Polska armia 1939
"Silni, zwarci i gotowi" - polska armia uspokaja naród z okładki miesięcznika "Promień słońca" z maja 1939 roku (foto. Prokapitalizm.pl)

Jeśli wierzyć sondażowi dla „Rzeczypospolitej” – załóżmy na chwilę że to prawda – pozytywnie o pozwoleniu USA na użycie rakiet dolatujących w głąb Rosji wypowiada się 40,5% polskich mężczyzn.

Ponoć najradośniej krzyczą panowie w wieku powyżej 50 lat – 50 proc.

Tu mała przerwa. Panowie powyżej 50-tki, aż do średniego wieku umierania czyli około 72 lata, albo z trudem przebiegają 50 metrów, albo „nie mogą dźwigać, bo plecy”. W najlepszym razie mogą więc pastować w wojsku buty, przenosić we dwóch lekkie skrzynki i kierować pojazdami – jeśli jeszcze jakieś na stanie wojska są (Bo zdaje się oddaliśmy gratis jak leciało).

Czy owe 40,5 % mężczyzn rozumie co akceptuje?

Być może rozumie, że akceptuje by rakiety leciały, ale czy 40,5 % rozumie gdzie mieszka?

Gdyby to byli mieszkańcy Argentyny, albo Sudanu… ale to Polacy. Polska ma granicę z Rosją i z Białorusią. Może niektórzy z owych 40,5 % kojarzą, że to może coś oznaczać…

Parę miesięcy temu strona Taiwan News opublikowała tekst, w którym powoływano się na przesłuchania w Senacie USA (bodaj z 2 maja), w czasie których otwartym tekstem mówiono o dwóch pełnoskalowych frontach walki z Chinami i ich sojusznikami.

Jednym ma być Tajwan i basen Pacyfiku od Japonii po … Australię, a może po Indie nawet, a drugim to, co widać za oknem – czyli obszar styku wpływów rosyjsko-chińskich i NATO.

Jesteśmy więc w epicentrum.

Czym dysponujemy? Na podstawie umowy z 2 grudnia 2016 oddaliśmy Ukrainie broń i resztę rzeczy gratis. Mamy coś kupić, by znów mieć jakiś sprzęt.

A jak z mięsem armatnim? Od kilkunastu lat nie ma poboru, a to co było przez naście lat wcześniej to łapanka tych, którzy „sobie nie załatwili” lewych zwolnień.

Jeśli chodzi o podchorążych rezerwy – jeszcze gorzej, nawet na papierze. O realu – szkoda pisać.

Podsumowując nie mamy broni, nie mamy przeszkolonych sprawnych rezerw (nie traktuję tak bieżącego gonienia brzuchatych 40-50 letnich gości na „szkolenia” polegające na przeczekaniu bez sensu iluś dni na „sztukę”, bo „ćwiczenia są”).

Badanie nie ujawnia, które grupy respondentów opowiadają się za atakami, mogącymi potencjalnie się stać zaczynem globalnego konfliktu. Najpewniej opowiadają się za nimi albo goście niezdolni do służby, pamiętający jeszcze pobór rodem z LWP, gdy byli młodzi, gdy chętne damy stały za siatką, a na chuście mieli „gołą babę”, albo goście, którzy nigdy w wojsku nie byli i mają kategorię dyskwalifikującą ich do poboru bez drastycznej konieczności. Ale przecież wcześniej i tak uciekną na Zachód tak, jak miliony Ukraińców.

W tym stanie spraw, po ogłoszeniu mobilizacji mamy pewną paniczną ucieczkę najbogatszych z Polski i pobór ludzi kompletnie nie przygotowanych, plus łapówy od tych, którzy „zostaną na zapleczu”. Mamy tyle broni ile udzieli nam Zachód – widzimy jak to robi względem Ukrainy … i nie widzimy ile obligacji dała, by to dostać.

Ale być może wszystko załatwi dwugodzinna wymiana arsenału rakietowego stron i na parę stuleci będzie spokój, bez zbiórki?

Ale tylko 40,5% mężczyzn „za”… to całkiem dobrze o nas świadczy, prawda?

Warto jednak potraktować, po 35 latach tzw. wolnej Polski, sprawy obrony i szkoleń na serio. O ile będzie na to czas.

Wojciech Popiela