Głupota dumnie kroczy po uniwersytetach…

0

W Uniwersytecie Śląskim doszło do zdarzenia niesłychanego: jakaś grupa studentów oskarżyła wykładowczynię z socjologii rodziny o nietolerancję i homofobię. Zrzucili jej, że w swych wykładach głosi poglądy homofobiczne, dopuszcza się dyskryminacji wyznaniowej, formułuje wypowiedzi krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży oraz przekazuje informacje niezgodne ze współczesną wiedzą naukową. Że przedstawia socjologiczną definicję rodziny składającej się z mężczyzny i kobiety, połączonych więzami małżeństwa. Oraz że przedstawia stereotypowe role społeczne jako jedyne wzorce godne naśladowania. Pani Profesor w wywiadzie opublikowanym w „Naszym Dzienniku” stwierdziła, że w swych wykładach przedstawiała modele rodziny ukształtowane przez judaizm, islam i chrześcijaństwo – w katolicyzmie, prawosławiu i protestantyzmie – a następnie w kulturach azjatyckich (w Indiach, Chinach i Japonii).

Rzecznik dyscyplinarny Uniwersytetu Śląskiego złożył wniosek do komisji o ukaranie wykładowczyni naganą.

Gdy przez Polskę przetoczyły się protesty przeciw tłumieniu wolności słowa i wolności badań na Uczelniach, JM Rektor, prof. Andrzej Kowalczyk opublikował oświadczenie następującej treści (cytuję za Dziennikiem Zachodnim):

„Wolność słowa należy do najważniejszych wartości na jakich opiera się wspólnota akademicka Uniwersytetu Śląskiego. Władze uczelni z całą stanowczością opowiadają się za swobodą debaty akademickiej prowadzonej w atmosferze szacunku dla odmiennych racji oraz nieskrępowanego wyrażania poglądów opartych na faktach i metodach naukowych. Integralną częścią tej swobody jest prawo do głoszenia poglądów kontrowersyjnych, o ile nie są one sprzeczne z prawem i nie naruszają godności osoby ludzkiej” – czytamy w opublikowanym oświadczeniu.

Dalej czytamy: – „Jednocześnie niełatwa ocena, czy w indywidualnym przypadku granice takiej wolności zostały przekroczone, należy do niezależnych rzeczników dyscyplinarnych oraz dwóch instancji niezawisłych sądów dyscyplinarnych. Szanując ich ustawowo zagwarantowaną niezależność, władze rektorskie nie podejmą żadnych kroków, które mogłyby zostać odczytane jako próba wywarcia nieuprawnionego wpływu na ich działalność”.

– „Jesteśmy także przekonani, że do rzetelności ich rozstrzygnięć nie przyczyniają się komentarze i oceny formułowane przez osoby niezaznajomione z całością dokumentacji i szczegółowymi aspektami konkretnych postępowań” – prof. Andrzej Kowalczyk

W sumie Władze Uczelni nie potrafiły jednoznacznie stanąć w obronie wartości, których poszanowanie stanowi sens istnienia uczelni wyższych.

Na znak protestu wobec tego rozwoju zdarzeń, prof. Budzyńska postanowiła odejść z uniwersytetu. 31 stycznia odbędzie się posiedzenie Komisji Dyscyplinarnej w tej sprawie, jednak prof. Budzyńska – zgodnie ze swoim wnioskiem – już złożyła wypowiedzenie i 23 lutego kończy pracę na UŚ. Czy na tej Uczelni nie działa ani NZS, ani NSZZ „Solidarność”? I czy JM Rektor oraz kadra Uniwersytetu Śląskiego nie zdają sobie sprawy z tego, że zgoda na ograniczanie wolności słowa i badań naukowych z czasem dotknie ich samych? Historia poucza, że takie działania ze strony młodzieżówek bolszewickich i nazistowskich poczyniły wielkie szkody w rozwoju nauki i misji kształcenia nowych pokoleń?

Jerzy Kropiwnicki

Artykuł opublikowany na stronie Autora Tytuł pochodzi od redakcji PROKAPA