Socjaliści zgodnie dostrzegają wady rynku, które według nich wynikają przede wszystkim z charakteru jego twórców, czyli kapitalistów. Te świnie w ludzkiej skórze, patrzą rzekomo tylko na własny zysk i cały czas kombinują jak go zbudować kosztem Bogu winnych konsumentów. Skłonni są dla tego celu wykorzystać wszelkie dostępne środki, nie licząc się przy tym z jakimikolwiek zasadami etycznymi. Nikczemność kapitalistów jest głównym winowajcą nieszczęść ekonomicznych, które wpływają na tak krzywdzące nierówności społeczne.

W tym, co zostało wyżej przedstawione jest ziarnko prawdy, ponieważ gdyby wśród kapitalistów nie było świń, nie byliby oni po prostu ludźmi. Nieuczciwość pojawić się musi przy każdej kategorii człowieka, różniąc się tylko stopniem obecności. W tym miejscu należy zadać pytanie: czy można temu zjawisku zapobiec, lub chociaż je zniwelować?

Każdy z klasycznych liberałów, jak i każdy socjalista na to pytanie odpowiedzą twierdząco. To nas łączy. My jednak zauważamy pewne granice, gdy oni bezmyślnie (lub w sposób wyrachowany) je przekraczają – to nas dzieli.

Największy problem z socjalistami, to ich dążenie do abstrakcyjnej koncepcji idealnego społeczeństwa. Na drodze ku jej spełnieniu, nie chcą patrzeć na negatywne konsekwencje przyjęcia tego kierunku, czy argumenty rozsądku przeciw niemu świadczące. Najważniejszy dla nich jest ten idealistyczny cel, a wszystkie inne postulaty są odpierane jego domniemaną zasadnością i niezbitą sprawiedliwością. Niestety, skupiając na nim wzrok, nie dostrzegają lub nie chcą dostrzec błędów, jakie na tej drodze przychodzi im popełniać i które niosą za sobą niezwykle negatywne konsekwencje. Te szczegóły w zestawieniu z ideami sprawiedliwości społecznej, solidaryzmu społecznego czy bezpieczeństwa socjalnego, nie mają dla nich żadnego znaczenia. Najistotniejsze jest socjalistyczne eldorado, które można osiągnąć przy pomocy inżynierii społecznej i gospodarczej. Błąd tego założenia jest bardzo dobrze widoczny, właśnie przy podejściu do kwestii nieuczciwości kapitalistów.

Dla konserwatywnego liberała, sprawa przedstawia się prosto. Państwo w ramach całościowej kontroli nad nadużyciami w społeczeństwie, to samo prawo stosuje do kapitalistów. Nie ma potrzeby tworzenia nowych kategorii prawnych, ponieważ oszustwa zachodzące na linii obywatel – przedsiębiorstwo, winny być traktowane oraz karane w ten sam sposób, jak oszustwa pomiędzy samymi obywatelami. Nasza propozycja brzmi – niech prawo ściga ten proceder, tak samo jak ściga inne przestępstwa – to wystarczy.

Socjaliści zgodzą się tutaj z nami w stu procentach, ale oni na drodze ku swojemu ideałowi społeczeństwa zrobią krok dalej. Wychodzą oni bowiem z założenia, iż prócz tego podstawowego, prawnego zabezpieczenia, państwo musi posiadać instrumenty regulacji rynku, gdyż aby skutecznie kontrolować kapitalistów, należy wpierw kontrolować przestrzeń, w której funkcjonują. Cóż za bezmyślność!

Jeżeli nałożymy na rynek powszechne i sztywne reguły chroniące jednych uczestników rynku przed nieprawością drugich, przedsiębiorcom nie pozostanie nic innego jak definitywne podporządkowanie. Muszą te reguły jednak być częścią fundamentalnych zasad, które normują życie społeczeństwa na wszystkich jego szczeblach. Instrument walki z grzechem ma być uniwersalny i efektywny na każdym polu jego występowania. Jest to rzecz oczywista.

Jeżeli natomiast próbujemy podejść do sprawy poprzez regulację otoczenia, w którym grzech może zaistnieć, jesteśmy skazani na porażkę. To tak jakby powstrzymywać złodzieja, poprzez usunięcie wszystkich wartościowych rzeczy, które mogłyby paść jego łupem. Aby odniosło to zamierzony skutek, konfiskujący te dobra (bo zniszczenie byłoby głupotą) musiałby być idealnie uczciwy, ażeby zamiast przeciwdziałaniu kradzieży, nie nastąpiło tylko jej przesunięcie. Gdzie zaś w świecie ludzi odnaleźć takiego idealnego osobnika? Wskazywane przez socjalistów instytucje państwowe udowodniły przecież, iż w tej kwestii są częstokroć gorsze od pojedynczych ludzi.

Myślę, iż zamiast kombinować, powinniśmy po prostu wykorzystać sprawdzone już środki. Wystarczy przecież oznajmić, iż złodziejstwo jest niedozwolone ogólnie, a nie w tym konkretnym miejscu, a jego przejawy coraz skuteczniej ścigać i surowo karać. Socjaliści jednak takie proste rozwiązania odrzucają, a regulację otoczenia traktują jako priorytet i gwoli tego opracowują nowe zasady mające na celu naprawę grzechów w tym konkretnym miejscu. Uważają oni, że do rynku należy podejść, jak do czegoś abstrahującego od reszty życia społecznego i zorganizować go pod dyktando wielu nakazów, zakazów i wytycznych, które będą stanowić o jego funkcjonowaniu. Reguły już nie są ani sztywne, ponieważ co władza to nowe pomysły, ani powszechne, bo każdy sektor rynku może być organizowany inaczej, ani też uniwersalne, gdyż odnoszą się jedynie do życia gospodarczego. W efekcie zamiast bronić jednych uczestników rynku przed innymi, tworzą nowe pole dla występków, w którym aktywnie uczestniczy samo państwo.

Socjaliści nadali państwu instrumenty do kształtowania realiów rynku, mniemając, iż będzie ono najwyższym wyrazem rozsądku i altruizmu, mogącym odpowiedzieć na obecne i nowo pojawiające się problemy. Okazuje się jednak, iż instytucja państwowa postępuje nad wyraz interesownie, na każdym kroku budując swoją siłę kosztem swobody społeczeństwa, a problemy, którymi się zajmuje, w większości są efektami jego działania w sferach, w których działać nie powinno. Zastanawia mnie swoją drogą, to naiwne zaufanie socjalistów do instytucji państwowej, ponieważ kiedy uważają ją za najwyższą instancję walki ze złem czynionym przez ludzi, zapominają przy tym, że za państwem stoją też ludzie, których zło wcale nie omija, a wręcz przeciwnie – ze względu na możliwości, kusi jeszcze bardziej. Efekt tego jest taki, że zamiast postępować niezależnie i w zgodzie z rozsądkiem, państwo ulega naciskom wielu grup, które traktują je, jako szansę na wzbogacenie, przy ominięciu zasad rynkowych.

Dlaczego według mnie socjalizm jest obiektywnie ideą gorszą? Ponieważ wartość idei, albo i sama jej realność, uzależniona jest od zupełności jej podstawowych założeń. Naszym podstawowym założeniem jest wolność, ograniczona tylko wolnością i prawami innych, która jest fundamentem dla budowania wszelkich dalszych poglądów. Dla socjalistów taką podstawą jest równość, nie przyjmuje ona jednak charakteru zupełności. To widać w przypadku lobbingu ekonomicznego. Niektóre firmy przez socjalistyczne państwo są traktowane lepiej, ich interesy znajdują odzwierciedlenie w decyzjach politycznych, a wszystko to jest uzależnione od kompensacji, jaką mogą zaoferować politykom. Techniki wpływu są różne. Może to być finansowe wsparcie w kampanii, co oficjalnie odbywa się w Stanach, może być to bezpośrednia łapówka, poparcie niemierzone w dobrach materialnych, albo iluzoryczne przekonanie o zasadności posunięcia, oparte na wątpliwych ekspertyzach. W ten sposób, przy idei zniwelowania grzechów kapitalistów poprzez regulację rynku, dostarcza im się kolejnego pola dla nieuczciwych posunięć, będącego poza wzrokiem lub rozumem obywateli, przy obustronnym zysku polityków i przedsiębiorców.

Lobbing jednak nie jest zjawiskiem w pełni pejoratywnym, ponieważ zawierają się w nim wpływy nie tylko ekonomiczne, ale też społeczne. W tym przypadku, chodzi jednak o artykulację i reprezentację interesów określonych grup społecznych, co jest tą lepszą stroną demokracji. Lobbing ekonomiczny za to, jest wyłomem w zasadach rynku, wolnego czy już skrępowanego, które obowiązywać powinny wszystkie podmioty w stopniu równym. Do tego jest spotęgowaniem negatywów płynących z błędnego założenia, wedle którego państwo powinno zbierać środki publiczne, aby wydawać je na potrzeby społeczeństwa. Nie dość, iż te potrzeby najczęściej są błędnie definiowane, to transakcja taka nie zachodzi na zasadach producent – konsument, a na zasadzie wymiany pomiędzy politykami a przedsiębiorstwami. Najlepszym tego przykładem jest niedawna ptasia grypa, która po zastosowaniu techniki iluzorycznej zasadności, przy opinii biegłych (przekupionych) ekspertów, stała się powodem dla wyłudzenia dziesiątek milionów z publicznych kas, na rzecz koncernów farmaceutycznych.

W ten sposób, państwo nie dość, że nie hamuje nieuczciwości kapitalistów, to jeszcze ją prokuruje i samo w niej uczestniczy. Idąc za tym, rozsądek i altruizm instytucji państwowej możemy włożyć między bajki.

Jeszcze lepszy przykład negatywnych konsekwencji tego zjawiska, daje nam japoński lobbing w Stanach Zjednoczonych. Japońskie przedsiębiorstwa przy wsparciu rządu, aby chronić swój ogromny rynek w tym kraju, kładą duży nacisk na politykę lobbystyczną względem jego władz. W socjalizmie są do tego zmuszeni. W głowie klasycznego liberała wyglądałoby to inaczej:

Japońskie przedsiębiorstwa przykładają wszelkich starań, aby jak najlepiej konkurować z rodzimymi firmami. Na drodze ku temu podnoszą jakość produktu, zmniejszają jego cenę, czynią go bardziej dostępnym, otwierają na inne rynki, jednym słowem, podejmują wszystkie rynkowe instrumenty, dla uatrakcyjnienia samych siebie. Jak to wygląda w realiach socjalistycznych? Te same przedsiębiorstwa, co roku wydają ok. 100 mln USD na zatrudnienie rzeszy specjalistów, wpływowych lobbystów, byłych polityków, urzędników itp., ok. 300 mln tracą na budowanie politycznej sieci poparcia w całym kraju oraz kolejne 400 mln na rzecz kampanii politycznych, których celem ma być wspieranie japońskich interesów i wpływ na politykę handlową Stanów Zjednoczonych (dane do 1999 roku, źródło: Marketing Narodów). Są to ogromne środki finansowe, które w głowie klasycznego liberała działałyby na korzyść konsumenta, a w realiach socjalistycznych są marnowane, nic nie budując, nie mając wkładu w rozwój społeczny, zasilając jedynie całą lobbystyczną machinę. A co mają z tego konsumenci – arbitralną decyzję polityków i ułudę kształtowania własnego otoczenia.

Kolejny przykład pochodzi z naszego ukochanego bagienka. Polski przedsiębiorca Kazimierz Grabek, w początku lat 90-tych zajmował się produkcją żelatyny. Gdy rynek otworzył się na konkurencję zagraniczną, jego pozycja została zagrożona. I oto mamy sytuację rodem z Bastiata. Zamiast wykorzystać techniki rynkowe, aby uatrakcyjnić swój produkt, pan Kazimierz postanowił wziąć dla siebie, kosztem innych. Otóż doprowadził do założenia w 1993 roku Polskiego Związku Producentów i Przetwórców Żelatyny i rozpoczął kampanię nacisku na kolejne rządy, aby doprowadzić do zakazu importu tego produktu. Po różnych pośrednich ustępstwach (zaostrzenie normy sanitarnej żelatyny, podniesienie cła z 15% do 56,2%), w końcu w roku 1998 rząd Jerzego Buzka pod pretekstem choroby wściekłych krów, wprowadził zakaz importu żelatyny na okres sześciu miesięcy. W ten oto sposób, Polacy zamiast wynikających z konkurencji niższych cen i wyższej jakości, otrzymali ten sam produkt, tyle że droższy. I niech żaden socjalista nie bredzi mi, że jego działania podejmowane są dla dobra konsumentów. Bzdura! Na rzecz konsumentów działa tylko rynek, ze względu na jego w tym interes. Nigdy i nigdzie socjaliści nie zrealizują idei podobnego postępowania, z pobudek czysto altruistycznych. Ten świat oparty jest na interesie jednostek, a ludzkość poradziła sobie z tym dzięki systemowi rynkowemu. Socjaliści natomiast negują tą jedyną osiągalną sprawiedliwość w gospodarce, wprowadzając swoją ideę sprawiedliwości społecznej, siejąc tym samym krzywdy i niesłuszności.

Zastanawia mnie tylko, czy politycy faworyzując jedne przedsiębiorstwa kosztem drugich, faktycznie przeczą socjalistycznej idei równości. Bo że socjaliści są sprawcami panującego systemu, a raczej jego ideologicznej wykładni, jestem pewien, ale kto mi zagwarantuje, że to oni są dzisiaj u władzy? Socjalizm to jednak idea, a dzisiejsi politycy w większości wydają się darmozjadami przy korycie, powtarzającymi bezmyślnie socjalistyczne frazesy, aby zdobyć tym kapitał wyborczy. Gdzie leży prawda? Tego nie wiem. Wiem natomiast, iż na nieuczciwy proceder w postaci lobbingu, my klasyczni liberałowie posiadamy jedno bezwzględne i ostateczne rozwiązanie: państwo minimum; a na potencjalne nieuczciwości kapitalistów z kolei, starą dobrą maksymę łacińską: Dura Lex Sed Lex.

Maciej Bukowski

 

1 KOMENTARZ

  1. Nadal nie widzę związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy lobbingiem a interwencjonizmem. Zabrakło oczywistego spostrzeżenia – państwo zajmujące się „wszystkim” przyciąga „wszystkich”, ponieważ staje się areną do działania (egal dobrym czy złem z łatwą drogą dojścia ). wychodzi więc na to, że to nie jest patologia, a naturalna konsekwencja wszechwładzy państwowej.

Comments are closed.