Churchill nie płacił podatków od swojej fortuny, choć innych wyciskał jak cytrynę

Wiedza o stanie konta bankowego legendarnego polityka bierze się z pojedynczych, często anegdotycznych i, jak się zaraz przekonamy, nieprawdziwych informacji

0
Winston Churchill

W czasie II wojny światowej Winstonowi Churchillowi udało się nie płacić podatków od większości swojej fortuny, w sytuacji gdy powinien oddawać nawet 97,5 proc. tego co zarabiał, bo tak wysokie daniny dla fiskusa obowiązywały wówczas w Wielkiej Brytanii.

Powyższą sytuację opisuje David Lough w książce „No More Champagne: Churchill and His Money”. „Jedyna rzecz, która mnie martwi to pieniądze” – miał powiedzieć w 1898 r. Winston Churchill (od tego cytatu rozpoczyna się książka). Pieniądze Churchilla to o tyle ciekawy temat, że do niedawna nikt nie dokonał przekrojowej analizy stanu finansów byłego premiera Wielkiej Brytanii, człowieka, którego decyzje polityczne istotnie wpłynęły na sytuację Polski po II wojnie światowej.

Zatem wiedza o stanie konta bankowego legendarnego polityka bierze się z pojedynczych, często anegdotycznych i, jak się zaraz przekonamy, nieprawdziwych informacji. I tak na przykład, jak wynika z publikacji (jej polski tytuł to „Żadnego więcej szampana: Churchill i jego pieniądze”) Churchill twierdził publicznie, że nie odziedziczył po ojcu żadnych pieniędzy, ponieważ jego majątek równał się jego długom.

Tymczasem z danych do których dotarł autor książki David Lough, wynika, iż w 1895 r., gdy zmarł ojciec Winstona Churchilla, po zapłaceniu długów pozostawił rodzinie równowartość dzisiejszych 32 mln zł. Majątek pochodził z inwestycji w akcje firmy wydobywającej złoto w południowej Afryce.

Wydawałoby się, że w tej sytuacji przyszły premier Wielkiej Brytanii nie powinien się martwić sprawami finansowymi, tym bardziej że w 1899 r. został najlepiej opłacanym korespondentem wojennym świata, zarabiając w ciągu pięciu lat równowartość dzisiejszych 6 mln zł. A dodatkowo w czasie I wojny światowej odziedziczył majątek ziemski w Irlandii po swojej prababci. Problem polegał jednak na tym, że polityk szastał pieniędzmi na lewo i prawo, m.in. wydawał je na hazard i grę na giełdzie.

Potrafił na przykład w czasie letnich wakacji przegrać w kasynie równowartość 240 tys. zł, a w czasie krachu na giełdach w latach 30. XX w. utracił tyle, co 3 mln zł obecnie. W efekcie u progu II wojny światowej nie tylko nie miał żadnego majątku, ale był winien innym ok. 15 mln zł.

Objęcie przez niego funkcji premiera Wielkiej Brytanii 10 maja 1940 r. nie zmieniło istotnie jego sytuacji finansowej. Bo choć oficjalnie jego pensja wynosiła dzisiejsze 3,2 mln zł, ale ponad 90 proc. z niej pochłaniały podatki, które zostały na tak wysokim poziomie ustalone, by sfinansować działania zbrojne Wielkiej Brytanii.

Winston Churchill miał także przychody z działalności pisarskiej – np. w lutym 1941 r. opublikował kolekcję przemówień wojennych „Into Battle” – które sprawiły iż wszedł w najwyższy próg podatkowy wynoszący 97,5 proc. Sytuacja finansowa Winstona Churchilla nie wyglądała dobrze, ale z opresji uratował go jego doradca podatkowy Geofrey Mason, który zauważył lukę w prawie podatkowym.

Otóż gdyby Churchill jednorazowo sprzedał swoje prawa autorskie, zamiast pobierać z ich tytułu regularne tantiemy, to przychody z takiej transakcji nie były opodatkowane (bo traktowano to jako zbycie aktywa). Ale brytyjska skarbówka nie chciała się zgodzić na taką interpretację prawa, argumentując, że nie ma żadnych dowodów na sprzedaż przez premiera praw do książki „My early life”, fragmenty której były przedrukowywane w dzienniku „Sunday Dispatch”.

Do walki w sądach z decyzją fiskusa Churchill zatrudnił eksperta podatkowego Anthonego Moira z firmy Fladgate & Co. Moir. Obaj mężczyźni dyskutowali na przykład na temat szczegółów strategii w obronie pieniędzy Churchilla 19 maja 1942 r., gdy w Izbie Gmin trwała dwudniowa dyskusja na temat skuteczności brytyjskiej polityki w II wojnie światowej. Co ciekawe, polityk bardzo interesował się tym, czy informacja o tym, że kwestionuje wysokość płaconych przez siebie podatków, w sytuacji gdy ważą się losy Wielkiej Brytanii, przedostanie się do opinii publicznej.

Polityk zdecydował się zlecić Moirowi złożenie apelacji od decyzji skarbówki i poprosił go o wyszukanie innych sposobów na zmniejszenie swoich zobowiązań podatkowych. Moir wywiązał się ze swojego zadania na przykład, rekomendując przepisanie praw do części dochodów z „Into Battle” na syna Randolpha, który zarabiał mniej i był w niższym progu podatkowym. Prawnik także skutecznie argumentował w imieniu Churchilla w sądzie, tak że we wrześniu 1942 r. przyznano mu rację, iż polityk nie musi płacić 97,5 proc. podatków od honorariów za przedruki fragmentów książek w „Sunday Dispatch”.

Chuchill wykorzystał swoje prawo do bezpodatkowego zarabiania fortuny w chwilę później, gdy wiadomo już było, iż wygrana Aliantów w wojnie jest kwestią czasu i pojawiło się silne zapotrzebowanie na rynku na książki jednego ze współtwórców tego sukcesu. I tak na przykład brytyjski reżyser węgierskiego pochodzenia sir Alexander Korda zgodził się 21 stycznia 1944 r. (w tym dniu alianckie wojska wylądowały w Anzio we Włoszech) zakupić prawa do książki „A History of the English-Speaking Peoples” za 50 tys. funtów (wartych tyle, co 12 mln zł obecnie).

Premier Wielkiej Brytanii zakończył II wojnę światową ze 100 tys. funtów na prywatnym koncie wartymi tyle, co dzisiaj 24 mln zł, ale nie był to szczyt jego możliwości. W styczniu 1947 r. zakończył negocjacje w sprawie otrzymania zaliczek od wydawnictw z całego świata, które sięgnęły w sumie 600 tys. funtów, czyli ok. 21 mln funtów obecnie (ok. 125 mln zł). Była to wówczas największa zaliczka w historii świata, zapłacona za wydanie dzieła z gatunku non-fiction.

Książki historyczne, obok książek z szeroko rozumianej ekonomii, to mój drugi ulubiony typ publikacji. Kiedy więc dostałem do ręki „No More Champagne: Churchill and His Money”, która jest książką historyczną ze sporymi wątkami ekonomicznymi, podejrzewałem że może mi się spodobać. I nie pomyliłem się.

Za bardzo wieloma decyzjami politycznymi stoją przyziemne sprawy finansowe podejmujących te decyzje ludzi – jak choćby w przypadku Winstona Churchilla. Jeżeli więc dostajemy obraz minionych wydarzeń pozbawiony tego elementu, nasz obraz jest niepełny, żeby nie powiedzieć wypaczony.

Książka o pieniądzach Churchilla jest ciekawie napisana i daje nowe spojrzenie na politykę fiskalną najbogatszych państw świata w XX w. Bo wysokie podatki dla najbogatszych nie skończyły się w Wielkiej Brytanii po zakończeniu wojny; kiedy Churchill zmarł w 1965 r. to pobrano z tego co zostawił rodzinie 65 proc. daniny dla fiskusa. Podsumowując: „No More Champagne” to pozycja zdecydowanie godna polecenia.

Aleksander Piński