W obecnym świecie faktycznie możliwe jest wszczęcie „wojny, która zakończy wszystkie wojny”: byłaby to wojna skutkująca samozagładą ludzkości. Wobec tego bezprecedensowo pilne jest obecnie doprowadzenie do „pokoju, który zakończy wszystkie wojny”: czyli powstanie spontanicznego, oddolnego, nieformalnego i ponadnarodowego sojuszu ludzi dobrej woli przeciwko wszystkim wojennym podżegaczom, którzy już do tego stopnia nie mają pomysłu na to, jak w dalszym ciągu na świecie pasożytować, że chcą go już wyłącznie bezinteresownie zniszczyć. Jest to więc dziś kwestia nie żadnych „pacyfistycznych utopii”, ale elementarnej samozachowawczej roztropności – i nie żadnego heroicznego idealizmu, ale naturalnego oporu wobec czystej psychopatii.
* * *
Dystopia orwellowska polega na tym, że nikt się nie może niczego dowiedzieć z uwagi na zakazy i cenzurę. Dystopia huxleyowska polega na tym, że nikt się nie chce niczego dowiedzieć z uwagi na rozleniwienie i apatię. Tymczasem dystopia wyrastająca z gruzów prób stworzenia tych dwóch pierwszych polega na tym, że każdy może się dowiedzieć wszystkiego, czego chce, i wielu zabiega o status wiedzących, ale nic wartościowego z tego nie wynika.
Innymi słowy, są to odpowiednio dystopie represji, gnuśności i tandety, albo też dystopie polityczne, kulturowe i duchowe. Stąd pokonanie tej pierwszej polega na konsekwentnej walce ze zniewoleniem zewnętrznym, pokonanie tej drugiej – na konsekwentnej walce ze zniewoleniem wewnętrznym, zaś pokonanie tej ostatniej – na konsekwentnym dążeniu w obu tych walkach do coraz bardziej wymagających celów.
* * *
Pamiętać o tym, że logika ma bezwzględne pierwszeństwo nad miłością, to dbać o to, by „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” nie było traktowane jako tożsame z „pobłażaj cudzym absurdom na równi z własnymi”.
* * *
“Koniec historii” nie polega na powstaniu jakiejkolwiek trwałej ziemskiej utopii, ani nawet na powstaniu jakiejkolwiek trwałej „równowagi dobrobytu”, ale na otwartej, globalnie skoordynowanej próbie narzucenia światu samobójczej dystopii – oraz na tym, że choćby najmniej liczna mniejszość będzie do samego końca kategorycznie odmawiać jakiegokolwiek w niej udziału.
Jakub Bożydar Wiśniewski