Jak podaje profesor nauk neurobiologicznych Kimberly G. Noble, autorka wieloletnich badań z pogranicza neurobiologii i nauk społecznych, dochód w rodzinie ma fundamentalne znaczenie w kwestii redukcji strukturalnego ubóstwa przyszłego pokolenia.
Noble w swoich badaniach dowodzi, że dzieci żyjące w ubóstwie na ogół gorzej sobie radzą w szkole niż ich rówieśnicy.[1]
Badania zespołu Kimberly G. Noble są o tyle nowatorskie, że łączą zależność między statusem społeczno-ekonomicznym rodziny a tzw. zdrowiem mózgu, które ocenia dziedzina nauki zwana neurobiologią. Wnioski z tego rodzaju badań są zdaniem Noble niezwykle ważne a ich implikacje od lat zdają się być niestety zatrważająco bagatelizowane – rocznie bowiem – wg danych opartych na SES (socioeconomic status) – z powodu ubóstwa tracimy wiele młodych talentów, których nie da się już odzyskać. Zaprzepaszczamy więc – zdaniem badaczki – szanse na wyławianie geniuszy z masy społecznej. Ubóstwo prowadzi bowiem do nieodwracalnych zmian w mózgu młodego człowieka, który przez zaistniały stan socjoekonomiczny nie potrafi prawidłowo pokonywać etapów swojego życia.
Jakkolwiek nie sposób kwestionować prawidłowości metodologicznych ani też przekonujących rezultatów, które osiągnął zespół Noble zgromadzony w Teachers Collage na Columbia University to musimy jednak z pewną dozą uzasadnionego sceptycyzmu przyjrzeć się proponowanym przez nią rozwiązaniom na ten zaistniały stan rzeczy.
Badania są rzeczywiście wiarygodne, nikt nie kwestionuje, że dochody rodziny nie mają znaczenia w budowaniu przyszłej pozycji młodego dziecka i młodego pokolenia. O ile wnioski zdają się być oczywiste, takie, z którymi każdy uważny analityk ekonomiczny w zupełności się zgodzi, o tyle z zalecanym przez nią panaceum już niekoniecznie.
Powracamy więc do klasycznego sporu o metodę zapobiegania zjawiskom ubóstwa rodzinnego.
Receptą Kimberly G. Noble jest zwiększenie dochodu rodzin ubogich poprzez interwencję państwową w ramach klasycznej redystrybucji środków np. poprzez bony finansowe lub czeki pieniężne z opieki społecznej. Zdaniem Noble proceder w którym ubogie matki małych dzieci dostawałyby od państwa już niewielkie kwoty spowodowałby lawinę pozytywnych efektów w tych tzw. subsydiowanych rodzinach. Dzięki tej interwencji dzieci z rodzin ubogich nie będą odstawały pod względem zdolności poznawczych od swoich bogatszych rówieśników.[2]
Być może tak by się stało, możemy nawet przyjąć takie założenie niemniej musimy zadać sobie jedno zasadnicze pytanie – czy to jedyna droga do redukcji ubóstwa młodego pokolenia? Z pewnością nie. A jeśli nie jedyna to czy najbardziej efektywna spośród wszystkich dostępnych nam rozwiązań? Badania zespołu Noble słusznie wymuszają definiowanie na nowo polityki społecznej.
Niestety problem efektywności nadal pozostaje nierozwiązany, ponieważ korelacja nie zawsze oznacza zależności. Innymi słowy należy zastanowić się czy po prostu nie wprowadzić rozwiązań od zupełnie innej strony, o której dzisiaj wielu zapomina, mianowicie istotnym elementem mogłoby być tutaj zastosowanie zwyczajnych ulg czy odpisów podatkowych dla takich rodzin, tak aby subsydia nie były potrzebne, a uzyskane rezultaty byly jeśli nie lepsze to przynajmniej podobne. Odrzucenie bowiem subsydiowania rodzin ubogich mogłoby zniwelować aspekt uzależniania ludzi od pieniędzy socjalnych, co bardzo często wiąże się z degradowaniem ich motywacji.
No i najważniejsza kwestia to oczywiście samo zdefiniowanie problemu – dochód rodziny nie determinuje przecież automatycznie sukcesu jej zstępnych. Przeciwności losu rzeczywiście mogą podcinać skrzydła, niestety za poszkodowany obszar nie zawsze winą należy obarczać resztę społeczeństwa.
Fiasko programów rządowych, rożnego rodzaju akcji afirmatywnych czy subsydiowania określonej części społeczeństwa zdaje się potwierdzać nasz wobec nich sceptycyzm. Subsydiowanie rodzin nawet jeśli okazałoby się na tyle efektywne, że udałoby się w choć minimalnym stopniu przezwyciężać trudności losu, czy niekorzystnej sytuacji materialnej, nie może zastąpić tradycyjnych rozwiązań opartych na woli samych jednostek pędzących i zmotywowanych do wyrywania się z biedy w sposób całkowicie indywidualny. W istocie nic poza nami samymi nie może wymusić na nas pędu do poprawiania własnego statusu ekonomicznego.
Rozwiązania Kimberly G. Noble są dla wielu osób czymś naturalnym. Czy rzeczywiście? Czy należy łudzić się lub też bezrefleksyjnie zaufać, że kolejny program rządowy jak też jego efekty będą zgoła inne niż te poprzednie, które dotychczas już zrealizowano z mizernym niestety skutkiem? Z trudem można przekonać się do tych propozycji.
Karol Mazur
Foto.: pixabay.com
Przypisy:
[1] Zob.https://www.researchgate.net/publication/305806014_Socioeconomic_status_white_matter_and_executive_function_in_children (dostęp 29.03.2017)
[2] Bon edukacyjny proponował sam Milton Friedman, niemniej rezultaty takich rozwiązań są z pozycji klasycznego liberalizmu dość wątpliwe. Szerzej kwestię bonu edukacyjnego i problemu z nim związanego omawia praca Rafała Musialika – http://www.ejournals.eu/sj/index.php/ZP/article/viewFile/1006/996 (dostęp 29.03.2017)
Pan Mazur buja w oblokach. Odpis podatkowy w ubogiej rodzinie to miliony? Nawet niech to bedzie jakis tysiac zlotych to ta biedna rodzina ma inne niezaspokojone potrzeby i na pewno ich nie zainwestuje w nauke i rozwoj dzieci. Ktos kto sam zarabia 10 tys. na miesiac jest talk daleko od realiow ze az zal tego czlowieka. Panie Mazur – przesylam Panu wyrazu wspolczucia. Prosze swoje teorie wyglosic kilku sprzataczkom czy sklepowym i wtedy napisac jeszcze raz.
Comments are closed.