Przeszło dwadzieścia lat po sławetnej „transformacji ustrojowej” w kraju, w konstytucji którego zapisana jest „społeczna gospodarka rynkowa”, za najbardziej liberalną ustawę o działalności gospodarczej uchodzi tzw. ustawa Wilczka z 23 grudnia 1988 r. Ustawa uchwalona przez Sejm PRL pod dyktando ministra przemysłu i premiera z PZPR. To doprawdy paradoks, wymownie świadczący o realiach „demokratycznego państwa prawa urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej”.

Andrzej Sadowski oraz Ireneusz Jabłoński
zwracają uwagę, że przywrócenie ustawy Wilczka byłoby wielkim krokiem w kierunku uwolnienia rynku od biurokratycznych barier działalności gospodarczej. Co ważne i ciekawe – jest ona zgodna z polskimi zobowiązaniami członkostwa w UE. Optymizm związany z ustawą Wilczka gasi nieco Robert Gwiazdowski wskazując na jej mankamenty, które pozwoliły na przywrócenie systemu koncesji i licencji a których obecnie mamy ponad 200.
Rzecz jasna ograniczanie kontroli państwa nad gospodarką to dobry kierunek. Warto jednak pamiętać, że ustawa Wilczka była przygotowana w konkretnych warunkach i jej wprowadzenie miało konkretne konsekwencje. Przede wszystkim nie wolno zapominać, że obok omawianej ustawy o wolności inicjatywy gospodarczej pojawiła się również (31 stycznia 1989) ustawa o komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych(1). Ponieważ w państwie socjalistycznym, jakim była PRL, własność środków wytwórczych należała do państwa, które dodatkowo zagwarantowało sobie wyłączność na obsadzanie partyjnymi aparatczykami przeszło 200 tysięcy rodzajów stanowisk, również w przemyśle (tzw. nomenklatura), nastąpiło uwłaszczenie członków aparatu partyjnego na państwowym majątku.
Pierwszymi, którzy na poważnie wykorzystali obie ustawy okazali się wysokiej rangi funkcjonariusze aparatu władzy. Po porażce 4 czerwca 1989 r. komitety PZPR wszystkich szczebli rozpoczęły tworzenie własnych przedsiębiorstw, których celem była dystrybucja partyjnymi kanałami państwowej własności do uwłaszczającej się nomenklatury. Wojciech Roszkowski przytaczając nazwy największych „central” podaje zarazem nazwiska powiązanych z nimi dygnitarzy i działaczy PZPR:
– Transakcja sp z. o.o – Wiesław Huszcza, Leszek Miller, Marek Siwiec, Jerzy Szmajdziński,
– Agencja Gospodarcza sp. z o.o. – Leszek Miller, Mieczysław Wilczek, Ireneusz Sekuła, Janusz Kubasiewicz,
– Spółka „Ad Novum” – przewodniczył Aleksander Kwaśniewski,
– polsko – radziecka Fundacja Nauka i Kultura – związana z Leszkiem Millerem, Aleksandrem Kwaśniewskim i Tadeuszem Iwińskim,
– Holding Bank Inicjatyw Gospodarczych (założony przez Transakcję, PZU oraz Fundację Rozwoju Żeglarstwa i Intereser) – Mieczysław Rakowski, Aleksander Kwaśniewski,
– Fundacja Kelles – Krauza – Jerzy Wiatr, Sławomir Wiatr,
– towarzystwo ubezpieczeniowe Polisa S.A. z „uprzywilejowanymi” udziałami Jolanty Kwaśniewskiej i żony Józefa Oleksego(2).
Cóż, na tym właśnie polega paradoks – słuszna idea, wątpliwe korzenie.
Michał Nawrocki
1. W. Roszkowski, Najnowsza historia Polski 1980 – 2006, Warszawa 2007, s. 97.
2. Tamże, s. 121.
Foto: PTP/PAFERE.ORG

2 KOMENTARZE

Comments are closed.