Czas zapomnieć o „wstawaniu z kolan”

Naszym wielkim problemem jest to, że obie dominujące na scenie politycznej partie chcą bronić polskiej suwerenności za pomocą innego przymierza. Obóz rządzący, jak już wspominałem, podjął decyzję o postawieniu na Amerykę, Platforma Obywatelska popiera wizję budowy strategicznego partnerstwa z Unią Europejską z główną rolą Niemiec

0

Polska staje się coraz bardziej zależna od rywalizacji między wielkimi tego świata. Sami zapisaliśmy się i zostaliśmy przypisani przez inne państwa do jednego z formujących się bloków nadchodzącej geopolitycznej rywalizacji pomiędzy USA i Chinami. Konsekwencje decyzji rządu w Warszawie o jednoznacznym postawieniu na sojusz z Waszyngtonem zaczynają się powoli ujawniać. Niepokojące jest też to, że polityczne podziały nad Wisłą zazębiają się z sympatiami geopolitycznymi dwóch rywalizujących obozów.

W dwóch obszarach kluczowych dla „twardego” bezpieczeństwa państwa, tj. militarnym i surowców energetycznych, strategiczne decyzje już zapadły. Po pierwsze, polskie siły zbrojne są modernizowane amerykańskim sprzętem (np. łączna wartość programu Wisła to ponad 16 mld złotych). Po drugie wydaje się, że już przesądzona jest decyzja o ulokowaniu na naszym terytorium amerykańskiej bazy wojskowej tzw. „Fortu Trump” (publicznie deklarowany polski wkład inicjujący projekt to ponad 7,4 mld złotych). Po trzecie, przyszłe amerykańskie dostawy gazu ziemnego mają stać się jednym z gwarantów bezpieczeństwa energetycznego Polski (na razie niewielka ilość – 2,7 mld m3 rocznie przez 20 lat od 2022 roku). Wszystkie te decyzje powodują, że na kilkadziesiąt lat nasz los został spleciony z polityką zagraniczną Waszyngtonu. W praktyce oznacza to, że coraz częściej działania podejmowane przez polskie państwo będą musiały uwzględniać amerykański punkt widzenia, a przez inne państwa będą oceniane przez pryzmat naszego większego partnera, aktywnie uwikłanego w walkę o utrzymanie globalnej dominacji.

Inicjatywę zorganizowania nad Wisłą szczytu bliskowschodniego, mocno skrytykowaną przez irańskiego ministra spraw zagranicznych, należy odczytywać jako działanie bezpośrednio wynikające z opowiedzenia się Warszawy po stronie Waszyngtonu w globalnej rozgrywce. Również zatrzymanie pracownika chińskiej firmy Huawei pod zarzutem szpiegostwa ma wyraźny kontekst amerykański. Z pewnością już niedługo kolejne wydarzenia będą potwierdzały, że dokonany przez Polskę wybór będzie nas antagonizować z innymi krajami, w tym pewnie częścią państw zachodniej Europy.

Jako konsekwencję decyzji o postawieniu na Waszyngton można też interpretować działania pani ambasador Georgette Mosbacher, które wzbudziły wiele krytycznych komentarzy w Polsce. Nie robi ona co prawda niczego nadzwyczajnego – po prostu zabiega o interesy własnego kraju. Wiele opinii wskazuje jednak na styl, w jaki pani ambasador troszczy się o amerykański interes w Polsce. Styl ten ma wskazywać na sposób w jaki jesteśmy postrzegani w Waszyngtonie – jako słaby partner, wobec którego nie ma potrzeby silić się na kurtuazję, ponieważ ta jest przywilejem relacji pomiędzy stronami o zbliżonym potencjale. Paradoksalnie, pozytywnym aspektem działań pani ambasador jest to, że opinia publiczna w sposób konkretny i namacalny może doświadczyć, jak wygląda wywieranie wpływu na polskich polityków. Prawdopodobnie wcześniej sytuacja nie wyglądała inaczej, choć być może styl był inny. Jednak sam fakt ujawniania tych informacji może nie tylko sugerować godnościową reakcję obronną części polskich urzędników, ale również świadczyć o tym, że coraz mocniej stajemy się nad Wisłą polem międzynarodowej rozgrywki pomiędzy zwolennikami opcji proamerykańskiej oraz proeuropejskiej (proniemieckiej).

Niestety naszym wielkim problemem jest to, że obie dominujące na scenie politycznej partie chcą bronić polskiej suwerenności za pomocą innego przymierza. Obóz rządzący, jak już wspominałem, podjął decyzję o postawieniu na Amerykę, Platforma Obywatelska popiera wizję budowy strategicznego partnerstwa z Unią Europejską z główną rolą Niemiec. Konserwatyści stawiają na USA, liberałowie – na RFN. Pozytywnym aspektem jest to, że amerykańska aktywność w Polsce będzie krytycznym okiem recenzowana przez Berlin, a z drugiej strony wszelkie działania na rzecz wzmacniania Unii będą prześwietlane przez pryzmat amerykańskich interesów.

Sytuacja ta może mieć natomiast fatalne konsekwencje. Po pierwsze, oznacza na najbliższe dziesięciolecia trwałą niestabilność polskiej polityki – zmiana większości parlamentarnej będzie oznaczać rewizję wcześniejszej strategii. Taki stan wydaje się być poza naszą kontrolą, a będzie on trwać do momentu, gdy wielka światowa gra o przywództwo zostanie rozstrzygnięta. Obyśmy tym razem znaleźli się w obozie zwycięzców.

Po drugie, wydaje się, że na łatwo wyczuwalny podział ideologiczno-politycznych sympatii wśród mediów nałożył się również podział sympatii między Berlinem a Waszyngtonem. By się o tym przekonać i wyrobić sobie zdanie na temat tego, gdzie leży sympatia głównych mediów informacyjnych, wystarczy przeprowadzić trywialny eksperyment i prześledzić na przykład, co i w jaki sposób na temat wystąpień wspomnianej pani ambasador USA w Polsce publikowały poszczególne serwisy informacyjne (podobna zbieżność jest zauważalna również w innych tematach dzielących USA z Niemcami).

Niestety zlewanie się podziałów ideologicznych wśród polskich elit z geopolitycznymi sympatiami mediów powoduje, że jeszcze więcej wysiłku trzeba będzie wkładać w wyrabianie sobie własnego zdania, już nie tylko w zakresie rozstrzygnięć wewnątrzpolitycznych, ale i geopolitycznych.

Błażej Sajduk

Tekst ukazał się na stronie Nowa Konfederacja . Tytuł pochodzi od redakcji PROKAPA…