Pragnąłbym krótko wyjaśnić kilka rzeczy, o jakich pisałem w artykule „Wprost do keynesizmu”. Zwłaszcza, że tak ja myślałem, pojawiły się opinie, iż trochę ze mnie skrajny fantasta.
Na początek zauważmy, że nietrafne wydaje się porównanie do lat 60-tych i ogromnego socjalizmu, który mógłby zostać radykalnie zmniejszony poprzez reformy, jakie sugeruje Kamil Zwolski w „Komentarzu tygodnia” z dn. 3 czerwca 2002. Otóż problem polega na tym, że w takiej sytuacji byłby to krok w dobrą stronę, za którym oczywiście bym się opowiedział. Każda propozycja, jaka ma na celu zwiększanie wolności, powinna zostać zaakceptowana. Każdy krok w drugą stronę powinien być zawsze krytykowany i atakowany ze wszystkich sił. Dlatego też, jak już zdarzało mi się zwracać uwagę, propozycje PSL to kpina. Wszelkie obecne pomysły na „ograniczenie suwerenności” RPP, to nie są żadne „ograniczenia suwerenności”, tylko jest to przekazanie tej suwerenności na rzecz innych biurokratów, których kompetencje ekonomiczne zdają się być zdecydowanie mniejsze niż dzisiejszych sterników polityki pieniężnej.
Toteż pomysły socjalistów, którzy chcą dobrać się do pieniądza, nie są krokiem w dobrą stronę, bo pogorszą tylko sytuację. Lecz z drugiej strony nie zamierzam, tak jak to robi Michał Zieliński we „WPROST”, bronić instytucji „niezależności Banku Centralnego” i to w dodatku podając argumenty sprzeczne z wydarzeniami historycznymi (nie mówiąc o tym, że Michał Zieliński nie bronił NBP z przyczyn pragmatycznych, a bronił jako systemu dobrego z założenia).
Prawda jest taka, Szanowni Czytelnicy, że gdyby nie dwa czynniki: (1) wojna i (2) polityka pieniężna, nigdy w życiu nie udałoby się władzy wprowadzić tak silnego etatyzmu, jaki mamy dzisiaj na świecie. Wojna i nacjonalizacja pieniądza sprawiły, że socjalizm mógł spokojnie powstać i wejść na miejsce dobrze funkcjonującego rynku. Bank Centralny zaś jest ramieniem władzy, które przyczyniło się do powstania tego systemu i obecnie go utwardza.
No, ale omówmy to troszkę dokładniej. Wróćmy do przykładu socjalizmu lat 60-tych. Ktoś przychodzi i proponuje: zwiększyć podatki i rozmiar centralnego planowania, znacjonalizować ziemię. Więc ja twierdzę: to jest pomysł głupi i nie powinniśmy tego robić – należy zwiększać wolność, bo obecny system jest zły. Teraz przełóżmy ten przykład na „niezależność Banku Centralnego”. Mamy kartel bankowy pod przywództwem profesora Balcerowicza i przychodzi PSL i mówi: trzeba zwiększać kontrolę polityków nad pieniądzem. Więc ja mówię: pomysł zły, wręcz fatalny, bo powinniśmy iść w dokładnie odwrotną stronę. Nie zmieniać centralnego planisty (z ekonomisty na polityka), a likwidować centralne planowanie w ogóle. Myślę, że kwestia ta powinna być zrozumiała. Moje stanowisko można przedstawić w następujący sposób: dla wolności zawsze „tak”, a dla zniewalania zawsze „nie”. No i zawsze „nie” dla aktualnego zniewolenia. Jeśli ktoś proponuje kolejną pięćdziesięcioprocentową stawkę podatku dochodowego, to będę przeciwko, ale czy to znaczy, że mam popierać obecną progresję?
Czemu tak się czepiłem Banku Centralnego? Ano dlatego, że jest on źródłem interwencjonizmu państwowego i niszczenia przedsiębiorczości. Trzeba było zlikwidować ten wynalazek w roku 1989, ale niestety posłuchano się Jeffreya Sachsa, który często omylnie przez lewaków nazywany jest neoliberałem, podczas gdy tak naprawdę jest on etatystą, który lubi kiedy państwo (najlepiej jego Fundusz na Rzecz Rozwoju, czy jak to się tam ładnie nazywa) „opiekuję się” rozwojem gospodarczym krajów zacofanych (pewnie tak jak Miedzynarodowy Fundusz Walutowy Argentyną…). Prawda jest taka, że podczas złamania starego systemu proponowano Polsce likwidację NBP. Między innymi Milton Friedman twierdził, że lepiej zamiast tego wprowadzić pośrednią dolaryzację lub markizację.
Ja oczywiście nie atakuję profesora Balcerowicza, bo atakuję samą instytucję, jakiej on przewodzi. Chcieliśmy mieć władzę polityków, to ją mamy. Gdyby to wcześniej rozwalić, to nie byłoby kłopotu. Kiedy państwo ma nad czymś władzę, to zawsze może pojawić się ktoś niekompetentny, który zniszczy cały system władania (ten nieodpowiedzialny dealer narkotyków, który sprzeda ich za dużo na raz jednemu klientowi, jaki przez to odejdzie z tego świata). Dlatego też trzeba zawsze postulować likwidację etatystycznych kontroli i niech coraz więcej ludzi zwraca uwagę na to, że im szybciej w ogóle usuniemy państwo ze sceny monetarnej, tym lepiej.
Mateusz Machaj
(publikacja – 2002 rok)