Wróciłem właśnie z mojego kościoła parafialnego, do którego udałem się z dużym wyprzedzeniem, aby znaleźć się w gronie… „limitowanych katolików”! Zanim doń dotarłem, dwukrotnie chciałem już zawrócić, bo szedłem akurat pod b. silny wiatr, a mam mocno zniszczone płuca (więc „zatykało” mi oddech) i obawiałem się, że nie uda mi się dotrzeć do celu… Ale udało się (na godz. 18), choć… daremnie! „Pocałowałem klamkę” naszej świątyni (bo kościół jest zamknięty na „cztery spusty”) i przeczytałem ogłoszenie parafialne – oraz zapewne… „duszpasterskie”, ma się rozumieć!? – naszego proboszcza, o następującej treści: „W związku z rozporządzeniem Rządu osobiste uczestnictwo we Mszy Św. zostało zawieszone do odwołania”! {Co w praktyce oznacza, że rząd/proboszcz zawiesił także III. Przykazanie Boskie!]
Jak pewnie wielu Czytelnikom wiadomo, kilka dni temu opublikowałem tu felieton pt.: „Odlot rozumu” w polskim Kościele? Czy Jarosław Kaczyński ze swoją świtą zostanie wpuszczony na mszę?”
Wróciłem więc rozsierdzony, bo okazało się, że mój proboszcz posunął się jeszcze dalej, skorzystawszy z „okazji”! [Zaś w kilku innych kościołach – co wiem od znajomych – wiszą „na stałe” karteczki mniej więcej tej treści: „Przepraszamy, ale w kościele przebywa już 5 osób”..! No cóż, to także „pomysł”…]
Wygląda więc na to, że duża część duchowieństwa tzw. Kościoła posoborowego, skorzystała „z okazji” i – idąc na tzw. łatwiznę (choć sytuacja domaga się owego „Non possumus!”) – urządziła sobie… wakacje?! Bogu dzięki – i dla mego komfortu psychicznego – nie wiem jak duża część, bo taka wiedza mogłaby mnie zupełnie załamać, jako członka tego Kościoła!
Powyższe okoliczności przywodzą mi na myśl osobę mojego krajana, Błogosławionego Ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego (harcerza za życia i obecnego Świętego Patrona harcerstwa w Polsce), którego czczę w codziennych modlitwach, a którego wizerunek – skądinąd – wisi w naszej świątyni. Męczennika, który posługiwał chorym na tyfus w KL Dachau, w wyniku czego sam zmarł na tyfus!
Jest oczywiste, że dalece nie wszyscy kapłani (jak i my sami) są gotowi na podobne męczeństwo i nawet nie można od nich tego oczekiwać! Ale przecież nikt tego od nich nie spodziewa się? Jeżeli czegoś tu oczekujemy od nich – my świeccy katolicy – to zachowania rozsądnej miary, w uczestniczeniu w tym bezrozumnym „epidemicznym szaleństwie”. Bo podczas żadnej epidemii (nawet XIV-wiecznej „czarnej śmierci”, która unicestwiła – zależnie od szacunków – 30-60% populacji w Europie) nasz Kościół nie posunął się do takich – i to dobrowolnych, niestety – zachowań! Podejrzewam przy tym, że w Bractwie Św. Piusa jest mniej tak strachliwych postaw..? Więc może czas na to, aby skorzystać z posługi tego Bractwa, skoro Kościół posoborowy nam jej odmawia..?! [Niestety – w moim mieście brak jest świątyni Bractwa; choć onegdaj była niewielka kaplica.]
Módlmy się zatem – i to jeszcze więcej – za naszych kapłanów, aby dobry Bóg wzmocnił ich wiarę oraz przypomniał im, że są najważniejszymi robotnikami w Winnicy Pańskiej! Bo w przeciwnym razie, niezadługo możemy być zmuszeni do zejścia do… katakumb..?
Post Scriptum: Tak „reklamowane” widzom – przez Doradcę/Prezesa Kurskiego – codzienne transmisje Mszy Św. w TVP3 (z których też korzystałem w ub. tygodniu; a przecież nie wszyscy posługują się internetem), akurat dzisiaj (w niedzielę!) też „zawieszono”…?! [Pozbawieni więc zostaliśmy nawet tej namiastki, bo nie ma jej – w dzisiejszym programie – o żadnej porze! A co ważne i znamienne! – w jutrzejszym programie ponownie znajduje się transmisja Mszy św. z Jasnej Góry!] Dziś jednak zastąpiona została przez „Szansę na sukces”, która właśnie leci…
Panie Kurski, obyś nie miał podobnych „sukcesów” (bo nikomu tego nie życzę), gdy staniesz kiedyś przed Stwórcą!
Zdumiewających więc rzeczy jesteśmy świadkami, w tych nadzwyczajnych czasach..! [Czyżby A. Bodnar… nawrócił się, co daj Boże?!]
*****
Z ostatniej chwili (wieczorem, dnia 30 września): Kurwizja właśnie bezczelnie zełgała – w „Wiadomościach” – że „wczorajszą (niedzielną) transmisję” Mszy Św. obejrzało 2,5 mln widzów! [To gdzie konkretnie ją obejrzano?] A „obliczył” to – zapewne – MOR („model oglądalności rzeczywistej”) wymyślony przez Kurskiego (we współpracy z Netią), który nie mógł pogodzić się z wynikami badań Nielsena, więc sfabrykował własne, wg których wszelką konkurencję niezmiennie „rozkłada na… łopatki”! A jeśli trzeba – jak dzisiaj – bierze „wyniki” oglądalności z… „sufitu”!
Bogdan Czajkowski