Rozmowa z Damianem Kotem, członkiem zarządu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE) na temat wydarzeń na Cyprze, kryzysu w Unii Europejskiej, sytuacji Polski oraz o perspektywach na przyszłość.
PROKAP: Czy to, co stało się w ostatnim czasie na Cyprze uznać można za jakiś przełom w sposobie uprawiania polityki przez unijne elity polityczno-finansowe?
Damian Kot: Tak, to jest przełom, ale stawiający te „elity” w bardzo negatywnym świetle. Unia, deklarująca obronę przepływu kapitału i ludności strzela sobie w kolano pokazując jak bardzo te idee są je bliskie. Jest to akt desperacji pokazujący słabość tego tworu i wyznaczający prawdopodobnie punkt krytyczny, który bezpowrotnie został przekroczony. Mimo, że Cypr jest nieznaczącym statystycznie krajem na mapie Europy.
Jakie konsekwencje dla przyszłości Cypru, a może też całej UE, może mieć cypryjska lekcja?
Cypr staje się klockiem domina, którego upadek podrywa ostatecznie wiarę we wspomniane „elity” i system finansowy. Cypr na dekady stanie się zapomnianą prowincją Europy, z której najpierw ucieknie kapitał a potem ludzie. W szczególności ci, którzy nie mają nic do stracenia, czyli młodzi.
Czy obywatele Unii powinni pogodzić się z myślą, że wchodzimy w epokę, gdzie proces wywłaszczania ludzi z ich majątków będzie coraz bardziej postępował? A może jednak zbliżamy się do momentu, w którym obywatele eurokołchozu wypowiedzą wreszcie rządzącym politykom posłuszeństwo?
Jesteśmy, i to od dekad, w epoce wywłaszczania ludzi z ich majątków. Z różnym natężeniem w różnych miejscach globu, nie tylko w Unii. Należy to wiązać z dominacją etatyzmu nad gospodarką wolnorynkową. Pamiętajmy chociażby o Wielkim Kryzysie, zapoczątkowanym umownie w 1929 roku, z którym dzielnie walczono takimi metodami jak pozbawienie obywateli USA złotych lokat, czy wprowadzeniem programu New Deal, przyczyniającego się znakomicie do przedłużenia samego kryzysu. Ludzie wówczas nie wypowiedzieli masowo posłuszeństwa władzy. Jak będzie teraz? Tutaj problemem może być pewne ubezwłasnowolnienie ludzi wychowanych w ustroju demokratycznym, gdzie kontrola nad politykami i bezpośredni wpływ na nich jest iluzoryczny. Wypowiedzenie posłuszeństwa wprost wyobrażam sobie jako gwałtowne protesty, może wojnę domową, które doprowadziłyby do kompletnej zmiany władzy i wycofywanie się państw z etatyzmu. Bo tylko wycofanie się z etatyzmu jest rozwiązaniem. Mieszanie się polityków do gospodarki spowodowało tak głębokie zmiany w jej funkcjonowaniu, że zubożenie obywateli jest nieuniknioną konsekwencją tego, co już się wydarzyło. Działanie gospodarki, poniżej jej potencjału możliwego do osiągnięcia bez interwencji państwa, też należy traktować jako wywłaszczenie z majątku obywateli. Tego nie widać bezpośrednio, ale należy ten fakt brać pod uwagę, ponieważ nasze życie jest ograniczone czasowo. Każdy rok sprawowania władzy przez nieudaczników jest dla obywateli jak dodatkowy podatek.
Kryzys finansowy ciągnie się już, przynajmniej oficjalnie, od 2008 roku. Jak długo może on jeszcze potrwać i czy jest jeszcze jakiś cień nadziei na to, że skończy się pozytywnie – tzn. że zostanie pokonany i Europa, USA znów wkroczą na ścieżkę dynamicznego wzrostu gospodarczego?
W obecnej sytuacji oczekiwanie dynamiki jest nierealne. Ogłoszenie końca kryzysu z technicznego punktu widzenia zależy od definicji, jaką się posłużymy. Stagnacja gospodarcza staje się normalnością, niezależnie od tego czy nazwiemy ją kryzysem. Światełkiem w tunelu byłoby odejście od administracyjnych metod walki z kryzysem, w szczególności metod pokładających wiarę w stymulację gospodarek pustym pieniądzem. Niestety zmierzamy w przeciwnym kierunku …
Czy Polsce grozi wariant cypryjski? Czy któregoś dnia również my możemy się obudzić i dowiedzieć się, że nie mamy po co iść do banku, by podjąć własne pieniądze, bo ich wypłaty zostały zablokowane?
Nie musimy się obawiać takiego dnia, gdyż w bankach nie ma pieniędzy, które tam wszyscy deponenci złożyli. Współczesne banki nie prowadzą usług przechowania depozytów w takim sensie, w jakim właściciel parkingu strzeżonego zobowiązuje się do przechowania naszego samochodu w umówionym okresie. Z jednej strony, banki przyjmują depozyty, a z drugiej wypuszczają je w postaci kredytów. Współczesny system bankowy ma w sobie wbudowany zapalnik z napisem „kryzys płynności”, stąd wymyślono taką instytucje jak bank centralny, który w teorii może pożyczyć każdą ilość pieniądza fiducjarnego, aby uratować system przed upadkiem. A sam system działa tak długo jak ludzie wierzą, że mogą pójść do banku i podjąć depozyty, bez ograniczeń. Kontrola przepływu pieniądza jest decyzją administracyjną i tak samo jak w przypadku Cypru, mogłaby być przegłosowana przez nasz parlament. Oczywiście w obecnej sytuacji gospodarki polskiej i systemu bankowego, o niebo lepszej niż cypryjska, taki scenariusz jest czystą teorią. Jednakże wydarzenia dotyczące Cypru, kraju europejskiego a nie afrykańskiej republiki, tworzą precedens, który może dać do myślenia obywatelom Grecji, Hiszpanii czy Włoch. Nie zdziwię się, jeżeli w tych krajach wzrośnie zainteresowanie wypłatami gotówki z banków. Dla wielu wybór pomiędzy trzymaniem pieniędzy w banku, na depozycie oprocentowanym na 1% w skali roku, a trzymaniem za 0% w domu, w „materacu”, będzie prostym wyborem. Dla jeszcze innych jedyną opcją będzie trzymanie poważnej rezerwy w złocie, albo zamiana gotówki w dobro trwałe, np. nieruchomość. Z nieruchomości trudniej obywatela ograbić niż z pieniądza stworzonego przez państwo, przechowywanego w banku będącym częścią systemu kontrolowanego przez biurokratów. Urzędnicy są bardzo pragmatyczni w swoich decyzjach. Sięgają po majątek tam, gdzie jest najłatwiej go pozyskać. Stąd, jeżeli państwo polskie będzie w coraz gorszej kondycji, to rządzący najpierw sięgną po pieniądze z OFE – naszą własność z dość upośledzonym prawem do niej, to tak na marginesie – a nie po pieniądze z naszych kont. Patrzę na przedwojenne obligacje wiszące nad biurkiem, świetnie prezentujące się w stylowych ramkach, i zbyt często przypominam sobie o złotej zasadzie ograniczonego zaufania do władzy …
Rozmawiał Paweł Sztąberek
Foto.: se.pl
Polska gospodarka jest potiomkinowska wsia finansistow. Nie dalbym zlamanego grosza za to czy kryzys typu grecko-cypryjskiego nas ominie. Polski GDP/glowe mieszkanca znajduje sie na najlepszej drodze do poziomu z okresu stanu wojennego a moze spasc nawet nizej gdyz w wiekszosci zniszczono badz wyprzedano produkcyjna infrastrukture kraju (patrz http://bobolowisko.blogspot.com/2013/03/biedni-i-bogaci.html ).
Wielcy Oszusci z LO stworzyli tzw. raje podatkowe, do ktorych mali oszusci przywozili swoje mniej lub bardziej legalnie zarobione pieniadze. Teraz jest czas aby te kase zagarnac. Jednym uderzeniem osiaga sie dwa cele: likwiduje potencjalna konkurencje zubazajac ja a za ukradziona kase wykupuje nieruchomosci i sprawnie dzialajace firmy. Niedawno pewnie „szejk” z Kataru kupil kilka wysp greckich. Szejk na pewno byl „prawdziwy” i mial „uczciwie zarobione” miliardy z uczciwego handlu. I tak robi sie niestety ludzkosc w wala, ale jak mowia – skoro baran jest glupi, to jego wina…
Comments are closed.