Niezbadane są wyroki tłumu … Tak można by sądzić po wynikach ostatnich wyborów m.in. w Niemczech oraz w Szwecji. Tamtejsze centro-prawice, choć nie pozbawione szans na zwycięstwo, niestety nadal będą musiały pełnić rolę opozycji.
Gdy ogłoszono wyniki wyborów w Szwecji, lider tamtejszej prawicowej opozycji, która po raz kolejny przegrała wybory stwierdził rozżalony mniej więcej coś takiego: „Nie rozumiem dlaczego, ale Szwedzi najwidoczniej pokochali bardzo wysokie podatki, byleby tylko ratować swoje państwo opiekuńcze”. Również dla Niemców sukces ekonomiczny Bawarii, landu, którym kieruje przegrany w ostatnich wyborach kandydat chadeków, Edmund Stoiber, także wydał się mało przekonywujący. Przecież każdy zdrowy na umyśle człowiek, gdyby go spytać o to, czy chce być dalej okradany przez państwo poprzez nakładanie na niego nowych podatków, albo czy popiera rozdawnictwo publicznych pieniędzy w postaci zasiłków przeróżnym mętom, niebieskim ptakom oraz samotnym matkom, co rok rodzącym nowe dziecko, z pewnością odpowiedziałby, że nie popiera. Dlaczego jednak ten sam człowiek, od momentu, w którym z jednostki przeistacza się w elektorat czyli swoisty tłum, zaczyna postępować nieracjonalnie? Nie będę się tu silił na wyszukane mądrości, by ten ponury fenomen wyjaśnić, gdyż lata temu po stokroć lepiej zrobił to Gustaw Le Bon: „Ta niezdolność do poprawnego rozumowania łączy się u tłumu z brakiem wszelkiego krytycyzmu, tj. brakiem umiejętności wyczuwania, co jest prawdą, a co fałszem, i z niezdolnością do wydawania trafnego sądu o jakimkolwiek czynie, czy przedmiocie”.
Szwedzcy prawicowcy mówili w kampanii wyborczej o obniżce podatków i stopniowej redukcji niezwykle kosztownego i coraz bardziej niewydolnego systemu świadczeń socjalnych. Na zdrowy rozum powinno się wydawać, że skoro system ten już teraz jest niewydolny, to za lat kilka stanie się niewydolny jeszcze bardziej, aż ostatecznie runie i to z takim hukiem, że Szwedom na długi czas odechce się państwa opiekuńczego. Jednak hasła prawicowego kandydata, bardziej odwołujące się do polegania ludzi na samych sobie, na własnej przedsiębiorczości i na indywidualizmie, nie zaś na kulawym, podatnym na nadużycia i korupcję aparacie państwowym nie zyskały sympatii naszych północnych sąsiadów. Woleli po raz kolejny wybrać socjalne ciepełko, oparte w gruncie rzeczy na obłudzie, hipokryzji i złodziejstwie, gdyż na tych „wartościach” opiera się każdy socjalizm, także ten w wydaniu szwedzkim.
Centroprawicowy kandydat na kanclerza, Edmund Stoiber nie obiecywał Niemcom w ostatniej kampanii kokosów, ani gruszek na wierzbie. Co prawda nie deklarował całkowitego zerwania związków polityki z gospodarką i odejścia od interwencjonizmu, niemniej zapowiadał znaczną redukcję środków wpompowywanych dotychczas bezproduktywnie we wschodnie landy. Zapowiadał także obniżkę podatków, a tym samym przyspieszenie wzrostu gospodarczego Niemiec, który w chwili obecnej nie sięga nawet jednego procenta rocznie. Mimo że kiepski stan niemieckiej gospodarki to bez wątpienia zasługa lewicowego duetu Schrőder-Fischer, większość Niemców chciała, by duet ten nadal rządził ich krajem. Czy Niemcy uwierzyli nagle, że socjaldemokratyczny kanclerz tym razem stanie na wysokości zadania i wyrwie z gospodarczego dołka niemieckiego kolosa? Jeśli nie zrobił tego przez ostatnie cztery lata, to niby dlaczego miałby to zrobić teraz?
Przed Polską kolejne wybory. Na mury i słupy ogłoszeniowe naszych miast znów zawitają uśmiechnięte twarze kandydatów, z których niemal każdy będzie miał nam coś interesującego do zaproponowania. Zdaję sobie sprawę, jak trudno jest przeciętnemu człowiekowi odróżnić ziarno od plew. Taki przeciętny wyborca nie interesuje się na co dzień polityką, w najmniejszym stopniu nie zajmuje go nawet to, co dzieje się na jego podwórku, w jego dzielnicy … Teraz ujrzy on na najbliższym płocie dziesiątki uśmiechniętych twarzy, setki obietnic, natknie się na kogoś z ulotkami, przeczyta je, albo wyrzuci do kosza, zobaczy w telewizji niezliczoną ilość gadających głów, z której jedna będzie mądrzejsza od drugiej … No i jak taki przeciętny człowiek ma zagłosować. Le Bon pisze: „Podobnie jak istoty niezdolne do rozumowania, tłum ma nadzwyczaj wrażliwą wyobraźnię. Każdy obraz powstający w jego duszy (…) ma barwy tak żywe jak gdyby był rzeczywisty. Możemy pod tym względem porównać tłum ze śpiącym człowiekiem, którego umysł, chwilowo nieaktywny, wytwarza tak żywe obrazy, jakby się wszystkie działy na jawie; jednak zastanowienie się rozwiewa tę ich moc. Tłum nie jest zdolny ani do rozumowania, ani do zastanawiania się; nie istnieją dlań rzeczy nieprawdopodobne. Wiemy jednak, że najbardziej pociągające są właśnie rzeczy najmniej prawdopodobne. Dlatego tłum chętniej zajmuje się tym, co jest nieprawdopodobne i legendarne”.
Przeciętny wyborco, apeluję do Ciebie: przestań wreszcie być tłumem. Stań się człowiekiem. Zanim na karcie do głosowania postawisz jakikolwiek krzyżyk zastanów się, czy wybierasz to, co możliwe, czy też znów opowiadasz się za tym, co jest tylko iluzją.
Paweł Sztąberek
kapitalizm@poczta.onet.pl