Niedawno m.in. ksiądz Boniecki i bp. Pieronek zabierali głos w sprawie samospalenia Piotra Szczęsnego. Dokonał on tego czynu przed Pałacem Kultury i Nauki im. Józefa Stalina w Warszawie. Był to głos aprobaty duchownych dla aktu, nazwanego przez nich „bohaterskim”. Bo p. Szczęsny sprzeciwił się „dyktaturze PiS”.
Czy ci duchowni, którzy wbrew nauce Kościoła katolickiego pochwalali czyn warszawskiego samobójcy mogliby przypuszczać, że będzie to miało jakieś dalsze konsekwencje?
Okazuje się, że tak. Lokalny portal epiotrkow.pl informuje, że kilka dni temu do siedziby piotrkowskiego PiS wszedł mężczyzna, który zagroził, że dokona aktu samospalenia, gdyż nie zgadza się z polityką rządu i ze zmianami jakie zachodzą w Polsce. To, że do takiego zdarzenia doszło potwierdza policja, która otrzymała zawiadomienie w tej sprawie. Według zgłaszających, mężczyzna po oznajmieniu zamiaru samospalenia opuścił lokal partii Jarosława Kaczyńskiego. Z informacji zamieszczonej na portalu wynika, że jest on poszukiwany przez policję, która chce „powstrzymać go przed ewentualnym samobójstwem”.
Warto, by osoby duchowne czasem zastanawiały się nad swoimi słowami (jezuita o. Kramer przeprosił za swoją pochwałę samobójstwa dokonanego przez Piotra Szczęsnego). Nienawiść do PiS-u nie powinna przysłaniać zdrowego rozsądku, nie mówiąc już o zaprzeczaniu nauce Kościoła, który ci duchowni reprezentują. Gdy rzeczywiście dojdzie do kolejnego politycznego aktu samospalenia, nie da się wykluczyć, że moralną odpowiedzialność za to ponosić będą właśnie ci, którzy z czysto politycznych przesłanek gotowi są autoryzować nawet czyny tak tragiczne w skutkach, jak samobójstwa. Czy godzi się przyłączać do propagandowej agitki prowadzonej przez „totalną opozycję”, na którą złapać może się jeszcze niejeden człowiek o słabej psychice?
W
Foto.: pixabay.com