Chiny się nie poddają. Czy zdobędą Meksyk?

W wielu wypowiedziach nowy prezydent Meksyku podkreślał potrzebę ułożenia dobrych stosunków z ChRL. Flagowym projektem potwierdzającym realizację tej wizji ma być wybudowanie nowej, liczącej ponad 1500 kilometrów, linii kolejowej

0
Foto. pixabay.com

Do końca XX w. więzy między Chinami a Ameryką Łacińską były słabe. Po upływie niemal dwóch dekad tego stulecia poziom ekspansji Chin zaczyna niepokoić USA. Ostatnie zmiany na scenie politycznej w Ameryce Łacińskiej mogą zmienić układ sił.

Sięgając pamięcią daleko wstecz, pierwszym ogniwem łączącym Chiny z Ameryką Łacińską był import taniej chińskiej siły roboczej. Przez kolejne dziesięciolecia niewiele się działo. Powstanie ChRL wystawiło władze Pekinu na długo trwającą izolację na arenie międzynarodowej. Była ona szczególnie silna właśnie w Ameryce Łacińskiej.

Do dziś dziewięć państw w Ameryce Łacińskiej (16 w skali świata) uznaje państwowość Tajwanu. Może dlatego Pekin długo zwlekał ze swoim otwarciem na tę najbardziej odległą – z punktu widzenia Chin – część świata.

Przez pierwsze 40 lat istnienia ChRL, jej uwaga koncentrowała się de facto jedynie na Kubie. Dopiero normalizacja stosunków na linii Pekin – Waszyngton zachęciła inne kraje Ameryki Łacińskiej do bardziej otwartej postawy, choć wiele z nich czekało z nawiązaniem stosunków dyplomatycznych do lat osiemdziesiątych XX w. Z kolei włodarze ChRL zdecydowali się na pierwszą wizytę na najwyższym szczeblu dopiero w 1985 r. Natomiast dopiero siedem lat później – w grudniu 1992 r. – kapitał chiński dokonał pierwszej inwestycji, przejmując przedsiębiorstwo wydobywcze w Peru (Hierro Peru). Przez długie lata była to jedyna chińska inwestycja w tej części świata.

Gry wstępne

Nadejście XXI w. zbiegło się ze zmianami politycznymi na kontynencie amerykańskim, na skutek których Pekinowi ta najodleglejsza dla niego część świata stała się szczególnie bliska. Najpierw pojawienie się prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza, a następnie zwrot w lewo dokonany zarówno przez Brazylię oraz Argentynę sprzyjały zacieśnianiu kontaktów. Z upływem czasu kolejne kraje zaczęły wchodzić w orbitę zainteresowania ChRL: Chile, Paragwaj, czy Nikaragua.

To jednak bogata w ropę naftową Wenezuela stawała się głównym punktem zainteresowania Pekinu. Jeszcze do 1996 r., roczne obroty handlowe Wenezueli z obszarem Azji i Pacyfiku wynosiły zaledwie 1,2 mld dol., z czego 700 mln przypadało na Japonię. Chińskie koncerny paliwowe zaczęły pukać do Wenezueli jeszcze za czasów prezydentury Rafaela Caldery. Dojście Chaveza do władzy w 1999 r. stanowiło prawdziwy przełom. Tym bardziej, że Chavez zacieśniając więzy z ChRL przedkładał pobudki ideologiczne nad uwarunkowaniami gospodarczymi.

Dla ChRL stał się nieoceniony. Około 2005 r. już 20 firm chińskich było obecnych na wenezuelskim rynku, a łączna suma inwestycji zagranicznych przekroczyła 1 mld dolarów. Intensyfikacji stosunków między oboma krajami pomogło powołanie w 2007 r. chińsko wenezuelskiego funduszu, w ramach którego powstała między innymi specjalizująca się w telefonii komórkowej Venezolana de Telecomunicaciones Compania Anonima (VTELCA). Współpraca z ChRL pomogła Wenezueli wystrzelić w październiku 2008 r. pierwszego satelitę.

Od przyjaźni do uzależnienia

Chiny nie zapomniały jednak o innych krajach regionu. Ekspansja kapitału chińskiego była powolna, ale systematyczna. Według niektórych miar już w 2010 r. ChRL zdetronizowały USA w roli głównego inwestora i partnera handlowego Ameryki Łacińskiej (z pominięciem Meksyku).

Bardzo wymownym wydarzeniem stało się powołanie w tym samym roku Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAC) – bloku bez udziału USA i Kanady. Dwa lata później w trakcie posiedzenia Komitetu Gospodarczego ONZ poświęconego Ameryce Łacińskiej i Karaibom, odbywającego się w Chile, premier ChRL Wen Jiabao ogłosił erę nowej przyjaźni między Chinami a Ameryką Łacińską, określaną mianem Trusted Friends Forever. Wymiana handlowa rosła wówczas w tempie 30 proc. i na koniec 2011 r. przekroczyła wartość 240 mld dol.

Szybko okazało się, że każda ze stron biorących udział w spotkaniu w stolicy Chile miała odmienne wyobrażenie na temat zacieśniającej się współpracy. Zachodzące procesy gospodarcze zaczęły przypominać mecz do jednej bramki. Otwarciu się rynków Ameryki Łacińskiej na towary chińskie nie towarzyszyło zwiększanie eksportu z Ameryki Łacińskiej w kierunku Chin. Te ostatnie miały stosunkowo łatwą wymówkę, twierdząc, że na chińskim rynku firmy zagraniczne konkurują przede wszystkim jakością. Z kolei chińskie inwestycje w Ameryce Łacińskiej pozwalają zwiększyć poprawę eksportowanych przez Latynosów produktów.

W połowie trwającej dekady, kiedy wiele krajów Ameryki Łacińskiej zmagało się ze skutkami recesji gospodarczej, ChRL nie tylko nie pomogły, ale zaczęły wprowadzać w życie znany schemat – stosowany pod innymi szerokościami geograficznymi, np. na Sri Lance czy w Pakistanie – który de facto sprowadzał się do uzależnienia gospodarczego dłużnika od Chin. Najbardziej dotknęło to Wenezuelę, gdzie koncentruje się niemal połowa wszystkich chińskich pożyczek dla regionu. 67 mld dol. chińskich pożyczek stanowi dziś niemal 70 proc. wenezuelskiego PKB. Nawet Chińczycy zaczynają wątpić czy od skorumpowanej Wenezueli Pekinowi uda się odzyskać pożyczone pieniądze.

Latynoska zmienność

Władze ChRL musiały odczuć zmianę nastawienia niektórych nowych przywódców Ameryki Łacińskiej. Rządzący Argentyną Mauricio Macri zaraz po przejęciu steru w grudniu 2015 r. zawiesił kilka naprawdę bardzo ważnych projektów, które miały powstać za pieniądze płynące z Chin. Chodziło przede wszystkim o dwie zapory wodne w Patagonii, których budowa została zawieszona na skutek braku przejrzystości finansowej projektów oraz obaw dotyczących wpływu ich budowy na środowisko.

Nowe i zyskujące coraz bardziej na popularności stanowisko w sprawie obecności Chin w tej części świata najlepiej ujął w swojej kampanii wyborczej rządzący dziś Brazylią Jair Bolsonaro. Jego zdaniem Chiny nie dokonują zakupów w Ameryce Łacińskiej lecz wykupują Amerykę Łacińską. Jego wręcz ostentacyjne manifestowanie sojuszu z Waszyngtonem musi budzić niepokój Pekinu. Szczególnie jeśli chodzi o deklaracje Bolsonaro zachęcające USA do budowania baz wojskowych w północnej części kraju. Może dlatego właśnie władze ChRL tak mocno zaangażowały się w obronę i tak już słabej pozycji Nicolasa Maduro w Caracas.

Jednak Chiny łatwo nie odpuszczą. Próbują angażować do współpracy nowe kraje. Świadczy o tym włączanie kolejnych państw do projektu Nowego Jedwabnego Szlaku, między innymi Kostaryki, Urugwaju, Chile, Ekwadoru oraz Salwadoru, który został zmuszony do zerwania stosunków dyplomatycznych z Tajwanem. Podobny manewr został też zastosowany względem Republiki Dominikany.

Nie są to jednak potęgi gospodarcze. Dlatego uwaga obserwatorów wydarzeń w Ameryce Łacińskiej koncentruje się na drugiej co do wielkości gospodarce regionu – Meksyku, gdzie wpływ Chin był do niedawna mocno ograniczony. Sytuacja uległa radykalnej zmianie po dojściu do władzy Andreasa Manuela Lopeza Obradora (nazywanego po prostu AMLO). W wielu wypowiedziach nowy prezydent Meksyku podkreślał potrzebę ułożenia dobrych stosunków z ChRL. Flagowym projektem potwierdzającym realizację tej wizji ma być wybudowanie nowej, liczącej ponad 1500 kilometrów, linii kolejowej (tzw. pociąg Majów).

AMLO daleki jest jednak od zacieśniania sojuszu gospodarczego z Pekinem w taki sposób, jak to uczynił niegdyś Hugo Chavez. AMLO nie zapomina z kim sąsiaduje jego kraj na północy. Można odnieść wrażenie, że relacje między Chinami a Ameryką Łacińską zaczyna cechować obustronny pragmatyzm.

Paweł Kowalewski