Spłaciliśmy długi Gierka! Obwieściło triumfalnie Ministerstwo Finansów. Nie bardzo wiem z czego się cieszą niektórzy komentatorzy? Przecież zdaniem wielu z nich zadłużanie się to nic strasznego. Wręcz przeciwnie! Troską napawa ich ograniczenie popytu, który powinien zostać „pobudzony”. Przecież Towarzysz Pierwszy Sekretarz Komitetu Centralnego tak zwanej Polskiej Zjednoczonej Partii tak zwanej Robotniczej „pobudzał” nam popyt jak umiał. I co? Jak pobudzać konsumpcję, skoro na nią nie mamy pieniędzy? Oczywiście sposób jest jeden: zwiększając zadłużenie! Tylko dlaczego dług dzisiejszy ma być dobry, skoro „gierkowski” był zły? Podobno zadłużaliśmy się wówczas bez sensu. A dziś to się zadłużamy niby z sensem? W ustawie budżetowej na 2009 rok na obsługę zadłużenia zagranicznego przeznaczono 1,7 mld euro. A mamy deficyt budżetowy. Zaciągamy więc nowe długi, żeby spłacić stare długi i odsetki od nich, a dług rośnie z roku na rok. Długi Gierka (przypomnę, że zredukowane przez wierzycieli o połowę w nagrodę za obalenie komunizmu) spłacaliśmy 20 lat. To ile będziemy spłacali długi, które zaciągamy obecnie?
W końcu 1989 roku dług zagraniczny wynosił 42,3 mld dolarów, w tym 40,8 mld dolarów w walutach krajów zachodnich i 1,5 mld dolarów w walutach krajów socjalistycznych. Na koniec 2008 roku tylko nasze zadłużenie krótkoterminowe przekroczyło 70 mld USD, a całkowite powoli zbliża się do 300 mld USD. Otóż nie spłacimy tego długu nigdy. Ale przecież, jak słusznie zauważył Lord Keynes, w dłuższej perspektywie czasu wszyscy będziemy martwi…
Robert Gwiazdowski
Źródło: www.blog.gwiazdowski.pl