Gdy patrzę na dynamikę sytuacji w naszym politycznym teatrzyku absurdu, mam przed oczami książkę Jean Raspaila pt. „Sire”. Opowiada ona o tym, jak w ogarniętej wszelkim możliwym syfem współczesnej Francji szefowie tajnej i jawnej policji, kleru, dyplomacji i wszystkiego co stanowi kręgosłup normalnego państwa doszli do wniosku, że tak dłużej być nie może.

Rozwiązanie było tylko jedno. Postanowili wyświęcić króla. Ale tak na poważnie, nie po angielsku. Odnaleziono ostatniego potomka rodu uznanego już za wymarły, znaleziono ostatnie śladowe ilości świętych olejów, odszukano rozproszone insygnia i przypomniano sobie zapomniane formuły. Nocą w szczelnie otoczonej przez policję katerze w Paryżu dokonało się cudowne misterium, po którym wszystko było już proste. W tym miejscu jeden z najgenialniejszych pisarzy XX i XXI wieku przerywa swą opowieść. To najbardziej optymistyczne zakończenie jakie sobie można wyobrazić. Francuzi mieli znów Najjaśniejszego Pana i wszyscy podporządkowali się woli tego, który wszędzie jest u siebie i nie musi kraść bo wszystko jest jego. Nie jest bowiem trudno zostać łajdakiem w systemie, który wymusza i preferuje łajdactwo. Z chwilą pojawienia się króla skończyły się te preferencje, a cała banda filutów musiała poszukać nowego zajęcia.

U nas być może także ktoś zdał sobie sprawę, że postPRL wyczerpał swe możliwości. Jednak po naszych prawdziwych władcach nie spodziewałbym się aż do tego stopnia wyższych uczuć i intencji.

To dobrze, że stare rozpada się na naszych oczach, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś za dużo tych antysystemowców i nie zdziwiłbym się gdyby na czele połączonych ich sił pod szyldem Polskiej Zjednoczonej Partii Antysystemu stanął jakiś prominentny funkcjonariusz systemu właśnie. Nie od dziś wiadomo, że wykwintny polityczny gracz jak judoka wykorzystuje siłę swego przeciwnika aby obrócić ją przeciwko jemu samemu. Ktoś bierze zamach aby z całej siły pięścią przywalić w twarz przeciwnika, a ten zamiast blokować cios ciągnie rozpędzoną rękę, przez co agresor, dzięki własnej sile, rozbija się o ścianę. System może dla swego przetrwania zaprzeczyć zatem swojej istocie aby odzyskać wiarygodność. Siła buntu jest wtedy legitymizacją na następne dekady trwania i grabieży.

Czyż nie na tym opierał się Okrągły Stół? System ma nie tylko sto nóg, oczu, uszu i rąk. On umie planować i uruchamiać mechanizmy, dzięki którym musi się zmienić wiele, aby wszystko pozostało po staremu. Dopóki różni ludzie, z różną przeszłością mają wspólny cel – obalenie obecnego chorego porządku – jest dobre. Pytanie jednak brzmi: jaka będzie ta nowa Polska po ich zwycięstwie? Bo jeśli nie będzie ona Polską równych szans, obywatelskiej wolności, prostego prawa i silnej gospodarki bez starych układów, a przy tym bez skrupulatnie rozliczonej przeszłości, to nie ma sensu tej nowej budować. Będzie ona kolejną ściemą jak postPRL.

Powrót króla byłby gwarantem powrotu do normalności. Czy jednak stać nas na to? Czy stać nas na gruntowne „odnowienie oblicza tej ziemi”? Przekonamy się i to już niedługo.

Adam Kalicki

5 KOMENTARZE

  1. Nie rozumiem tej frazy o „powrocie króla”. Przecież u nas monarchia nie została nigdy obalona, królobójstwo nigdy nie przerywało panowania dynastii. Kto miałby więc „wrócić”? Główna linia Piastów i Jagiellonów wygasły, Wettinowie ustanowieni w Konstytucji 3 maja to żart. O czyim „powrocie” więc tutaj mowa?
    Jeżeli chcemy zaś przywrócić samą ideę monarchii i tego rodzaju władzy to należy znów zacząć od Mieszka, czyli najpierw rządy autorytarne,dyktatorskie, potem stabilizacja panowania i za ileś dekad monarchia. Problem w tym, że monarchiści jako jedni z pierwszych protestowaliby przeciwko początkom takiej władzy 🙂

  2. Rzeczpospolita żabska wodami i lądem
    Szerzyła się od wieku, a stała nierządem.
    Tam każda obywatelka,
    Mała czy wielka,
    Gdzie chciała, mogła skakać,
    Karmić się i ikrzyć.
    Ten zbytek swobód w końcu zaczynał się przykrzyć.
    Zauważyły, że sąsiednie państwa
    Używają pod królmi rządnego poddaństwa:
    Że lew panem czworonogów,
    Orzeł nad ptaki,
    U pszczół jest królowa ula;
    A więc w krzyk do Jowisza;
    „Króla, ojcze bogów,
    Dajże i nam króla, króla!”
    Powolny bóg wszechżabstwu na króla użycza
    Małego jak Lokietek Kija Kijowicza.
    Spadł Kij i pluskiem wszemu obwieścił się błotu.
    Struchlały żaby na ten majestat łoskotu.
    Milczą dzień i noc, ledwie śmiejąc dychać.
    Nazajutrz jedna drugiej pytają: „Co słychać?
    Czy nie ma co od króla?” Aż śmielsze i starsze
    Ruszają przed oblicze stawić się monarsze.
    Zrazu z dala, w bojaźni, by się nie narazić;
    Potem, przemógłszy te strachy,
    Brat za brat z królem biorą się pod pachy
    I zaczynają na kark mu włazić.
    „Toż to taki ma być król? Najjaśniejszy Bela?
    Niewiele z niego będziem mieć wesela.
    Król, co po karku bezkarnie go gładzim.
    Niechaj nam abdykuje zaraz niedołęga.
    Potrzebna nam jest władza, ale władza tęga.”
    Bóg, gdy ta nowa skarga żab niebo przebija,
    Zdegradował króla Kija.
    A zamianował węża królem żabim.
    Ten pełzacz, pływacz i biegacz,
    Podsłuchiwacz i dostrzegacz,
    Wszędzie wziera: pod wodę, pod kamienie, pod pnie.
    Wszędzie szuka nadużyć i karze okropnie.
    Arystokracja naprzód gryziona jest żabia,
    Że się nadyma i zbyt się utłuszcza;
    Gryziony potem chudy lud, że nie zarabia
    I że się na dno biedy opuszcza;
    Gryzione są krzykacze, że wrzeszczą namiętnie;
    Gryzieni cisi, że śmią siedzieć obojętnie.
    Tak gryząc je swobodnie, wąż do dziś dnia hula;
    A rzeczpospolita żab bolesnymi skwierki
    Do dziś dnia woła o innego króla.
    Lecz bóg nie chce się więcej mięszać w jej rozterki.
    (za Mickiewiczem)

  3. @Julien Sorel
    Wbrew pozorom prawidłowo odczytuje Pan moje intencje. Mój apel w sensie dosłownym to wołanie na puszczy. To przede wszystkim metafora i nie należy rozumieć dosłownie. Z chaosu bowiem musi wyłonić się jakiś ład, a każdy ład obraca się w chaos prędzej czy później.
    A co do historii, to proszę pamiętać, że formalnie Polska była monarchią i to niepodległą od 7 października do 14 listopada 1918 r.

  4. Rada Regencyjna obawiając się rewolucji socjalistycznej polskiego motłochu z miast i wsi oddała władzę niejakiemu tawariszczowi Ziuk Piłsudskiemu Józefowi z PPS, i w ten sposób obalono monarchię, bez przelewu krwi, jedynie przez pałacowy zamach stanu. Oczywiście dla dobra odradzającej się polskiej państwowości. Panu Kalickiemu chodzi prawdopodobnie o powrót monarchii jako takiej i jako wprowadzającej ład, porządek, prawo i sprawiedliwość, a to kto będzie władcą, to chyba Mu nie chodzi, kto zdobędzie władzę i rozkaże się koronować TEN będzie władcą i da początek dynastii. Chyba nie chodzi mu o byłe i obecne dynastie mogące mieć pretensje do POLSKIEGO TRONU, tak monarchistyczne, jak i arystokratyczne i magnackie, bo przecież można wymieniać potomków i spadkobierców – Poniatowskich, Sobieskich, Wiśniowieckich, Leszczyńskich, Czartoryskich, Potockich, Lubomirskich, Radziwiłłów, że wymienię te główne mające swego czasu chęci na POLSKI TRON i mający żyjących, do dziś przedstawicieli. Czy dobrze rozumuję Panie Kalicki Adamie???? Tylko KRÓL!!!!

Comments are closed.