Jak trudno jest zerwać z reliktami PRL-u przekonuje los ustawy, którą PiS forsował od samego początku, odkąd tylko doszedł do władzy, a która utknęła w którymś z licznych gabinetów ministerialnych. Chodzi o ustawę uwłaszczeniową, która likwidowała instytucję tzw. użytkowania wieczystego.
Miał to być jeden ze sztandarowych projektów nowej władzy. Mieszkańcy blokowisk, bo ich głównie miał on dotyczyć, z automatu mieli stać się właścicielami zajmowanych przez siebie mieszkań. Zamiast odprowadzania, przez samych zainteresowanych bądź spółdzielnie mieszkaniowe, rocznej opłaty za użytkowanie wieczyste plus oczywiście podatek od nieruchomości, od teraz jedyną opłatą miałby być podatek od nieruchomości.
Projekt nie podobał się samorządom, które straciłyby na nim wpływy właśnie z opłat za użytkowanie wieczyste, które zwłaszcza w ostatnich kilku latach drastycznie podrożały. Jednak mimo tych sprzeciwów wejście ustawy w życie zapowiadane było na styczeń 2017 roku. Mimo tych hucznych zapowiedzi ustawa do dnia dzisiejszego nie tylko nie weszła w życie, ale nie stanęła nawet na Radzie Ministrów.
Po licznych konsultacjach Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego wydały co do ustawy pozytywną opinię, a samo wejście w życie nowych przepisów zaplanowano na październik 2017 roku. I ten termin nie został dotrzymany. Dziś okazuje się, że nie ma w rządzie osób, które chciałyby wziąć za projekt odpowiedzialność. Wcześniej zajmowało się nim Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, teraz podobno pieczę nad nim przejęło Ministerstwo Rozwoju, choć piecza ta sprawowana jest w dość dziwny sposób, gdyż ostatni ślad jaki pozostał w dokumentach, a dotyczący pracy nad tym projektem, pochodzi z 25 października ub. roku.
Czy rząd powróci do projektu, który dla Polaków i tak wiązał się będzie z kosztami (stanowiącymi ukłon w stronę samorządów)? Likwidacja reliktu przeszłości, wprowadzonego w 1961 roku, a opartego na wzorcach sowieckich, czyli użytkowania wieczystego, mogło być jednym z elementów, przeprowadzanej przez PiS, dekomunizacji. Tymczasem okazuje się, że o ile w sferze symbolicznej, jak choćby przy zmianach nazw ulic, dekomunizacja przebiegła dość sprawnie, o tyle w zakresie przywracania Polakom własności, chodzi tu także o ustawę reprywatyzacyjną, której przedstawiony jakiś czas temu projekt pozostawia wiele do życzenia, wciąż pojawiają się jakieś trudne do zdefiniowania przeszkody. Oby tylko jedną z nich nie okazała się zwykła polityczna kalkulacja obliczona na najbliższe wybory samorządowe: „skoro idziemy po władzę w samorządach, to nie możemy pozbyć się wpływów do lokalnych budżetów, a te zapewnia przecież m.in. opłata za użytkowanie wieczyste”. Niedaleka przyszłość pokaże, czy zwłoka PiS-u z likwidacją użytkowania wieczystego i uwłaszczenia Polaków, wynika z tak niskich pobudek.
S
Foto.: pixabay.com
W oparciu o pafere.org
Nigdy nie zrozumie faktu po co czlowiek musi byc wlascicielem mieszkania skoro wystarczy mu fakt ze moze byc jego uzytkownikiem. Moze ktos to mi wyjasni po co mi wlasnosc jesli i tak mieszkam jako uzytkownik? Wg mojej wiedzy 80 % Niemcow mieszka w mieszkaniach wynajetych czyli jest uzytkownikiem a nie wlascicielem lokalu i to sie od ponad 150 lat tam sprawdza.
Zgadzam się z Waldkiem wszystko powinno być niczyje a my powinniśmy być tylko użytkownikami. Niemcy wskazali drogę w kwestii mieszkań, idźmy dalej.
Comments are closed.