„Globaliści” z Davos i protestujący przeciwko nim „antyglobaliści” to dwie strony tego samego złego szeląga. Jedni i drudzy bezustannie epatują tą samą groteskową nowomową o „dochodzie gwarantowanym”, „sprawiedliwości klimatycznej”, „cyfrowej inkluzywności” i pokrewnych ideologicznych andronach, których wspólnym mianownikiem i nieodzownym narzędziem jest zinstytucjonalizowana destrukcja, grabież, reglamentacja i psychomanipulacja prowadząca do całkowitego duchowego upokorzenia człowieka.
Jedyna między nimi różnica jest taka, że ci drudzy bywają na tyle głupi, iż autentycznie wierzą, że podobne upokorzenie jest dla człowieka czymś dobrym, podczas gdy ci pierwsi są na tyle źli, iż autentycznie wierzą, że podobne upokorzenie wszystkich pozostałych jest dobre dla nich samych. Innymi słowy, ci drudzy są pożytecznymi idiotami dla tych pierwszych, zaś ci pierwsi są pożytecznymi strachami na wróble dla tych drugich.
Tymczasem człowiek dobrej woli wie, że tworzenie tego rodzaju fałszywych alternatyw i popularyzujących je „globalnych narracji” to zgrana sztuczka złego – tym nachalniej eksploatowana, im bardziej brakuje mu subtelniejszych zastępników. Taki człowiek wie doskonale, że należy bezwarunkowo wstrzymywać się od złodziejstwa, pożądliwości cudzego i budowania wszelkiego rodzaju wież Babel i „ziemskich rajów”: czy to oligarchiczno-technokratycznych, czy to komunistyczno-prymitywistycznych. Wszystkie one skazane są na samozniszczenie: i do końca zachowa swój rozum, sumienie i godność tylko ten, kto w pełni świadomie będzie się zawsze trzymał z dala od pola ich rażenia.
Jakub Bożydar Wiśniewski