Nakładem wydawnictwa Zysk ukazała się powieść Marcina Wolskiego „Doktor Styks”. Jak zawsze Marcin Wolski serwuje czytelnikom smaczną historię. Przygotowaną z klasycznych motywów kultury popularnej i podaną, jak w typowych dla Wolskiego, warszawskich dekoracjach.



Oś akcji „Doktor Styks” toczy się między PRL, w okolicach roku 1977, a II RP 1939 roku. Dwie osie czasu wzajemnie się przenikają. Wydarzenia rozgrywające się w II RP jednocześnie rozgrywają się w słuchowisku radiowym PRL-owskiego radia.
Bohaterem radiowej audycji jest komisarz policji Radwan tropiący w międzywojennej Warszawie groźnych przestępców. Radwan wykształcony w carskiej Rosji, ranny w wojnie 1930 roku z bolszewikami, przeciwstawił się zbrojnie piłsudczykom w 1926 roku (ten antysanacyjny element jest dość niezwykły w twórczości Wolskiego). Wierność demokratycznym władzom Polski zmusiła go do emigracji do USA. Po powrocie z emigracji w 1935 roku ponownie podjął pracę w policji. Nawiązał romans ze swoją podwładną (Wolski jak zawsze epatuje czytelników swobodą seksualną swoich bohaterów). W pracy Radwan użerał się ze swoim głupim sanacyjnym przełożonym. Śledztwa prowadzone przez komisarza miały zawsze drugie dno. Kryminaliści byli w bliskich relacjach z sanacyjnymi elitami. Najważniejszym przeciwnikiem Radwańskiego był Doktor Styks. Sprawa rozgrywająca się na kartach powieści Wolskiego dotyczyła brutalnych morderstw dokonywanych na tle seksualnym.
Zagadkowa śmierć, zapewne zabójstwo, autora PRL-owskiego słuchowiska Piotra (żyda rewizjonisty z stalinowską przeszłością robiącego karierę w PRL), sprawia że kolejnym autorem słuchowiska zostaje Gwidon. Opiekuje się domem zmarłego, kontynuuje jego prace i nawiązuje romans z byłą kochanką Piotra, Agnieszką. Wszystko to sprawia, że staje się pionkiem w przenikających się rzeczywistościach PRL i II RP, rzeczywistości pisarza i rzeczywistości jego utworu literackiego, rzeczywistości przeszłości splątanej z akcją słuchowiska (choć brzmi to strasznie skomplikowanie czytelnik nie ma problemów z nadążaniem za akcją – powieść nie jest schizofrenicznymi rojeniami znanymi z powieści Szczepana T.). Wplątany w intrygę Gwidon staje się ofiarą przedwojennych kryminalistów którzy porobili kariery w PRL.
Akcja powieści toczy się wartko. Jest bardzo czytelna. Trup ściele się gęsto, a kobiety są chętne. Jak zawsze czytelnikowi trudno oderwać się od lektury. Nie do przecenienia jest też rola wychowawcza powieści, w której każdy komuch to świnia.
Jan Bodakowski