David Cameron zapowiedział dziś, że daje Unii Europejskiej dwa lata na podjęcie reform, które mają uzdrowić jej funkcjonowanie. Po tym okresie, w 2015 roku rozpisane zostanie referendum, w którym Brytyjczycy zapytani zostaną czy chcą dalej być w UE. Jak podają agencje prasowe w Brukseli się zatrzęsło.
Główne zarzuty premiera Wielkiej Brytanii wobec Brukseli to rozrost biurokracji, marnotrawienie pieniędzy podatników, brak niezbędnych reform, „deficyt demokracji”. „Coraz ściślejsza Unia nie leży w naszym interesie” – stwierdził Cameron. Przewiduje on stworzenie nowych zasad, na których jego kraj miałby opierać swoje relacje z Brukselą. „Potem zapytamy ludzi, czy chcą, by Wielka Brytania pozostała w UE w oparciu o te nowe zasady czy też żeby Unię opuściła” – dodał. On sam – jak zaznaczył – będzie namawiał do pozostania w Unii Europejskiej.
Dlaczego jeszcze Brytyjczycy chcą referendum? Cameron stwierdza: „Rozczarowanie opinii publicznej wobec UE jest rekordowo wysokie. Ludzie czują, że organizacja zmierza w kierunku, którego nigdy nie zaaprobowali. Nie podoba im się ingerencja UE w ich narodowe życie, a niektóre regulacje uważają za zbędne” – tłumaczył. Jego zdaniem Unia postrzegana jest „jako organizacja decydująca za ludzi, a nie jako organizacja działająca z myślą o nich”.
Na Camerona już spadły słowa krytyki ze strony eurourzędasów. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Martin Schulz stwierdził zaraz po wystąpieniu Camerona, że „nie może zaakceptować takiej postawy Brytyjczyków”. Poza tym, obwinił on Wielką Brytanię za brak właściwych reform w UE. „Cameron chciałby zredukować UE tylko i wyłącznie do wspólnego rynku, a nie chce, by Bruksela była odpowiedzialna chociażby za klimat” – stwierdził w swoim typowym lewackim stylu Schulz.
PSz
Czytaj również na ten sam temat:
W co gra David Cameron?…