Stara mądrość ludowa głosiła, że jak rząd mówi, że zabierze – to zabierze; ale jak mówi, że da – to tylko tak mówi. Na tej bazie powstał swego czasu dowcip o złotej rybce, która złotą wcale nie była, tylko rządową, i nie spełniała życzeń, a tylko obiecywała. Oddaje to znakomicie istotę interwencjonizmu, który ukazując wizję powszechnego dobrobytu na horyzoncie drogę do jego osiągnięcia widzi w redystrybucji dóbr. Tyle, że horyzont jest linią umowną.
Nie trzeba być specem w dziedzinie ekonomii żeby wiedzieć, że z pustego nie tylko Salomon, ale i socjalizm nie naleje a państwo ma tyle pieniędzy, ile zabierze podatnikom i na ile zdoła ich zadłużyć. A jednak ludzie wciąż się nabierają na bajki o „państwie opiekuńczym” i jak diabeł przed święconą wodą uciekają przed bolesną prawdą, że sami sobie „opiekuńczość” państwową finansują słono przepłacając. Mało tego, wierzą, że państwo nadopiekuńcze może być „tanie” nie zauważając, jak wraz ze wzrostem wysokości danin maleje zakres świadczeń na poczet których są ściągane. Działa tu ten sam mechanizm, co w prounijnej agitce 2003 r., gdzie szeroko omawiane były potencjalne profity, a milczeniem pomijane oczywiste koszty i większość uwierzyła propagandzie.
Aby jednak socjal mógł spokojnie egzystować i tuczyć się na posadkach, niezbędny jest czynnik ludzki, który wytwarzając dobra do redystrybucji nie będzie zadawać kłopotliwych pytań. Czyli stado chciwych, bezmyślnych wyrobników. Prace nad takim przekształceniem społeczeństwa trwają od dawna, prowadzone z jednej strony przez media, z drugiej przez państwową tresurę, zwaną potocznie edukacją. Oto bowiem zasadniczą konsekwencją reformy polskiego szkolnictwa jest obecność w szkołach kończących się maturą, a później w murach wyższych uczelni, dużej grupy młodzieży, która dawniej kończyła swoją edukację na poziomie zasadniczej szkoły zawodowej (Podstawa programowa z komentarzami, 2009). Innymi słowy obniżenie poziomu nauczania do granic przepaści. Oto jednak MEN postanowiło uczynić odważny krok naprzód i w najnowszym rozporządzeniu w sprawie oceniania umieściło zapis, że ocena niedostateczna nie przeszkadza w promocji do następnej klasy [liceum – dopisek MN]. Więcej – można będzie mieć nawet dwie „pały”. No, to z pewnością zmotywuje młodzież do pilnej nauki a w przyszłości będziemy mieć rzesze „pracowitych inaczej fachowców” ufnych w opiekuńczą rolę państwa od kołyski aż po grób. Protesty nauczycieli prewencyjnie wyciszane są obietnicami podwyżek.
Akonto nowego, europejskiego człowieka i w ramach sukcesywnej tresury nie ustaje propaganda wejścia Polski do strefy euro (komentarz Cynik9 – polecam). Pojawiają się też przygrywki imperialistyczne, oswajające z myślą o konieczności płacenia nowego haraczu na poczet budowy ogólnoświatowego państwa socjalistycznego: Jesteście dużym krajem i powinniście więcej łożyć na pomoc innym krajom [ciekawe kryterium – dopisek MN] Gdybyśmy nie łożyli tyle na walkę z biedą, na świecie byłoby znacznie więcej miejsc, które wymagałyby militarnej interwencji. Ekonomiczna walka z biedą ponoć jest tańsza, niż militarna z powołującymi się na biedę rabusiami, choć koszty administracyjne udzielania pomocy są wysokie. Niestety, ochrona funduszy pomocowych przed korupcją kosztuje. Podobnie jak kontrola na etapie projektu – czy warto w niego zainwestować – i po jego zakończeniu – czy pieniądze wydano zgodnie z celem. A że redystrybucja dóbr rodzi postawy roszczeniowe – o tym ani słowa, i tak nikt nie zauważy. Podobnie jak próby przerzucenia odpowiedzialności za nienaprawione wały przeciwpowodziowe z urzędników na społeczeństwo w ramach „podatku solidarnościowego od powodzi”.
Stanisław Lem pisał kiedyś, co często przytacza S. Michalkiewicz, że nawet konklawe można doprowadzić do kanibalizmu, byle postępować cierpliwie i metodycznie. Widać socjalistyczni demiurgowie coś jednak przeczytali oprócz Kapitału. Niestety.
Michał Nawrocki
Foto: http://novakeo.com