma znaczenie nie tylko na poziomie jednostkowym. Po latach skutki tej polityki pojawią się, pozornie bez związku, w postaci gospodarczego upadku. Wolność, jako brak działań „ochronnych” ze strony nie tylko rządów ale i grup nacisku, to warunek konieczny dla „eksploatacji” zdefiniowanej przez Hayeka wiedzy rozproszonej. Brak przyzwolenia dla błędów i odstępstw od zatwierdzonych procedur w sferze działań realnych i przesada w dbałości o bezpieczeństwo, to zakaz podejmowania prób innego radzenia sobie z problemem, to odcięcie gospodarki od strumienia drobnych usprawnień, innowacji i zwariowanych pomysłów otwierających nowe perspektywy. Nie istnieją laboratoria i grupy ekspertów które mogłyby zastąpić mechanizm generowania wiedzy rozproszonej. Przypomina on działanie realizowane w sieciach neuronowych (dla chcących się bliżej zapoznać http://www.ai.c-labtech.net/sn/pod-prakt.html) i algorytmach genetycznych, gdzie wielowarstwowa (wystarczą trzy warstwy) struktura, drogą losowego doboru tzw. wag , uczy się rozpoznawać wzorce, oddzielać je od danych przypadkowych, znajdować rozwiązania problemów, wobec których klasyczna matematyka jest bezradna (brak funkcji ciągłych). Można założyć, że analogiczny (nieporównywalnie bogatszy w sprzężeniach zwrotnych) mechanizm do tego, który optymalizuje, drogą mutacji, funkcjonowanie organizmów żywych, działa na poziomie kumulowanej przez ludzkość wiedzy, sprawdzając nieustannie jej dopasowanie do rzeczywistych procesów i do siebie nawzajem. Ta wiedza nie przejawia się, jak uważał Judy Wanniski, w świadomych wyborach społeczeństwa, lecz stopniowo przenika do grup w formie zweryfikowanych przekonań. W tym kontekście, artykulacja półgłówka ma taką sama siłę przebicia co wytwory geniusza, jedno i drugie jest dla większości niezrozumiałe. Dlatego bywa, że te same odkrycia są dokonywane wielokrotnie nim na stałe zostaną włączone do systemu oficjalnej wiedzy.
Jak słusznie pisze Hayek, „o tym, co jest dobre czy złe, rozstrzyga ostatecznie nie indywidualna mądrość, lecz porażka grup które przyjęły błędne przekonania”- czyli nie mamy gwarancji, że przyjęte przekonanie jest najlepsze, ono tylko nie jest złe. Tak na dobrą sprawę wiedza pewna to wiedza negatywna – czyli świadomość, że coś nie da się zrobić przy pomocy danych zasobów w określony sposób.
Metoda prób i błędów, przeniesiona z poziomu indywidualnego doświadczenia, na poziom decyzji rządowych, grozi nieobliczalnymi skutkami, ze względu na swój zasięg.
Ryzyko, które należy akceptować na poziomie jednostki, bo wynika ono z jej wolnego wyboru, jest niedopuszczalne na poziomie decyzji urzędniczych bo ich skutki dotkną tych, którzy nie wyrazili na nie zgody. Jest więc jakąś paranoją praktyka karania jednostek za ryzyko jazdy bez pasów, używanie narkotyków, za otyłość itp. podczas gdy ryzykowne działania urzędników są bezkarne (nikt nie liczy, ilu ludzi umarło w wyniku ograniczeń w dostępie do leków, jakie straty w gospodarce powodowane są przez błędne projekty prawne i decyzje urzędników).
Dla zwolenników wolności, z powyższych treści wynika pewne pocieszenie, bo za sojusznika w walce o jej zachowanie mamy po swojej stronie naturę. Tak jak komunizm musiał przegrać, bo był sprzeczny z elementarnymi prawami ekonomii, tak i systemy wspierające wolność jednostki, oparte na porządku naturalnym, muszą w dłuższym okresie wygrać z totalniactwem (nie mylić z autokracją ).
Ponad 200 lat temu Bastiat w Harmoniach postawił pytania „Jest że to pewnym, że podobnie jak mechanizm niebieski, jak mechanizm ciała ludzkiego, tak również i mechanizm społeczny ulega prawom powszechnym? Jest że to pewnym że to jest całość harmonijnie zorganizowana?” Odpowiedz na nie udzielona wtedy, dopiero teraz staje się w pełni zrozumiała i bardzo, ale to bardzo aktualna (zachęcam do lektury).
Wojciech Czarniecki