Człowiek głowi się często, jakby tu ująć temat, by było w miarę krótko i zarazem z sensem. No i tak, żeby innych do czegoś zachęcić. Tak bywa z pisaniem o książce. Do sięgnięcia po książkę Tomasza Cukiernika „Michalkiewicz. Biografia. Na ostatniej prostej” chciałbym właśnie namówić. Nie tylko fanów znanego publicysty, ale także jego zagorzałych wrogów.
Wiadomo, do ulubieńców „Gazety Wyborczej” i temu podobnych polit-poprawnych publikatorów, wieloletni naczelny „Najwyższego Czasu!” nie należy. Ale oni w uzewnętrznianiu tej nienawiści postępują zazwyczaj bardzo sztampowo, prymitywnie… Antysemita, homofob, antyfeminista, ruski agent itp. „epitety” są na porządku dziennym. Stało się to już nudne. Gdyby jednak dokładnie wczytali się w książkę Tomasza Cukiernika i potrafili czytać między wierszami, mogliby na pana Stanisława znaleźć jeszcze kilka innych „haków”, o których autor biografii w niej nie napisał. Nie napisał, choć potencjalnie one w niej są… Piszę „potencjalnie”, bo każdy może je wydestylować na swój sposób i swoje własne wnioski wyciągnąć.
Ale mniejsza z tym… Po biografię Stanisława Michalkiewicza powinni sięgnąć także zwolennicy kryminałów. Bo – jakby ktoś nie wiedział – ten znany publicysta to notoryczny przestępca. Właściwie całe jego dorosłe życie to jedna wielka bandytierka, co dokładnie opisane jest w książce. Do kryminału w końcu Michalkiewicz trafił, co prawda jako internowany, jednak i tam za niewinność nie wsadzali. Podwójna tożsamość… Tak właśnie musiał funkcjonować przestępca Michalkiewicz, by w czasach komuny mógł … w ogóle funkcjonować. W konspiracji był Andrzejem Stanisławskim, który kupował „lewy”, „kradziony” papier z państwowych drukarni, by następnie, na tym „kradzionym” papierze drukować i rozpowszechniać przestępcze książki i czasopisma. W życiu oficjalnym był natomiast grzecznym Stanisławem Michalkiewiczem, pracującym w reżimowym „Zielonym Sztandarze”, czy w strategicznej dla utrwalania systemu – o zgrozo! – sowieckiej prasowej Agencji TASS. W konspiracji utrzymywał dość szerokie kontakty z innymi przestępcami – z Januszem Korwin-Mikkem, którego poznał w „internacie” w Białołęce, czy z Marianem Miszalskim, z którym wspólnie założył przestępcze Wydawnictwo „KURS”.
Gdy system komunistyczny w siermiężnym wydaniu PRL-owskim, w 1989 roku usunął się w cień, Stanisław Michalkiewicz mógł wreszcie się zintegrować sam ze sobą i stać się już wyłącznie jedną osobą. Jednak sprawy wcale nie szły tak prosto… Przestępcza natura tak łatwo z człowieka nie wychodzi. W tzw. nowej Polsce Michalkiewicz ciągle z kimś zadzierał. Nieprzejednane poglądy w kwestiach ideowych i krytyka układów magdalenkowych ciągle stawiały go w opozycji do dominujących, w życiu społecznym, politycznym czy gospodarczym, prądów. A w ostatnich latach naraził się ponadto tzw. środowiskom kobiecym, gdy pozwolił sobie na krytykę wymiaru sprawiedliwości III RP w kontekście sprawy rzekomego molestowania pewnej pani przez pewnego księdza. Ta sprawa obróciła przeciwko niemu nie tylko „kobiety”, a dokładniej pisząc – „wściekłe macice”, ale także własnego syna z pierwszego małżeństwa… Nieraz więc poczuł pan Stanisław na swoich barkach, w tzw. wolnej Polsce, ciężką rękę „sprawiedliwości III RP”.
Stanisław Michalkiewicz przyszedł na świat w stalinowskiej Polsce, w PRL. W jakim kraju umrze? Tego pewnie on sam nie wie. Zresztą kto by wiedział? Gdyby ktoś jeszcze kilkanaście miesięcy temu próbował przekonać nas do takiej wizji świata, w którym ludzie będą dzielić się na „zaszczepionych” i „niezaszczepionych”, że rządy zaczną dyskryminować tych drugich, stopniowo wykluczając ich ze społeczeństwa, że „niezaszczepieni” nie wejdą do sklepu, do restauracji, nie pójdą do kina czy na mecz, popukalibyśmy się w głowę. Ponieważ historia, wbrew niektórym chybionym teoriom, nie tylko nie skończyła się, a wręcz nabrała nowego rytmu i tempa, naprawdę trudno przewidzieć nie tylko gdzie, ale i jak umrzemy.
Pan Stanisław Michalkiewicz żartuje, że skoro powstała jego biografia to „pora umierać”. Tymczasem idą ciekawe i trudne czasy. Pan Stanisław urodził się w komunie, nie obserwował narodzin totalitaryzmu, bo on już był. Teraz, na naszych oczach rodzi się nowy potwór. Możemy zaobserwować, krok po kroku, jak wykluwa się „post-pandemiczna” bestia, zatruwająca i opanowująca umysły coraz liczniejszych rzesz ludzi. Nie każdy to widzi i rozumie, nie każdy chce dostrzec to, że piorą nam mózgi, że nami manipulują, że nas perfidnie okłamują, osaczają i dążą do totalnej kontroli. Pan Stanisław Michalkiewicz, swoją publicystyczną działalnością, mógłby jeszcze wiele wyjaśnić. Dlatego, panie Stanisławie, trzeba dalej żyć… I – kto wie – może pracować na kolejną biografię?
Paweł Sztąberek
Tomasz Cukiernik – „Michalkiewicz. Biografia. Na ostatniej prostej”, Wydawnictwo B&T Press 2021.
Książkę zamówić można m.in. na stronie biografiamichalkiewicza.pl
Każdego mówcę należy poznać po rozmowie, jaką to on wygaduje . Kilkakrotnie słuchałem Stasia Michę i doszłem do wniosku, że jest on krasomówca, w miarę dobrym.No cóż można powiedzieć, Polacy muszą oczyscić swoją Ojczyznę przez głęboką DEKOMUNIZACJĘ, selekcja musi nastąpić przynajmiej w dwóch sekcjach, 1 to głęboki bolszewizm kryminalny, 2 to te co utrwalały tych bandytów przy władzy zbrodniczej. Ten 1 to kara śmierci, ten drugi to odbór wszelkich praw obywatelskich do końca zycia, bez znaczenia ile ma lat, nawet jak jest małoletnim i pochodzi od zdrajcy ryżego Tuska , niemieckiego huja to i tak musi być pozbawiony praw obywatelskich. Może taki opuścić Ojczyznę Polaków . Jest tam co sprzątać, to wielkie BAGNO bolszewickie a najgosi są polskojęzyczni dranie !
Comments are closed.