Zapraszamy do przeczytania fragmentu książki prof. Victora Claara „Sprawiedliwy handel? Czy Fair Trade rzeczywiście zwalcza problem ubóstwa”. Prof. Claar w przyszłym tygodniu będzie gościł w Polsce na zaproszenie Fundacji PAFERE.
* * *
Chociaż słuszne może być poddawanie w wątpliwość czystości motywów sprzedawców kawy Sprawiedliwego Handlu a także zadawanie pytania czy kupno takich produktów jest rzeczywiście aktem sprawiedliwości a nie jedynie datkiem, tego typu pytania nie poruszają w ogóle najbardziej istotnych kwestii. Po pierwsze, czy Fair Trade, tak jak twierdzi zorganizowany wokół niego ruch, podnosi poziom życia biednych plantatorów kawy? Po drugie, jeśli Sprawiedliwy Handel robi jakąś różnicę, czy nie jest on tylko środkiem łagodzącym, czyniącym jedynie mniej uciążliwym życie niewielu biednych osób na świecie? Czy może Fair Trade potrafi doprowadzić do prawdziwie rewolucyjnej, trwałej zmiany?
Nawet jeśli Sprawiedliwy Handel jest realną strategią walki z biedą – nie jest ona zbyt rozległa. Kawa Sprawiedliwego Handlu stanowi zaledwie około 1 procent rynku kawy w Stanach Zjednoczonych i w Europie. W 2000 roku Sprawiedliwy Handel obejmował 3 procent rynku szwajcarskiego, 2,7 procenta holenderskiego, 1,8 procenta duńskiego, 1,5 procenta brytyjskiego, a także mniej niż 1 procent wszędzie indziej. W rzeczywistości, mimo że popyt na kawę Sprawiedliwego Handlu przez ostatnich piętnaście lat rósł nieprzerwanie, Gavin Fridell uważa, że północne rynki kawy Sprawiedliwego Handlu mogą być już nasycone. Podkreśla on, że spółdzielniom Sprawiedliwego Handlu na rynkach Sprawiedliwego Handlu udaje się sprzedać tylko 10-30 procent swojej kawy. Z braku innej możliwości pozostałą część swoich plonów sprzedają na rynku zwyczajnej kawy po obowiązującej tam cenie. Torsten Steinrücken i Sebastian Jaenichen są trochę bardziej optymistyczni, zauważając że w 2002 roku plantatorzy Sprawiedliwego Handlu około 25 do 50 procent swoich zbiorów sprzedali po cenach Sprawiedliwego Handlu: Resztę sprzedali po cenach rynkowych, zwanych niesprawiedliwymi.
Dlatego, dopóki uprawia się za dużo kawy w stosunku do całkowitego światowego popytu, nie ma też wystarczającego popytu na zupełne wykupienie, po cenie Sprawiedliwego Handlu, przeznaczonej na Sprawiedliwy Handel kawy. W obu przypadkach jest po prostu za dużo kawy. W celu wzmocnienia wysiłków organizacji certyfikujących FLO rządy pięciu państw europejskich – Belgii, Danii, Francji, Szwajcarii i Holandii (kraj Maxa Havelaara) – dotują działania Sprawiedliwego Handlu. W tych pięciu przypadkach wolnorynkowy wizerunek ruchu Sprawiedliwego Handlu okazuje się fałszywy.
Przyjrzyjmy się bliżej zamierzonym, jak i niezamierzonym konsekwencjom ruchu Sprawiedliwego Handlu. Russ Roberts, profesor ekonomii i wybitny pracownik Mercatus Center na George Mason University, porównuje premię cenową, którą dobrowolnie płacimy, by pomóc biednym plantatorom kawy, do hipotetycznej „puszki na drobne” w miejscu takim jak Wal-Mart. Według sprzeciwiającej się Wal-Martowi organizacji, w 2008 roku przeciętny, zatrudniony na pełen etat (34 godziny tygodniowo) pracownik Wal-Marta zarabiał 10,84 dolara za godzinę. Chociaż ta godzinowa stawka jest znacznie wyższa niż obecna stawka minimalna, to jeśli rodzina próbowałaby się utrzymać tylko z tego dochodu, byłoby to dla niej bardzo trudne: Wynosi on bowiem tylko 19 165 USD, czyli jest o 2 000 USD mniejszy od federalnej granicy ubóstwa dla czteroosobowej rodziny.
Posługując się metaforą Robertsa, konsumenci czują się źle – i słusznie – że pracownikom Wal-Marta ciężko jest związać koniec z końcem. Dlatego odpowiedzialni społecznie członkowie społeczeństwa bardzo starają się, by na wszystkich kasach w każdym Wal-Marcie znajdowała się puszka na drobne, każda z oznaczeniem o treści:
Twój kasjer i inni tutejsi pracownicy
zarabiają mniej
niż wynosi średnie wynagrodzenie
w Stanach Zjednoczonych.
Pomóż im, proszę.
Z Wal-Marta korzystają oczywiście różni konsumenci, w tym wielu takich, którzy sami są biednymi członkami klasy robotniczej, a być może nawet zarabiają mniej niż 10,84 dolara za godzinę. Załóżmy jednak, że puszki na drobne okazują się skutecznym sposobem zwiększenia wynagrodzeń pracowników Wal-Marta – przyjmując, że potrafimy przezwyciężyć protekcjonalny i potencjalnie nieludzki wpływ, jaki może on za sobą nieść. Załóżmy też, że puszki działają naprawdę dobrze – tak dobrze, że średnie wynagrodzenie pracownika Wal-Marta rośnie z 10,84 do 13,84 dolara za godzinę. Co może z tego wyniknąć?
Wielu z nas może spojrzeć na efekt i powiedzieć: „Jak miło. Biedni pracownicy Wal-Marta zarabiają teraz więcej”. Ekonomista widzi coś innego. Jego uwagę natychmiast przykuwa fakt, że efektywna stawka godzinowa pracownika Wal-Marta właśnie zwiększyła się o 3 dolary. Nie ma tak naprawdę znaczenia, skąd pochodziły te pieniądze: Wypłata w Wal-Marcie jest teraz prawie 30 procent większa niż wcześniej. Widząc to, ekonomista może dokonać pewnych dość sensownych prognoz odnośnie tego, jak będą się teraz zachowywać poszczególni uczestnicy tej historii, kiedy zmienił się układ bodźców motywujących.
Victor W. Claar
Jest to fragment książki „Sprawiedliwy handel? Czy FAIR TRADE rzeczywiście zwalcza problem ubóstwa?”, Warszawa 2011, Wydawnictwo Prohibita.
Książkę można będzie nabyć na spotkaniach z prof. Claarem w promocyjnej cenie 10,00 zł.
Szczegółowy program wizyty w Polsce prof. Claara znajduje się na stronie Fundacji PAFERE
Kawa Fair Trade to tylko slogan marketingowy, po to aby sprzedać swoje produkty. Podobny patent jest z kawą posiadającą certyfikat Związku Lasów Tropikalnych (Rainforest Alliance). Potężne korporacje dyktują cenę i kupują kawę masowo od plantatorów, płacąc im grosze. Nie ma się tutaj czemu dziwić, ponieważ konsument w europie chce zapłacić jak najmniej. Kawy pochodzące z ogromnych korporacji (tchibo, jacobs) to badziewie… Dobra kawa kosztuje. Ale kto w Polsce chce płacić 100 zł / 1kg bardzo dobrej jakościowo np Włoskiej kawy pochodzącej z małej palarni? Takie palarnie kupują ziarna najlepszej jakości bezpośrednio u plantatora.
Wydaje mi się, że w całym ruchu FT chodzi nie tyle o lepszy byt plantatorów, czy nawet o promocję tych fundacji, ale o obrzydzenie kapitalizmu i wolnej wymiany handlowej. Nie udało się za komuny, więc lewactwo szuka sposobu powrotu do totalnej reglamentacji i centralnego planowania. Dziś już mówi się, że sprawiedliwa kawa ok, ale trzeba sprawiedliwy lunch, sprawiedliwy obiad, wszystko musi być sprawiedliwe.
Tak więc pod płaszczykiem bardzo szlachetnych idei kryje się stary, obrzydliwy socjalizm.
Niestety w Polsce coraz więcej ludzi zaczyna wierzyć w tego typu programy…
Na kawę bardzo dobrej jakości zawsze znajdzie się kupiec i takie plantacje (np z Ameryki Łacińskiej) naprawdę nie mają problemu aby taką kawę sprzedać w dobrej cenie. We Włoszech (największy producent kawy palonej na świecie) są tysiące małych palarni, palarnia kawy jest w każdym większym miasteczku. Z Włoch pochodzą najlepsze mieszanki do espresso. Plantatorzy też muszą ruszyć tyłek aby swoją kawę sprzedać. Widziałem kiedyś program o plantatorach w Etiopii jak to wielkie korporacje ich wykorzystują (starbucks, dallmayr, tchibo) – biedactwa. Zatrudnili by dobrego marketingowca i sprzedali dobrą kawę do jakiejś porządnej Włoskiej Palarni, no ale może mają uprzedzenia, po tym jak ich Mussolini podbił, to z Włochami handlować nie chcą…
Chlop w Gwatemali czy Etiopii zarabia grosze, ale ma umowe na 100 lat z Tchibo czy Starbucksem i jest szczesliwy bo nigdy dotzad nie mial „stabilizacji”. Te z kolei dokladaja po kilka euro czy dolarow do paczki i zarabiaja na tym duze pieniadze w sieciach, gdzie wszystko kosztuje 0,99 euro. Czyz to nie jest Fair Trade? Jest przeciez…
Comments are closed.