Wczoraj rozpoczęły się pierwsze robocze spotkania niemieckich polityków w sprawie dalszych losów ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Rano oficjalne rozmowy na temat ewentualnych zmian w ustawach okołotraktatowych prowadzili między sobą politycy frakcji SPD i CDU w Bundestagu, po południu w tej samej sprawie negocjowali także socjaldemokraci z chadekami w Bundesracie. Zwolennicy szybkiej ratyfikacji próbują wywrzeć jak największy medialny nacisk na polityków, aby doprowadzić do złożenia podpisu przez prezydenta jeszcze w tym roku, a najlepiej jeszcze przed referendum w Irlandii.
Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe pod koniec czerwca wydał wyrok, zgodnie z którym do momentu nowelizacji przez niemiecki parlament tak zwanych ustaw okołotraktatowych prezydent Niemiec Horst Koehler musi wstrzymać się ze swoim podpisem pod traktatem lizbońskim. Oznacza to nic innego jak fakt, że Niemcy na obecną chwilę nie mogą dokończyć ratyfikacji tego dokumentu, czyli sami stali się hamulcowym ratyfikacji, co do tej pory chętnie zarzucali innym.
Wczoraj rozpoczęły się oficjalne negocjacje w sprawie wprowadzenia koniecznych zmian w ustawach okołotraktatowych. Momentalnie w prasie niemieckiej pojawiły się artykuły zachwalające traktat, a także liczne ponaglenia polityków przez niemieckich euroentuzjastów. Dziennik „Handelsblatt” pisze, że wewnętrzna kłótnia chadeków w sprawie traktatu (CSU żąda wielu zmian w ustawach kompetencyjnych, aby zachować suwerenność narodowego parlamentu i Trybunału Konstytucyjnego, oraz żąda większego wpływu poszczególnych społeczeństw na decyzje Brukseli poprzez referenda) negatywnie wpływa na stosunek niemieckich przedsiębiorców do partii chadeckich. Prezydent Izby Rzemieślniczej Otto Kenzler w rozmowie z dziennikarzem gazety stwierdził, że proces ratyfikacji w Niemczech musi się zakończyć przed referendum w Irlandii, które odbędzie się 2 października, gdyż Berlin „powinien dać przykład w tej sprawie”. Również prezydent Federalnego Zrzeszenia Handlu Hurtowego i Zagranicznego Anton Boerner namawiał na łamach tego samego dziennika do jak najszybszej ratyfikacji. Zaapelował on do szefa CSU Horsta Seehofera o – jak się wyraził – nieblokowanie kompromisu.
Coraz więcej przeciwników
Na razie zarówno szef Unii Chrześcijańsko-Społecznej Horst Seehofer, jak i pozostali politycy CSU są niezłomni w swoich żądaniach i zapewniają, że nie zrezygnują z zamiarów doprowadzenia do takich zmian ustawowych, które w konsekwencji wzmocnią i ugruntują suwerenność narodowego niemieckiego parlamentu, społeczeństwa i Trybunału Konstytucyjnego. Politycy CSU nie ukrywają, że zależy im na dobrym prawie i dlatego nie mają zamiaru ulegać jakimkolwiek naciskom czasowym, a w razie odmowy przyjęcia w całości ich postulatów – grożą wetem. – Jeżeli nie uda się nam wynegocjować satysfakcjonujących rozwiązań, to nie wykluczam złożenia w Trybunale Konstytucyjnym następnej skargi, a wtedy cała ratyfikacja w Niemczech traktatu lizbońskiego stanie naprawdę pod znakiem zapytania – ostrzegł Seehofer.
W sukurs politykom CSU idzie coraz więcej obywateli, organizując liczne inicjatywy społeczne, które ostrzegają przed pochopnymi decyzjami w kwestii ratyfikacji unijnego traktatu. Powstają coraz to nowe strony internetowe, gdzie można przeczytać o wielu niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą wprowadzenie w życie tego dokumentu. Strony te dokładnie analizują punkty traktatu i ostrzegają obywateli przed utratą narodowej suwerenności. Portale, np. www.united-mutations.org, www.vols-initiative.de, www.eu-vertrag-stoppen.de, lub prywatne strony, jak Juergena Elsaessera, ostrzegają przed zagrożeniami wynikającymi z przyjęcia traktatu i nawołują do udziału w wielkiej akcji protestacyjnej przeciwko ratyfikacji tego dokumentu, jaka odbędzie się w Berlinie 5 września, na trzy dni przed zapowiadanym terminem dokonania nowelizacji ustaw okołotraktatowych w Bundestagu. Jak czytamy na stronach inicjatywy obywatelskiej Eu-vertrag-stoppen, przygotowania do demonstracji trwają już od kilku tygodni.
Waldemar Maszewski
Źródło: www.naszdziennik.pl
Ciekawe kiedy patriotyczna, piłsudczykowska i socjalistyczna partia polska pod nazwą: „PRAWO i SPRAWIEDLIWOŚC” postawi naszym sejmowo-senatorsko-prezydenckim środowiskom podobne warunki jak siostrzana niemiecka CSU, tyle, że w obronie polskiej racji stani i polskiej suwerenności? Przewiduję na świętego nigdy.
Comments are closed.