Inkwizycja to ulubiony motyw krytyki antyklerykałów wobec kościoła. Tymczasem Trybunały Inkwizycyjne były dokładnym przeciwieństwem tego, co się o nich głosi, zwalczając to, o co same były oskarżane: nierozumną wiarę, fanatyzm, upolitycznienie religii, przemoc i arbitralność prawa.
Ateista a religia
Wydawałoby się, że każdy niepodrabiany ateista, jak od 16 lat autor niniejszego tekstu, religię powinien traktować jak zjawisko naturalne, element natury i kultury człowieka, wypełniający swoje funkcje i posiadający przyczyny swojego istnienia. Tymczasem większość głęboko religijnych antyteistów i antyklerykałów, uznaje religię za przekleństwo ludzkości, za którego trwaniem stoją świadome siły, wykorzystujące religię do manipulowania społeczeństwem. Odrzucając tę głęboko religijną postawę, zbliżającą antyklerykałów i antyteistów do retoryki świadków Jechowy, uznających papiestwo za „babilońską nierządnicę”, na potrzeby niniejszego artykułu uznajmy religię za społeczną, prawną i polityczną innowację cywilizacyjną leżącą u podstaw wszelkich znanych nam społeczeństw od neandertalskich aż do współczesnych. Religijność ludzką natomiast za cechę przyrodzoną, nie za wynik cudzej manipulacji – jak miałaby się ukształtować, bądź co bądź biologiczna, podatność ludzkich umysłów na tego typu manipulację, gdyby religia była czymś dla ludzi i ich umysłów niekorzystnym?
Zastanawiając się nad szamańskim ziołolecznictwem, nad zabiegami melioracyjnymi harmonijnie wykonywanymi przez olbrzymie rzesze mieszkańców dolin Nilu, Tygrysu i Eufratu na polecenie „boskich potomków” zasiadających na tronach Egiptu i Mezopotamii, nad kapłanami przewidującymi zaćmienia czy obliczającymi powierzchnie zasiewów, nad takimi motywowanymi religijnie dokumentami jak kodeks Hammurabiego czy Justyniana, czy nad setkami innych spraw, trudno nie dojść do wniosku, że życie społeczne, polityczne, prawne a nawet ekonomiczne cywilizacji wypełniających 98% dziejów świata podtrzymywane było przede wszystkim w ramach religii.
Dwie interpretacje poczynań inkwizycji
Czarna legenda inkwizycji głosi, że była to instytucja mająca za zadanie szerzyć ciemnotę pośród ludu, zwalczając naukę i wolność wyznania, do której to instytucji papieże delegowali największych religijnych fanatyków swojego okresu, najokrutniejszych i najbardziej bezwzględnych, którzy nadużywając tortur i ślepo stosując kary, szerzyli religijną agresję pośród wiejskiej sielanki.
Jedyna wykształcona warstwa społeczeństwa średniowiecznego zmuszona zachęcać do agresji łagodnych wiejskich analfabetów…? Antynaukowa krucjata przeciw czarownicom i astrologom…? Fanatycy religijni należący do administracji najbardziej scentralizowanej religii świata walczący z racjonalizmem sekt skupionych wokół nawiedzonych charyzmatycznych przywódców…? Ruchy heretyckie walczące z kościołem o wolność wyznania dla wszystkich…?
A może wręcz przeciwnie, zarówno te ruchy heretyckie, które zostały przez kościół skutecznie powstrzymane w średniowieczu, jak i te, które ostatecznie osiągnęły sukces jako protestantyzm, były nie mniej przekonane o wyłączność swojego przesłania niż Kościół katolicki a wolność religijna leżała im na sercu nie bardziej niż Watykanowi? Może doktryny, przy których obstawali nawiedzeni heretyccy prorocy, pod względem racjonalności nie miały szans konkurować z doktrynami katolickimi? Może te spośród owych ruchów, które nie zostały w porę powstrzymane, przelały w Europie niewyobrażalną ilość krwi, nie mówiąc już o ofiarach samego rozpadu jedności kultury chrześcijańskiej? Może święta inkwizycja zaowocowała nie prześladowaniami heretyków, lecz ich nawróceniami, ratującymi im życie przed głównie świeckimi prześladowcami z inkwizycją nie mającymi nic wspólnego? Wreszcie może Święte Oficjum spowodowało nie eskalację stosowania tortur, lecz jego złagodzenie?
Prawna rola religii
Już u zarania dziejów ludzie posiadali przyrodzone im (biologicznie) sumienia, dbali o rodziców, odwzajemniali tak przysługi jak i krzywdy, mścili się w zastępstwie przyjaciół itd.. Jednak wszystko to czynili indywidualnie, nie widząc najmniejszej potrzeby umoralniania innych ludzi , którzy zaniedbywali swoje powinności wobec rodziców, przyjaciół, dobroczyńców czy złoczyńców.
Do tego, aby zapanowała sprawiedliwość, potrzebne było przekonanie wszystkich (albo chociaż większości) ludzi, że ich sprawą jest nie tylko to, jak oni sami przestrzegają zasad moralnych, ale również to, jak nakazów moralnych przestrzegają inni. A to w zamierzchłych czasach skutecznie zapewniała tylko religia. Religia uczyła, że jakieś potężne istoty obchodzi to, jak zachowują się wszyscy, w ten sposób obiektywizując moralność. Dzięki niej moralna większość była w stanie narzucić zdeprawowanej mniejszości pewne standardy, w ten sposób nie dopuszczając do szerszego rozpowszechniania się deprawacji, która zawsze utrzymuje się w jakiejś części społeczeństwa. Obiektywizacja moralności to jednak nie jedyna zasługa religii. Ludzie mogliby przecież być przekonani o obiektywności boskich praw moralnych, ale zupełnie nie przejmować się tym, że inne osoby o swoją moralność nie dbają. Religia jednak przekonywała, że za postępki swoich członków karana jest cała społeczność, kiedy ktoś dokonuje ojcobójstwa, plaga zarazy czy suszy zsyłana jest przez bogów na całą społeczność. Dlatego bogów należy przebłagać surową karą dla kogoś takiego.
Toteż religia była przez większość historii niezbędnym czynnikiem utrzymującym praworządność. A w miarę rozwoju ludzkości jej rola w dziedzinie zaprowadzania sprawiedliwości jeszcze wzrosła. W wielu regionach świata religia nie tylko sankcjonowała ludzkie przekonania moralne, przypisując im boską legitymizację, ale też stworzyła własne systemy etyczne, prawne i sądownicze, takie jak islamski szariat. Z kolei w średniowiecznej Europie do instytucje religijne prowadziły działalność sądowniczą na poziomie ponadpaństwowym. Dzięki istnieniu papiestwa możliwe stało się rozstrzyganie sporów pomiędzy państwami, królami, wasalami, hrabiami itd. Takie rozstrzygnięcia zapobiegły w Europie większości potencjalnych konfliktów, czego nie potrafi choćby działający w o wiele korzystniejszych warunkach ONZ. Rozstrzygnięcia te były też o wiele sprawiedliwsze niż ONZ-owskie, nie sprowadzając się, do sankcjonowania zachcianek silniejszego. W trakcie wojen polsko-krzyżackich to nie katolicki zakon lecz zwracające się ze skargą na niego Polska i na wpół pogańska Litwa mogły liczyć na poparcie papiestwa!
Polityczna rola religii
Przyzwyczajonym u zarania swych dziejów do życia w małych grupach ludziom trudno było zrozumieć pożytki płynące z harmonizacji działań wielkich grup społecznych dokonywanych pod wspólnym kierownictwem , np. zabiegów melioracyjnych. Aby usankcjonować w ich oczach to kierownictwo potrzeba więc było boskiej legitymizacji. Bez niej żadna społeczność nie byłaby w stanie powołać do życia jakiejkolwiek władzy i wszystkie pogrążyłyby się w anarchii. W jej warunkach u ludów pierwotnych, a także wśród szympansów, około 30% osób ginie z ręki innego osobnika swojego gatunku. W dużych społecznościach, które za sprawą rolnictwa znacznie wykroczyły poza ok. 50-osobowe grupy bliższych lub dalszych krewnych, ofiar byłoby jeszcze więcej.
Inkwizycja a wolność wyznania
Powszechnie uważa się, że trybunały inkwizycyjne powstałe dla zwalczania herezji miały za zadanie walkę z wolnością wyznania. Jest to błąd wynikający ze zlekceważenia faktu, iż przez większość historii ludzkości religia nie miała nic wspólnego z hobbystycznym samorozwojem ani nie stanowiła niezależnej od życia doczesnego dziedziny nastawionej na pośmiertne zbawienie. Jak pokazałem wyżej, była ona związana z prawem i polityką. Tak jak dzisiaj nie pozwala się ludziom na swobodę w takich dziedzinach jak prawo, polityka czy ekonoma, nikomu, kto nie zgadza się z wysokością podatków, nie wolno przestać ich płacić, nikomu, kto opowiada się za poligamią, nie wolno wziąć sobie drugiej żony, a wyborcy, którzy opowiadają się za jednomandatowymi okręgami wyborczymi, i tak muszą korzystać z takiej ordynacji, jaką mamy, tak też nie pozwalano ludziom na swobodą w takich dziedzinach jak prawo, polityka czy ekonomia w średniowieczu . Ruchy heretyckie zamierzając się na religię, wymierzały cios w prawo i państwo. Nie walczyły one o wolność wyznania, walczyły o narzucenie katolikom swojego wyznania, prawa i ustroju, podobnie jak Spartakus nie walczył o zniesienie niewolnictwa, tylko o wyzwolenie z niewolnictwa samego siebie. Heretycy tak samo uznawali siebie za jedynych dysponentów Prawdy, tak samo chcieli tę prawdę narzucać i tak samo wiązali ją z prawem i państwem jak katolicy. W regionach, w których katarzy zyskiwali większość, bez wahania, wprowadzali prawa oparte na własnej wierze, a kilka wieków później protestanci już skuteczniej i bardziej długotrwale, wszędzie, gdzie uzyskali większość, zaraz budowali państwa oparte na swoich religijnych zasadach, innowierców zwalczając dużo bardziej gorliwie niż kościół katolicki kiedykolwiek próbował. Henryk VIII, wprowadzając anglikanizm, zarzucił katolikom zdradę stanu jedynie z powodu wyznawanej przez nich wiary i śmiercią ukarał 70 000 z nich. Każda religijna idea reformatorów, od razu wywoływała rozruchy o charakterze politycznym. Inkwizycja zwalczając herezję walczyła po prostu z zamachem na państwo i prawo.
Co więcej, inkwizycję powołano do życia w momencie szerzenia się herezji o tak niebezpiecznych treściach, że zwycięstwo tej herezji i opanowanie przez nią Europy zakończyłoby się tragedią. W 1215 roku ruchy albigensów (katarów, waldensów, arnoldystów, petrobruzjan, henrycjan, bogomilów, patarenów, passagian, józefinów) stanowiły większość w północnych Włoszech i południowej Francji a więc najważniejszych obszarach ówczesnej Europy. Ich zwolennicy wyznawali manichejską nienawiść do pierwiastka cielesnego w człowieku, który należało wyniszczyć, w związku z czym postulowali: 1) wyrzeczenie się doczesnych uciech poprzez rezygnację z posiadania jakiegokolwiek majątku i wymordowanie wszystkich osób, które ze swojego majątku zrezygnować (czyli przekazać go władzom sekty) nie zechcą, 2) zakaz stosunków seksualnych i prokreacji nawet w małżeństwie, jako powołujących do istnienia nowe ciało, oraz 3) skrajną ascezę za cel posiadającą śmierć głodową. Wprowadzenie w życie ich programu doprowadziłoby kolejno do: rzezi, katastrofy ekonomicznej, katastrofy demograficznej i zbiorowego samobójstwa. Jak pisze Henry C. Lea „przyczyną ortodoksji nie było nic innego, jak tylko obrona cywilizacji i postępu. Gdyby kataryzm stał się dominujący lub tylko równy katolicyzmowi, to jego wpływ byłby tragiczny”.
Jak pokazał casus protestantyzmu, nawet znacznie łagodniejsze doktryny odstępstwa od katolicyzmu prowadziły do tragedii. Nie bez powodu histeria polowań na czarownice wybuchła w drugiej połowie XVI wieku a około 90% jej ofiar zginęło w krajach protestanckich. Nie bez powodu też zaraz po powstaniu protestantyzmu wybuchała wojna 30-letnia, w wyniku której śmierć poniosła 1/3 ludności Rzeszy Niemieckiej (obejmującej wówczas Niemcy, Austrię, Czechy, Północne Włochy, Niderlandy, Alzację i Lotaryngię). Oceniając w tym kontekście charakter katolickich szykan, zwłaszcza tych inkwizycyjnych, należy stwierdzić, że ich skala jest tak niewielka w stosunku do wielkości obszaru, nad którym władali katolicy i czasu trwania ich rządów, że były w pełni uzasadnione. Przejdźmy jednak do nich samych. Czy inkwizycja, nawet walcząc z zamachem na prawo i państwo, nie była instytucją brutalnie prześladującą innowierców?
Inkwizycja a prześladowania
Inkwizycja nie pogorszyła ani losu heretyków ani losu osób o herezję niewinnie oskarżonych, wręcz przeciwnie, sytuację w obu tych dziedzinach polepszając.
Warto zauważyć, że idea połączenia państwa i kościoła stanowi pomysł nie kościelny lecz państwowy i nie chrześcijański lecz jeszcze pogański. Administrowanie Cesarstwem Rzymskim wymagało religijnej uniformizacji. Początkowo stanowił ją kult cesarzy jako potomków bogów, a religie niechętne temu kultowi były zwalczane. Na tej podstawie cesarz Dioklecjan prześladował manichejczyków, wybryki których stały się w średniowieczu przyczyną powstania Trybunałów Inkwizycyjnych. Chrześcijanie jako prześladowana mniejszość sprzeciwiali się religijnej unifikacji Imperium wokół kultu cesarza, optując za jak największą wolnością kultu, która pozwoliłaby im praktykować swoją religię. Kiedy to chrześcijaństwo stało się w Cesarstwie religią najliczebniejszą, wyznawaną przez samych cesarzy, idea uniformizacji religijnej pozostała, jednak to nie kościół tylko cesarze uznali, że nadal potrzebują religii unifikacji chrześcijaństwa z państwem, by można je było wykorzystywać jako podbudowę doktryny prawno-politycznej. Kościół długo opierał się temu procesowi, będąc bardzo niechętny związanej z tym procesem ingerencji państwa w sprawy sakralne: mieszaniu się władców w mianowanie biskupów, zwoływaniu przez nich soborów, przewodniczeniu im i ustalaniu wniosków ich końcowych, czyli upaństwowieniu chrześcijaństwa. Dopiero w XII wieku, w obliczu olbrzymiego zagrożenia dla całej cywilizacji chrześcijańskiej ze strony albigensów, kościół zaakceptował świecki punkt widzenia na swoją rolę w państwie, uczynił tak jednak, stojąc w obliczu działań władz świeckich, które i tak same ścigały heretyków, i miał na celu nie to, by od władz świeckich ten obowiązek przejąć, lecz to, by zapobiec nadużyciom tych władz.
Oskarżenia najpierw o herezję a w późniejszym okresie również o czary, stwarzając pozory troski o ład społeczny, często stanowiły metodę walki politycznej feudałów lub rozwiązywania sąsiedzkich zatargów między wieśniakami. Powołując instytucję inkwizycji, Watykan miał na celu powstrzymanie nękania niewinnych osób poprzez poddanie walki z antyspołecznymi działaniami heretyków racjonalnemu postępowaniu prawnemu. Coś, co wcześniej odbywało się w atmosferze histerii, poddano procedurze śledczej i procesowi sądowemu.
Procedura ta była tak racjonalnie prowadzona, że w swoich śledztwach inkwizycja stosowała nawet tak naukowe metody jak badania ginekologiczne dziewcząt pomawianych o spółkowanie z szatanem (niektóre były uniewinniane na podstawie swojego dziewictwa), rzecz niespotykana w sprawach rozpatrywanych przez sądy świeckie! Natomiast proces sądowy, aby wyeliminować polityczne czy prywatne motywy denuncjowania, świadkowania i prowadzenia dochodzenia, przewidywał karę śmierci za fałszywe oskarżenia i krzywoprzysięstwo oraz nierzetelne zbieranie dowodów, rzecz rzadka nawet w obecnych sądach (gdzie na sprawie rozwodowej żona może bez obaw wygłosić swoje „podejrzenie” co do pedofilskich relacji łączących jej męża z ich dzieckiem, a śledczy odpowiadają za swoje niedbalstwo co najwyżej dyscyplinarnie).
W tym samym celu stosowano tzw. „listę śmiertelnych wrogów”. Oskarżony, przed zapoznaniem się z tożsamością świadków mających zeznawać przeciwko niemu, miał prawo umieścić pewną liczbę osób uznanych przez siebie za nieprzychylne mu na „liście swoich śmiertelnych wrogów”, wykluczając je tym z udziału w procesie.
O tym, że procedura inkwizycyjna miała na celu powściągnięcie świeckiej dowolności w walce z heretykami, świadczą przypadki zwracania się osób pomawianych o herezję do trybunałów inkwizycyjnych z prośbą o przeprowadzenie śledztwa w tej sprawie, które to prośby nie miałoby najmniejszego sensu, gdyby trybunały te uchodziły za mniej sprawiedliwe niż władze świeckie. Na taką właśnie prośbę rozpoczął się najsłynniejszy proces inkwizycyjny: zakonu templariuszy. Pomawiani o herezję przez łasego ich majątku króla Francji, mimo że nie zostali o nic oficjalnie oskarżeni, sami zwrócili się do inkwizycji z prośbą o wszczęcie procesu przeciw nim! Trybunały inkwizycyjne we wszystkich krajach, w których dziali templariusze, orzekły niewinność zakonu: w 1309 roku angielski sąd w Londynie, w tym samym roku inny angielski sąd w Yorku, 1311 w sądy w Irlandii i Szkocji, w latach 1310-1312 sądy hiszpańskie w Tarragonie i Salamance, a także sądy Niemieckie. Mnisi skazani zostali jedynie we Francji, gdzie proces kontrolowany był przez króla.
Innym, obok radykalizmu albigensów i upolitycznienia oskarżeń o herezję, bodźcem do powołania do życia Świętego Oficjum były… szerzące się lincze. W 1022 roku wbrew woli Kościoła król Francji Robert II Pobożny rozpoczął ściganie heretyków, co skończyło się zapłonięciem stosów z odstępcami w Orleanie. W 1028 roku tego samego czynu dopuściły się władze miejskie Mediolanu oraz władze Monteforte. W 1051 Henryk III Salicki powiesił heretyków w Goslarze. W 1114 stosy zasądziły heretykom władze miejskie Soissons. W 1135 w Liege rozwścieczony tłum wyciągnął z więzień i zamordował osadzonych podejrzanych o herezję. W Kolonii sądy świeckie zasądziły heretykom stosy 1144 i 1163 roku. W 1143 na stos heretyków skazał sąd w Bonn. W 1167 roku doszło do linczu w Vazaley. W 1210 roku 140 heretyków na stos posłał sąd w Minerve. W 1211 stosy heretykom zasądził sąd w Lavour. W tym samym roku heretyków na stos posłały też sądy w Casses i Strasburgu. Od brutalności wobec heretyków nie stronili też biskupi. Aby zapobiec tego typu rzeziom, papieże stopniowo przekazywali zwalczanie herezji w ręce instytucji bezpośrednio zależnej od nich (a niezależnej od władzy świeckiej i miejscowych biskupów). Spowodowało to znaczne zmniejszenie częstotliwości występowania prześladowań odstępców. Na podstawie zachowania osób świeckich, biskupów oraz inkwizytorów (bezpośrednio poddanych papieżowi) można więc sformułować prawo, zgodnie z którym im bliższa papiestwu była władza, tym mniej prześladowań stosowała.
Podobnie jak ze średniowiecznymi heretykami sprawa miała się z wiedźmami z epoki polowań na czarownice, kiedy to plaga samosądów zmusiła papiestwo do rozszerzenia kompetencji inkwizycji na tego typu kwestie. Spowodowało to znaczny spadek polowań na czarownice. W tym wypadku możemy to jednak ocenić nie tylko (jak w przypadku herezji) porównując liczbę tego typu samosądów z okresu przed inkwizycyjną interwencją z ich liczbą z okresu po inkwizycyjnej interwencji, lecz również porównując skalę zjawiska polowań na czarownice w krajach katolickich z jego skalą w krajach protestanckich. Protestanci spalili 9-krotnie więcej czarownic niż katolicy!
Tortury
Istotą przewodu sądowo-śledczego, którym Stolica Apostolska, tworząc inkwizycję, zastąpiła samosądy, było nie, jak w wypadku linczów, dopadnięcie heretyków, lecz ich nawrócenie.
Mówiliśmy wcześniej o motywach sprzeciwu ludzi średniowiecza wobec herezji. Z perspektywy chęci zachowania porządku publicznego, stają się oczywistymi, w przeciwnym razie niezrozumiałe, procedury działania sądów inkwizycyjnych, które nastawione były na nawrócenie grzeszników a nie ich likwidację. Zaczynały one od ogłoszenia aż miesięcznego okresu łaski na terenie, na który przybywały. Każdy heretyk, który wyrzekł się w tym okresie swoich poglądów, unikał jakiejkolwiek kary. Potem rozpoczynano śledztwa a następnie procesy. Kiedy oskarżonego z jakichś powodów nie można było doprowadzić przed oblicze sprawiedliwości, inkwizytor dopiero po roku miał prawo rozpocząć proces bez niego. W trakcie procesów osoby oskarżone, które cieszyły się dotąd nieposzlakowaną opinią, były uniewinniane na podstawie samej tylko własnej przysięgi zapewniającej o niewinności. Procesy kontynuowane były jedynie wobec pozostałych oskarżonych.
W średniowiecznych procesach główny materiał dowodowy stanowiło wymuszone na torturach przyznanie się oskarżonego do winy. Nic więc dziwnego, że świeccy śledczy stosowali tę metodę bez umiaru. Osiągnięciem inkwizycji była zmiana tego zwyczaju i drastyczne ograniczenie rozmachu, z jakim ówcześnie stosowano tortury! Przepisy inkwizycji formalnie ograniczyły stosowanie tortur do jednej ich sesji, jej długość do pół godziny, liczbę dozwolonych tortur do trzech standardowych (z których najcięższą była toca, czyli dzisiejszy waterboarding, tj. podtapianie przez USA nie klasyfikowane nawet jako tortura), a ich intensywność do minimum, które nie powodowało otwartych ran (citra sanguinem), i na które godził się, obowiązkowo obecny przy przesłuchaniu, lekarz.
Do zaprzestania ich stosowania najbardziej przyczyniło się jednak to, że Inkwizycja wprowadziła prawo, zgodnie z którym żadne zeznania podczas nich wymuszone nie mogły stanowić dowodu obciążającego w sądzie. Tak więc tortury mogły co najwyżej pomóc śledczym w wyciągnięciu z podejrzanego informacji, które pomogłyby im później wpaść na trop jakichś materialnych dowodów przeciw niemu. Nic więc dziwnego, że tortury były przez nich stosowane jedynie w ostateczności (w Tuluzie na 636 procesów toczących się na początku XIV wieku tortury zastosowano tylko raz). Zwłaszcza, że w średniowieczu uznawano nie tylko ich aspekt oskarżający lecz również oczyszczający, polegający na uniewinnianiu oskarżonych, którzy mimo „próby tortur” konsekwentnie zaprzeczali swojej winie. Śledczym nie opłacało się więc stosować tortur, wiedząc, że przetrwanie przez oskarżonego jednej półgodzinnej sesji trzech rodzajów delikatnych, nie raniących do krwi (rzecz trudna nawet w wypadku BDSM), tortur uniewinni go…
Jeżeli w wyniku procesu oskarżony został uznany za winnego, mógł odrzucić swoje dotychczasowe poglądy, by w lżejszych przypadkach zostać całkowicie uwolnionym od kary a w cięższych poddanym jakiejś łagodnej karze: postowi, pielgrzymce, obowiązkowi przekazania datku na cele charytatywne, obowiązkowi noszenia stroju pokutnego lub zawieszenia go pod własnym imieniem w parafialnym kościele, aresztowi domowemu, miejskiemu lub regionalnemu, chłoście lub banicji. Każdą z powyższych sankcji winny mógł zostać ukarany również, jeżeli nie okazał skruchy, nadal upierając się przy swoich poglądach.
Surowszą karą było więzienie. Nie różniło się ono jednak zbytnio od wymienionego wyżej aresztu domowego lub miejskiego. W wielu przypadkach oskarżony musiał stawiać się w więzieniu jedynie na noc. W innych wypadkach musiał w nim pozostawać przez całą dobę, wolno mu jednak było zaopatrywać się na mieście w produkty, jakich potrzebował w więzieniu. Było to prawo tak intensywnie wykorzystywane, że służbę więzienną upoważniono do monitorowania stanu majątkowego osadzonych, by starczyło im pieniędzy na opłacenie grzywien zasądzonych przez inkwizycję. Biedniejsi osadzeni jednak też nie mieli co narzekać, więzienia inkwizycyjne zapewniały wikt wybierany przez skazanego z menu, w którego skład wchodziło nawet piwo i wino, rzecz nie do pomyślenia nawet we współczesnych zakładach karnych! Nic zatem dziwnego, że więźniowie odsiadujący wyroki za pospolite przestępstwa dopuszczali się herezji, by tylko zostać przeniesionym do jakiegoś wiezienia inkwizycyjnego…
W przypadkach najcięższej destrukcji ładu społecznego, inkwizycja orzekała karę śmierci. Czyniono tak jednak jedynie w 1% wypadków – w czasach, w których, wobec nieopłacalności utrzymywania więzień, czapa była głównym sposobem radzenia sobie z wszelkimi przestępcami! Przy czym wiele wyroków inkwizycja, wobec nieobecności lub wcześniejszej śmierci winnego, zasądzała nie in persona lecz in effigie, czyli poprzez spalenie kukły skazańca. Stanowi to jeszcze jeden dowód czystych intencji inkwizycji, po co rządni krwi fanatycy mieliby zawracać sobie głowę osądzaniem spraw ludzi nie żyjących, których nie dało się już skrzywdzić, jeżeli nie ze względu na efekt wychowawczy dla reszty społeczeństwa?
Udział inkwizycji w działaniach wymierzonych przeciw heretykom przyjął tak przyjazną odstępcom formę, że do Świętego Oficjum nie należało nawet wykonywanie zasądzanych przez nie wyroków, co po raz kolejny świadczy o tym, że kościół nie był motorem działań wobec heretyków lecz jedynie ich kanalizatorem, przejmując od państwa jego rolę jedynie tam, gdzie było to konieczne ze względu na interesy heretyków (np. tam gdzie należało zapewnić im sprawiedliwy proces). W sumie przez prawie 1000 lat działania inkwizycji na terenie zamieszkiwanym przez od kilkudziesięciu do kilkuset milionów ludzi wykonano z jej inicjatywy zaledwie kilka tysięcy wyroków. To zaledwie kilka wyroków rocznie – statystyka nijak nie porównywalna nawet z danymi z obecnych Stanów Zjednoczonych, nie mówiąc już o chociażby Związku Radzieckim!
Zarówno Carlos Pereyra (L’oeuvre de L’Espagne en Amerique, Paryż, Les Belles-Letres) jak i Garca Icazbalcet (Autos da fe celebrados en Maxico w Opusculos varios, t I, str. 130) dla 277 lat działania inkwizycji w Ameryce Łacińskiej podają liczbę wydanych przez nią wyroków śmierci w wysokości 39. Oboje liczbę nie znanych wyroków śmierci wydanych przez nią w tamtym miejscu i czasie szacują na drugie tyle. Wszystkie one dotyczyły nie Indian wyznających swoje kulty lecz, podobnie jak w Hiszpanii, katolickich konwertytów na protestantyzm oraz nawróconych na chrześcijaństwo Żydów, którzy potajemnie powrócili do swej dawnej religii. Oskarżanie inkwizycji o szerzenie katolicyzmu jest zatem oszczercze. Zadaniem inkwizycji nie było nawracanie Indian czy Żydów, lecz pilnowanie, aby ci, którzy już byli chrześcijanami, nie porzucali swojej religii i związanych z nią doktryn prawno-politycznych.
Dlatego w trybunałach inkwizycyjnych swój udział miały również rady żydowskie, walczące z plagą płytkiej religijności. Przepisy dyskryminujące chrześcijan zachęcały Żydów do udawanego przechodzenia na katolicyzm, nawet wielokrotnego: każdy chrzest wiązał się z umorzeniem długów, jako że „ochrzczony stawał się nowym człowiekiem”, oraz z podarkami ze strony możnowładców, dla których „ratowanie dusz” stanowiło swego rodzaju hobby. Taka niestałość była zgubna dla respektowania prawa zarówno chrześcijańskiego jak i gmin żydowskich, które ze względu na konwersje prosiły o otaczanie swoich dzielnic murami, ograniczającymi do minimum kontakty z chrześcijańskim światem. Dbałość o niezmienność norm była dla inkwizytorów tak ważna, że trybunały były władne również rozstrzygać sprawy o herezje Żydowskie! Gmina żydowska mogła zwrócić się do Inkwizycji w sprawie swojego członka praktykującego judaizm nieortodoksyjnie!
Jak widać, głównym zadaniem inkwizytora było nawrócenie a nie wymordowanie niewiernych. Przypuszczenie odwrotne jest tak absurdalne, jak pomysł, że policja ma za zadanie skradziony towar nie odzyskiwać lecz niszczyć… Nawet los tak dużej i niebezpiecznej grupy heretyków jak albigensi, którzy zamordowali kilku biskupów (Brescii i Canterbury), a papieża trzykrotnie zmusili do ucieczki z Rzymu (w 1146, 1231 i 1236 roku), samo Wieczne Miasto plądrując, nie był przesądzony. Jak dowodzi historia zakonu Franciszkanów, których żebracza idea wywodzi się z tej samej ascetycznej atmosfery przełomu XII i XIII wieku co idee albigensów, wobec umiarkowanych ascetów kościół decydował się raczej na sprowadzanie ich na swoje łono niż spór z nimi.
Wkład inkwizycji w rozwój cywilizacyjny
Poza tym, że inkwizycja pełniła rolę strażnika cywilizacji, sama również wniosła do społeczeństwa własny wkład cywilizacyjny. Jako instytucja działająca w dziedzinie prawa Święte Oficjum wprowadziło mnóstwo przełomowych innowacji prawnych.
W średniowieczu nie występowała instancyjność sądów. Los oskarżonych w dużej mierze zależał od przypadku, gdyż każdy sędzia może popełnić błąd bądź okazać się stronniczy lub przekupny. Sądy odwoławcze jako pierwsze wprowadziło Święte Oficjum, od którego później ideę tę przejęły sądy świeckie. Dlatego obecnie każdy niesłusznie skazany, który jest uniewinniany przez sąd drugiej instancji, swoją wolność lub życie zawdzięcza właśnie Inkwizycji.
Jej zawdzięczamy również instytucję adwokata z urzędu. Wcześniej przyjmowano, że to sędzia powinien przed wydaniem wyroku zanalizować materiał dowodowy. Zmienił to dopiero papież Grzegorz IX, uznając, że procesy będą przebiegać sprawiedliwiej, gdy inna osoba pełnić będzie rolę oskarżyciela, inna obrońcy a jeszcze inna sędziego.
Kolejną prawną innowacją wprowadzoną przez Inkwizycję była ława przysięgłych. W tym wypadku miała ona jedynie głos doradczy, ale przyczyniła się do rozwoju tej instytucji w kierunku współczesnej ławy przysięgłych znanej nam z amerykańskich filmów.
Ogólnie można powiedzieć, że Inkwizycja stanowiła latarnię prawniczego racjonalizmu swoich czasów, który w wielu instytucjach przetrwał do dziś.
Podsumowując
Można powiedzieć, że inkwizycja stanowiła jedną z najbardziej cywilizujących instytucji w historii ludzkości. Oczywiście każda osoba, która czyniąc dobro, zmuszona jest do niesympatycznych działań, może czuć się winna. Tak też z pewnością z powodu inkwizycji czuje się większość katolików i ten artykuł im w niczym nie pomorze. Ja jednak katolikiem nie jestem i tłumaczyć się z czegokolwiek nie muszę, dlatego też mogę sobie pozwolić na obiektywną ocenę instytucji Świętego Oficjum. Ocena ta wypada tak pozytywnie, jak tylko pozytywnie może wypaść ocena tak złożonego zjawiska jak inkwizycja. Inkwizycja nie była fanatyczna lecz na walkę z fanatyzmem nastawiona, stąd 20% osób przez nią skazanych stanowili „nawiedzeni” duchowni katoliccy, zakładający charyzmatyczne kulty i głoszący własne urojenia. Święte Oficjum nie zwalczało nauki lecz jedynie zwodniczą filozofię, dlatego z cenzurowanych ksiąg usuwało jedynie ich metafizyczne fragmenty, zachowując naukowe składniki tych dzieł – np. cenzura w „O obrotach sfer niebieskich” Kopernika polegała na ręcznym skreśleniu w każdym egzemplarzu tej książki kilkunastu mistycznych linijek tego dzieła! Trybunały Inkwizycyjne nie były też brutalne, tolerowały katarskie wynaturzenie przez trzy wieki, a najbrutalniejsze z nich, hiszpańskie i portugalskie (odpowiednio 5000 i 1500 wyroków śmierci w ciągu swego istnienia), nie podlegały papiestwu lecz iberyjskim monarchom. Tymczasem w latach 1541-1546 w samej Genewie 58 zbiorowych procesów jednych protestantów przeciw innym protestantom skończyło się wyrokami śmierci. Wszystko co zarzuca się inkwizycji, to mity; natomiast wszystko na temat inkwizycji, co mitem nie jest, tworzy obraz kościoła, jako instytucji niewolnej od błędów, ale błędów powstałych w ramach słusznych dzieł.
Adam Hajduk
Bibliografia:
1. Rino Cammilleri, Prawdziwa historia inkwizycji, Kraków 2005.
2. Guy Testas, Inkwizycja, Warszawa 1994.
3. Grzegorz Ryś, Inkwizycja, Kraków 1997.
Mit inkwizycji. Mit antysemityzmu. Mit Niemcow co rozpetali II wojne swiatowa. Mit katastrofy w Smolensku. Mit …mit…Same mity. Tylko problem w tym, ze swiat w nie wierzy uparcie i bez konca. A proba otwarcia ludziom oczy konczy sie powrotem do…mitow.
Przecież ta strona to mit, komputery to mit, internet to mit, wszystko jest mitem łącznie z ludzkością ta już wymarłą, obecną i tą przyszłą. Mit – grecki, rzymski, germański, skandynawski, chiński, arabski….który?
Panie Pawle czy mozna zablokowac tego idiote chinczyka? Ma pan tutaj juz oplacanego agenta, ktory swoja tworczoscia probuje osmieszac pana portal.
Mit.. mit…, gott mit uns 😛
@Paweł – przyłączam się do Marko i dodatkowo sugeruję usunąć komentarze zawierające inwektywy i wycieczki osobiste w ramach ACTA – naruszenie praw autorskich twórców słowników i encyklopedii, zwłaszcza psychologii.
Bardzo dobry artykuł, wielkie dzięki dla autora za wyjaśnienie tej kwestii, zakłamanej przez setki lat rewolucji.
do Marko: akurat to, że niemcy rozpętali II wojnę śswiatową jest faktem, nie mitem.
Comments are closed.