Naftali Aronowicz Frenkiel, turecki Żyd z Konstantynopola, dawniej kupiec drzewny, w czasie I wojny światowej zrobił majątek na handlu bronią. Potem – jak sugeruje Sołżenicyn – był agentem sowieckiego wywiadu w Turcji, aż wreszcie przyjechał do Sowdepii, gdzie dla potrzeb GPU uruchomił czarną giełdę, skupując za sowieckie papierowe ruble złoto i kosztowności.

Tu dlaczegoś powinęła mu się noga i GPU wpakowało go do więzienia.
Wprawdzie przywieziony został na Wyspy Sołowieckie, ale oddzielony od reszty więźniów, nawet z przydzielonym ordynansem, został „kierownikiem działu gospodarczego”. Już wtedy, tzn. w roku 1927, sformułował spiżową regułę, która dotrwała niemalże do naszych czasów, a w Korei Płn. trwa nadal: „z więźnia musimy wycisnąć wszystko w ciągu pierwszych trzech miesięcy – potem nic nam po nim”.
W 1929 roku po Frenkla przylatuje specjalny samolot z Moskwy i zabiera go na spotkanie z samym Stalinem. Co tam Naftali Aronowicz opowiedział Ojcu Narodów i Chorążemu Pokoju – tego już pewnie nigdy się nie dowiemy. W każdym razie po tej rozmowie Chorąży Pokoju ustanawia go „kierownikiem robót” na budowie Kanału Białomorskiego, gdzie Frenkiel wprowadza „system kotłów” – czyli uzależnienie racji żywnościowej dla więźnia od zaliczenia go przez kierownictwo łagru do odpowiedniej grupy, czyli „kotła”. System ten służył właśnie „wyciskaniu” z niejakim udziałem samego więźnia. Najlepszy kocioł, tzw. „stachanowski”, wymagał bowiem od więźnia tak wielkiego wydatku energii na wykonanie normy, że nic nie potrafiło go zbilansować, toteż „stachanowcy”, którzy się na to nabrali, umierali najszybciej. Ale to się nie liczyło, bo oto z Moskwy przychodzi rozkaz nr 1 – „aż do końca robót proklamować nieustający szturm!” Nieustający – a więc więźniowie pracują bez odpoczynku i snu. Śmierć zbiera straszliwe żniwo, ale coraz sprawniejsze arterie „organów” dostarczają coraz to nowe transporty. Dzięki temu narkom Jagoda, co to „oko bystre ma – rękę niechybną” – 1 maja 1933 roku może zameldować Ojcu Narodów, że kanał ukończono.
Wspominam o Naftalim Aronowiczu Frenklu i bialomorskiej szturmowszczyźnie nie bez kozery. Oto w przededniu wojny zimowej z Finlandią okazało się, że na zapleczu przyszłego frontu nie ma linii kolejowej, którą można by dokonać szybkiego przerzutu wojsk i sprzętu. Chorąży Pokoju ponownie wezwał tedy Naftalego Aronowicza przed swoje zatroskane oblicze i zapytał, czy ten potrafiłby zbudować mu taką linię bodajże w trzy miesiące. Tak poważna zastawka zaskoczyła nawet Frenkla. Zadumał się głęboko, po czym odpowiedział Wielkiemu Językoznawcy, że owszem – jednakże pod warunkiem, że na budowie i w sprawach z nią związanych nie będą obowiązywały zasady ustroju socjalistycznego. I Słońce Ludzkości zgodziło się na to bez mrugnięcia okiem! Dostarczono tedy więźniów wedle zapotrzebowania, ale również – narzędzi (czego przy Kanale nie uważano za stosowne), a także żywności i wódki – bo oczywiście przez te miesiące budujący kolej więźniowie mieszkali sub Iove frigido, a w tych okolicznościach picie wódki sprzyja biologicznemu przetrwaniu.
Od tamtej pory minęło 67 lat. 18 lat temu upadł „socjalizm realny” i wszystkie kraje socjalistyczne, nie bez powodu nazywane „naszym obozem”, weszły na nieubłaganą drogę budowania „ustroju kapitalistycznego”, a ściśle mówiąc – kolejnej odmiany socjalizmu, maskowanej dla niepoznaki kapitalistyczną retoryką. Wielu komentatorów i polityków buntuje się przeciwko takiej diagnozie, wytykając jej autorom doktrynerstwo, zwane inaczej „oszołomstwem”. Obawiam się wszelako, że wydarzenia ostatnich dni diagnozę „doktrynerów” i „oszołomów” całkowicie potwierdzają. Oto Sejm, tuż przed uchwałą o samorozwiązaniu, uchwalił ustawę o organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej EURO 2012. Ustawa ta dla potrzeb budowy obiektów infrastruktury związanej z tym przedsięwzięciem przemysłu rozrywkowego, uchyla bądź zawiesza obowiązujące normalnie procedury. Krótko mówiąc – ustawa wychodzi naprzeciw żądaniom minister sportu pani Elżbiety Jakubiak, całkowicie podobnego do warunku postawionego przez Naftalego Aronowicza Frenkla Chorążemu Pokoju – by na tych budowach i sprawach z nimi związanych nie obowiązywały zasady ustroju socjalistycznego, który w innych dziedzinach i po zakończeniu programu EURO 2012 zostanie oczywiście utrzymany. Jednak, chociaż zasady ustroju socjalistycznego zostały właśnie przez Sejm uchylone, to przecież pewien socjalistyczny obyczaj z pewnością odżyje podczas realizacji inwestycji związanych z tak dużym przedsięwzięciem przemysłu rozrywkowego, jakim jest EURO 2012. Mam oczywiście na myśli szturmowszczyznę, podobną do tej, jaka wystąpiła przy budowie Kanału Białomorskiego. Oczywiście przy EURO nie będą już pracować żadni więźniowie, a organizatorem robót nie będzie też GUŁ-ag – bo nie ma u nas żadnego GUŁ-agu, tylko spółki prawa handlowego, które przekonają urzędników, żeby to właśnie im powierzyć wykonawstwo. Ponieważ, podobnie jak w przypadku Kanału Białomorskiego, również przy EURO 2012 w grę będzie wchodził prestiż Najwyższych Władz, zaś inwestycje będą finansowane głównie ze środków publicznych, a więc konkretnie niczyich, pojawienie się szturmowszczyzny wydaje się w tych warunkach nieuchronne. Im większa bowiem szturmowszczyzna, tym większe możliwości wydojenia Rzeczypospolitej. Skoro dzięki szturmowszczyźnie można było nakraść się nawet przy budowie Kanału Białomorskiego (w przeciwnym razie cóż by tam robił nasz drogi Naftali Aronowicz?), to cóż dopiero przy budowie potiomkinowskich stadionów i innych obiektów, które też będą musiały być gotowe, jeśli nawet nie na 1 maja, to na jakiś inny, świecki prazdnik?

Stanisław Michalkiewicz
(17 września 2007)
(Przedruk dozwolony wyłącznie za podaniem źródła)