Nie myśl, a poczujesz się lepiej… Tak mniej więcej kazano nam funkcjonować w czasie tzw. pandemii covid-19, i podobnie każą teraz, w czasie trwania wojny Rosji z Ukrainą. Czarny charakter ma być tylko jeden – Rosja. „Innej agendy w polskiej polityce nie ma i nie będzie” – jak to się wyraził niedawno jeden z doradców prezydenta Dudy. Pytanie, czy jest w ogóle coś takiego, jak współczesna „polska polityka?
Myliłby się ten, kto sądzi, że obecna wojna to rezultat jedynie imperialnych zapędów Rosji. Sięgając do historii ostatniego 30-lecia i abstrahując od naszych polskich interesów, to USA złamały obietnicę nierozszerzania NATO na wschód. Rosja, w zamian za tę obietnicę zgodziła się m.in. na przyjęcie programu stopniowej likwidacji arsenału nuklearnego. Zapowiedź budowy na terenie Polski tzw. tarczy antyrakietowej to złamanie traktatu o ograniczeniu rozwoju systemów antybalistycznych (ABM) z 1972 roku. Po wycofaniu się wojsk rosyjskich z naszej części Europy, zastąpiły je wojska NATO, które nie kryły, że ich apetyt sięga znacznie dalej – na Ukrainę i do Gruzji. Wywoływane przez USA w różnych częściach świata tzw. kolorowe rewolucje, czyli załatwianie swoich spraw cudzymi rękoma, miały ten proces przyspieszyć. Te wszystkie akcje musiały – czy tego chcemy czy nie – sprowokować reakcję Rosji. Można by powiedzieć, że trwająca wojna to zwieńczenie procesów toczących się od lat. Pytanie czy to już koniec?
Według F. Williama Engdahla, autora książki „Absolutna dominacja. Totalitarna demokracja w nowym porządku świata” (Wydawnictwo Wektory 2015), której przedmowę do polskiego wydania publikujemy poniżej, Stany Zjednoczone realizują opracowany przed laty plan roztoczenia swoich wpływów na cały świat. Pod płaszczykiem szerzenia demokracji i praw człowieka dopełnić ma się sen o absolutnej dominacji. Z tego co pisze Engdahl wynikałoby, że może nas czekać jeszcze sporo „atrakcji”, bo tzw. głębokie państwo łatwo nie odpuści. Do realizacji swoich celów wykorzystuje obecnie Ukrainę, ale nie można wykluczyć, że na ołtarzu realizacji wielkomocarstwowych ambicji amerykańskich złożona zostanie również Polska.
Historia, którą kilka lat temu zapowiadał w swojej książce F. William Engdahl dzieje się na naszych oczach.
* * *
DESPERACKIE ŚRODKI NA DESPERACKĄ SYTUACJĘ
W listopadzie 2013 roku, zaledwie na kilka godzin po tym, jak demokratycznie wybrany prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz ogłosił, że jego rząd podjął decyzję o nieprzyjmowaniu uciążliwego statusu państwa stowarzyszonego z UE, lecz przyjęciu ekonomicznie dużo bardziej atrakcyjnej oferty przystąpienia do rosyjskiej Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, Arsenij Jaceniuk, były minister spraw zagranicznych z partii więzionej wtedy Julii Tymoszenko, odpalił lont starannie przygotowanej twitterowej rewolucji, wzywając do masowych protestów na Majdanie w centrum rządowym Kijowa. Nadał nawet temu ruchowi protestacyjnemu nazwę „Euromajdan”. Kilka tygodni wcześniej Jaceniuk wziął udział w zwołanym w Krakowie zamkniętym spotkaniu tajemniczej Komisji Trójstronnej, elitarnej organizacji utworzonej w latach siedemdziesiątych przez Davida Rockefellera i Zbigniewa Brzezińskiego w celu doprowadzenia do likwidacji państw narodowych na świecie poprzez proces, który stał się znany jako globalizacja.
Niemal rok później, we wrześniu 2014 roku, po drugiej stronie globu w Hong Kongu grupa aktywistów zapoczątkowała kolejne kierowane za pomocą Twittera masowe protesty przeciwko ogłoszonym przez Pekin planom wyborczym na 2017 rok. Grupa ta nazwała swój protest Occupy Central w nawiązaniu do protestów Occupy Wall Street, do których doszło trzy lata wcześniej w Nowym Jorku.
Niewielu zdawało sobie sprawę ze wspólnego krwawego wątku łączącego te dwa ruchy protestacyjne. Oba zostały zainicjowane i były kierowane przez Waszyngton jako część jego strategii wysadzania z siodła nieprzyjaznych rządów na rzecz takich, które mógłby lepiej kontrolować. Tę metodę potajemnej zmiany władzy nazwano kolorową rewolucją ze względu na określone kolory, jakie w każdym przypadku wykorzystywali wspierani przez USA protestujący. Na Ukrainie była to pomarańczowa rewolucja, w Gruzji w 2003 roku rewolucja róż, w Iranie w 2009 zielona rewolucja, zaś protesty w Hong Kongu zyskały nazwę parasolowej rewolucji.
Jedenastego października 2014 roku oficjalna państwowa gazeta „China Daily” opublikowała wyjątkowo bezceremonialny i wnikliwy komentarz, zapowiadany na pierwszej stronie pod tytułem „Why is the US so keen on 'Color Revolutions’?” (Dlaczego USA sprzyjają „kolorowym rewolucjom”?). Artykuł głosił:
„Jak donoszą media, Lousia Greve, dyrektor amerykańskiego National Endowment for Democracy (NED), już kilka miesięcy temu spotykała się z kluczowymi osobami z Occupy Central, aby rozmawiać o ruchu. Loiusa Greve jest wiceprzewodniczącą NED odpowiedzialną za programy w Azji, na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Od wielu lat jej imię często pojawia się w doniesieniach dotyczących „niepodległości Tybetu”, „wschodniego Turkiestanu”, „ruchu demokratycznego” oraz innych sił destabilizujących Chiny i wtrącających się w sprawy chińskiego rządu. Organizowała ona także i brała udział w konferencjach na temat „arabskiej wiosny” i „kolorowych rewolucji” w innych regionach.
Jest mało prawdopodobne, aby USA przyznały się do manipulowania ruchem Occupy Central, podobnie jak nie przyznają się do manipulowania innymi antychińskimi siłami. Uważają, że takie działania są usprawiedliwione w imię „demokracji”, „wolności”, „praw człowieka” i innych wartości. Amerykańskie media głównego nurtu okazały wyjątkowe zainteresowanie Occupy Central. Ich relacje i komentarze pełne są aprobaty i pochwał. Occupy Central przedstawiany jest jako ruch prodemokratyczny oraz hongkońska wersja „kolorowej rewolucji”. Nazwały ten ruch „parasolową rewolucją”. „
GŁĘBOKIE PAŃSTWO I TAJNY RZĄD
Była to strategia amerykańskiego Pentagonu zmierzająca do całkowitej dominacji nad światem, obmyślona w znacznej części przez bojowo nastawionych neokonserwatystów i ich prywatne waszyngtońskie think-tanki. Strategia Pentagonu, która pozostaje jego oficjalną strategią w czasie pisania tych słów, nazwana została strategią „absolutnej dominacji”.
Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego na początku lat dziewięćdziesiątych wpływowe i bardzo bogate osoby sterujące zza kulis polityką Waszyngtonu – amerykańscy oligarchowie – dostrzegły szansę na stworzenie ich wymarzonego nowego porządku świata, jak to nazwał George H. W. Bush w swoim przemówieniu wygłoszonym w Kongresie jedenastego września 1990 roku. Ten nowy porządek świata miałby być potajemnie kontrolowany przez wpływowe rodziny o nazwiskach takich jak Rockefeller, Soros, Gates, Russell czy Rothschild. Były to rodziny kontrolujące najpotężniejsze banki i fundusze na świecie. Poprzez kontrolę nad kluczowymi bankami – JPMorgan Chase, Citigroup, Bank of America, Goldman Sachs, HSBC, Barclays – posiadały strategiczne udziały w niemal stu pięćdziesięciu globalnych korporacjach, które z kolei dominowały w świecie gospodarki. Taka koncentracja władzy w kilku prywatnych rękach była bezprecedensowa.
Jak na ironię, przyjmując dogmaty ekonomisty z University of Chicago Miltona Friedmana, owi amerykańscy oligarchowie oraz ich wybrani sojusznicy w Wielkiej Brytanii zdobyli bezprecedensową prywatną kontrolę nad światem korporacji, domagając się od rządów zniesienia regulacji ograniczających ich rozwój i sprywatyzowania podstawowych usług rządowych, aby mógł rozkwitnąć tzw. wolny rynek. Wszelako jedynymi podmiotami, które mogły swobodnie działać na tych zderegulowanych rynkach, były te potężne globalne korporacje kontrolowane przez oligarchów. Była to współczesna wersja modelu Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Przedsiębiorstwa – wybrane gigantyczne przedsiębiorstwa – zamiast podlegać regulacji służącej najlepszemu dobru obywateli w państwie, stały się potężniejsze od swoich rządów, nawet rządu Stanów Zjednoczonych. To one kontrolowały prezydentów, a nie na odwrót.
Kiedy niemal ćwierć wieku temu upadł Związek Radziecki, a z nim Układ Warszawski, owi wpływowi oligarchowie zadecydowali w angloamerykańskich kuluarach władzy, że nadszedł czas, aby potajemnie przejąć kontrolę nad całą planetą pod hasłami „demokracji” i „praw człowieka”. Była to cyniczna gra, która nie miała nic wspólnego ze wspieraniem prawdziwej demokracji ani prawdziwych praw człowieka. Była to orwellowska strategia, w której „wojna to pokój”, „nienawiść to miłość” a „demokracja to tyrania” – tyrania angloamerykańskich oligarchów nad całą planetą. Ich trutnie czy pszczoły robotnice w Pentagonie opracowały strategię w ramach doktryny znanej pod nazwą „absolutna dominacja”, polegającej na kontroli w powietrzu, na morzach, na lądzie i w przestrzeni kosmicznej, a nawet w cyberprzestrzeni.
Z ewolucji trwającej ostatnie sześćdziesiąt lat, od 1949 roku, kiedy prezydent Harry Truman zatwierdził utworzenie CIA i de facto państwa bezpieczeństwa narodowego, podpisując dyrektywę NSC 68: United States Objectives and Programs for National Security (Cele i programy Stanów Zjednoczonych w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego), wyłonił się, jak to zwą niektórzy, tajny rząd czy podziemne państwo, zakorzenione głęboko w federalnych strukturach biurokratycznych w Waszyngtonie. Używając „bezpieczeństwa narodowego” jako wymówki, jego członkowie działali potajemnie, bez jakiejkolwiek demokratycznej kontroli Kongresu, a nieraz także prezydenta Stanów Zjednoczonych, niczym zbójecka siła w sercu waszyngtońskiej władzy.
Członkowie tego tajnego państwa zasiadali na najwyższych szczeblach Departamentu Stanu, Pentagonu i, oczywiście, supertajnej CIA. Łączyła ich wszystkich tajna, spójna sieć, w dużej mierze tworzona na podobieństwo wolnomularskiej organizacji Kościoła rzymskokatolickiego Opus Dei. Wprowadzili swoich ludzi na najwyższe stanowiska w amerykańskich mediach, kluczowych przedsiębiorstwach, a nawet na Wall Street. Ponieważ działali w porozumieniu, lecz na pozór nie byli ze sobą związani, mieli ogromny wpływ na kierunek amerykańskiej polityki po latach pięćdziesiątych.
Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego w 1991 roku ta frakcja czy klika podziemnego państwa zaczęła lobbować za przejęciem kontroli nad całym światem – za absolutną dominacją. Kierowała prywatnymi waszyngtońskimi think-tankami i organizacjami pozarządowymi, aby szerzyć wśród znużonego wojną amerykańskiego społeczeństwa propagandę na rzecz zwiększenia wydatków na wojsko mimo upadku zimnowojennego wroga.
Dzięki swoim wpływom zdołała zapobiec spodziewanej stopniowej likwidacji NATO jako reliktu zimnej wojny, a także – łamiąc wcześniejsze obietnice – rozszerzyć NATO na wschód, powiększając je w 1999 roku o Polskę, Węgry i Czechy. Od 2004 roku amerykański Departament Stanu próbował włączyć do NATO Ukrainę i Gruzję, stawiając Rosję w obliczu największego egzystencjalnego zagrożenia od początku zimnej wojny.
Podjęta w 2007 roku decyzja polskiego i czeskiego rządu o pozwoleniu na umieszczenie amerykańskich (nie natowskich) instalacji tarczy antyrakietowej w ich krajach wywołała zrozumiale ostry sprzeciw Rosji Putina, słusznie argumentującej, że wbrew kłamliwym zapewnieniom Waszyngtonu nie są one wymierzone w Iran czy Koreę Północną, lecz w Rosję. Ówczesny polski minister obrony Radosław Sikorski zapomniał powiedzieć polskiemu społeczeństwu, że zgadzając się na amerykańską tarczę antyrakietową, Polska ryzykuje, że w przypadku uprzedzającej wojny jądrowej stanie się składowiskiem odpadów promieniotwórczych.
Chociaż administracja Obamy zrewidowała swoje porozumienia z Polską, w żaden sposób nie zakończyło to strategii obrony rakietowej przeciwko Moskwie.
Dziś, kiedy na Ukrainie trwa regularna wojna domowa, wyniszczająca już wcześniej zrujnowaną gospodarkę, oraz kiedy wyszkolone przez Amerykanów siły Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie grożą zdestabilizowaniem najbogatszego w ropę i gaz ziemny regionu świata, konieczne jest zrozumienie prawdziwej natury planu tej kliki czy członków głębokiego państwa – jest to plan pogrążenia świata w nowej wielkiej wojnie o niewyobrażalnych konsekwencjach dla przyszłości ludzkości.
F. William Engdahl, Frankfurt nad Menem, listopad 2014
Redakcja PROKAPA dziękuję p. Wojciechowi Trojanowskiemu z Wyd. WEKTORY za zgodę na publikację fragmentów książki „Absolutna dominacja. Totalitarna demokracja w nowym porządku świata” na naszym portalu.