Donald Trump (Foto. pixabay.com)

A więc Chabad Lubawicz, nie B’nai B’rith: opcja mesjańsko-odnowicielska, nie wichrzycielsko-nihilistyczna. Co oznacza, że frontalne ideologiczne stręczenie fizycznej i duchowej autodestrukcji ustąpi w pewnej mierze pola kuszeniu trybalistyczno-technotriumfalistycznymi mrzonkami „powrotu do wielkości”. Stąd może nieco mniej istotny będzie w najbliższym czasie otwarty opór wobec doraźnych antywartości, ale dużo bardziej istotne będzie zachowywanie czujności wobec tanich atrap ponadczasowych wartości.

* * *

To, że szerokie masy wciąż dają się łapać na lep trybalistyczno-protekcjonistycznego populizmu, jest obserwacją rozczarowującą, ale owo rozczarowanie niemal rekompensuje świadomość, że w coraz większym stopniu reagują one alergicznie na wszelkie rekomendacje stręczone im przez „celebrytów”, „gwiazdy popkultury”, medialne gadające głowy i innych szczególnie tandetnych przedstawicieli kasty zawodowych ogłupiaczy. To pierwsze nie świadczy bowiem dobrze o rozumności mas, ale to drugie dowodzi, że istnieją jednak pewne granice narzucanej odgórnie bezrozumności, których większość ludzi nie może od pewnego momentu z czystym sumieniem przekroczyć.

* * *

Najmarniejsze perspektywy dla wolności roztaczają się w świecie, w którym powszechną aprobatą cieszy się maksyma głosząca nie „rób, co ci każą”, tylko „róbta, co chceta”.
Tą pierwszą da się bowiem pogodzić z dobrowolnie podjętą dyscypliną i zdobywaniem doświadczenia w obrębie swobodnie uznanych hierarchii, co może służyć coraz mądrzejszemu ukierunkowywaniu swojej wolności i podnoszeniu skuteczności wynikających z niej działań. Tymczasem ta druga naraża jedynie wolność na ośmieszenie, utożsamiając ją w najlepszym razie z frywolnością nie dbającą o swoje konsekwencje, a w najgorszym razie z samobójczym buntem wobec natury rzeczywistości.
Innymi słowy, nawet pod presją spartańskiego rygoru można zachować swobodę woli, ale na gruncie „emancypacyjnej dezynwoltury” można się wyłącznie zniewolić najbardziej krępującym łańcuchem: przekonaniem o własnej wszechmocy.

* * *

Miłość to przebaczenie wymagające zadośćuczynienia, szczęście wymagające poświęcenia i niezawodność wymagająca samozaparcia. Natomiast infantylna parodia miłości to pobłażliwość nakłaniająca do samorozgrzeszenia, ckliwość nakłaniająca do samoużalania i bezkrytyczność nakłaniająca do samozadowolenia. Pierwsza jest fundamentem dążenia do doskonałości, zaś druga – najpewniejszą drogą do zatracenia. A jako że w ostatecznym rachunku wszystkie wybory moralne sprowadzają się do tego jednego, nie ma cenniejszej wiedzy, niż ta umożliwiająca w jego kontekście odróżnienie oryginału od atrapy.

* * *

Warunkiem koniecznym traktowania zwierząt jako podopiecznych jest nietraktowanie ich jak członków rodziny, warunkiem koniecznym traktowania komputerów jako narzędzi jest nietraktowanie ich jak intelektów, warunkiem koniecznym traktowania ziemi jako żywicielki jest nietraktowanie jej jak matki, a warunkiem koniecznym traktowania człowieka jako bliźniego jest nietraktowanie go jak Boga. Próby zrównywania rzeczy nierównych uwłaczają rzeczom wyższym i zakłamują rzeczy niższe, próby zacierania granic między zjawiskami różnymi pod względem jakości zamykają wszystkie zjawiska w granicach nijakości, a próby likwidacji nieodłącznych podziałów nieodłącznie likwidują próbujących w ten sposób dzielić.

* * *

Nikt nie ma prawa do dobrobytu – każdy ma jedynie prawo dążyć do dobrobytu. Nikomu nie należy się szczęście – każdemu należy się jedynie możliwość szukania szczęścia. Nikt nie może z góry liczyć na miłosierdzie – każdy może jedynie zasłużyć na miłosierdzie. I nikomu nie przysługuje uznanie dla swoich zachcianek – każdemu przysługuje jedynie wolność od cudzej tyranii.

* * *

Liberalizm to nie relatywizm, tylko możliwość swobodnego wyboru absolutu, któremu będzie się służyć; nie sceptycyzm, tylko konieczność brania osobistej odpowiedzialności za skutki przyjętych przez siebie dogmatów; i nie nihilizm, tylko świadomość nihilistycznego charakteru wszelkich form tyranii.

Jakub Bożydar Wiśniewski