Znów objawili się antyglobaliści. Cóż, odkąd okazało się, że naszej planecie grozi raczej globalne ochłodzenie zamiast ocieplenia, wrócili do starej zdartej płyty, czyli walki z globalizacją, co należy czytać – w ich rozumieniu – z „kapitalizmem, który zabija”. Ci wiecznie zbuntowani, nigdy niedorośli harcownicy, zamierzają protestować w całej Europie przeciwko szczytowi najbogatszych państw świata, tzw. Grupie G8, który odbyć się ma 2 kwietnia w Londynie.

Przyznam, że z pewnymi postulatami protestujących, tym razem można by się zgodzić. Na przykład oburzanie się na dotowanie przez rządy banków. Również postulat pociągnięcia do odpowiedzialności bankierów też wydaje się, przynajmniej do pewnego momentu, słuszny… Piszę „do pewnego momentu”, bowiem nie wiem co tak do końca antyglobaliści mają na myśli… Jeśli chodzi o przypadki konkretnych przestępstw, czy ewidentnych oszustw, to jak najbardziej. Kodeksy karne przewidują wszak takie procedury. Jeśli natomiast chodzi o odpowiedzialność zbiorową, rozumianą jako „każdy bankier powinien iść do więzienia już za sam fakt bycia bankierem, to kategorycznie – nie. Dziś chcą wsadzać bankierów, jutro wezmą się za sprzedawców lodów, po tym jak okaże się, że jakiś lodziarz jest kanibalem…

Ale gdyby na antyglobalistów i przedstawicieli grupy G8 spojrzeć inaczej, to okazałoby się, że w zasadzie to wszyscy oni są „po jednych pieniądzach”. I jedni czerwoni i drudzy czerwoni. Jedni (antyglobaliści) domagają się socjalizmu, czyli pompowania w rynek pieniędzy podatników, drudzy zaś (rządy) ten socjalizm realizują w praktyce, tworząc „pakiety antykryzysowe” i aktywnie „walczą z kryzysem”. Antyglobaliści oczywiście chcieliby aby rządy, zamiast banków, finansowały tzw. zwykłych ludzi, rządy natomiast sprawiają wrażenie jakby ograniczały się do banków. Co zresztą jest oczywiście nieprawdą, bo pieniądze pompuje się w różne branże, chociażby w samochodową. A rząd w Polsce będzie nawet dokładał do kredytów mieszkaniowych „tym co wzięli kredyt i stracili pracę” (choć to też pośrednio wsparcie banków). Socjalizm zatem pełną gębą! I pod tym względem nie rozumiem antyglobalistów. I oni bowiem nienawidzą kapitalizmu i poszczególne rządy nienawidzą kapitalizmu. Jednym słowem – jedna sitwa! Powinni się zatem kochać a nie przeciwko sobie protestować.

Ale cóż, logika nigdy nie była mocną stroną socjalistów. Z historii natomiast wiadomo, że nienawiść tak, również ta skierowana wobec własnego gniazda. Czerwoni, od bolszewików po nazistów, uwielbiali wyżynać się między sobą. Czy powinniśmy im dzisiaj w tym przeszkadzać?

Paweł Sztąberek

Źródło: www.kapitalizm.republika.pl