Czy ktoś mógłby mi objaśnić, o co tak naprawdę chodzi z tymi wolnymi od handlu niedzielami? Popłakać się można ze wzruszenia, słysząc Niemców i Francuzów, jak to w „trosce o rodzinę” zamykają w niedzielę supermarkety. Co jest większym problemem: to, że niektórzy wierni mają ograniczony dostęp do pójścia w niedzielę do kościoła, czy może nieograniczony dostęp do alkoholu 24 godziny na dobę? Wygląda na to, że sejm dostrzegł tylko ten pierwszy problem.

Gdyby rzeczywiście chodziło o ulżenie tym biednym kasjerkom w supermarketach, to wystarczyłoby ustawowo zatwierdzić podwójną stawkę godzinową za pracę w niedzielę. Wówczas wszyscy zainteresowani mieliby wolny wybór, zarówno pracownicy, jak i pracodawcy. Państwo nie zamierza jednak pozostawić tego samym zainteresowanym. Bardziej liberalne jest w dystrybucji „dobra niezbędnego”, jakim jest alkohol. Nowa ustawa dopuszcza lokalne władze do pewnych korekt, gdzie mają powstawać sklepy monopolowe, a gdzie nie. Teraz będzie to uzależnione od włodarzy na danym terenie. Przykładowo wójt może zlikwidować sklep pod własnym oknem, skazując spragnionych na pokonanie kolejnych stu metrów do następnego alkoholopoju. Co do zagrychy, to już takich uprawnień nie ma. Tu państwo jest pryncypialne.

Politycy i dziennikarze lubią powoływać się na statystyki. Nie dorównam im w tym i nawet nie będę próbowała. Zastanówmy się jednak, ile osób może dotyczyć ustawa o zakazie handlu w niedzielę (wyłączając oczywiście sprzedawców alkoholi, bo oni przecież żadnych rodzin, ani innych potrzeb nie mają)? Nad garstką sprzedawców w supermarketach władza pochyla się z niezwykłą troską. Szkoda, że z pola widzenia umykają alkoholicy i ich rodziny.

A może nie mamy bladego pojęcia, o czyje interesy tu chodzi?

Czy uszczęśliwianie na siłę, to rządowe hobby, czy może raczej uleganie jakiemuś lobby?  

Małgorzata Todd

Autorka prowadzi swojego bloga Internetowy Kabaret…

Foto.: pixabay.com

5 KOMENTARZE

  1. Pani T. nie ma pojecia o czym gledzi. Doswiadczenia w Niemczech i Francji pokazaly ze markety w niedziele – bo sa tam otwierane tyle ze pare razy w roku – swieca pustkami. Malo kto je odwiedza i sprzedaz niedzielna przynosi wiecej strat niz korzysci. Poza tym dlaczego ludzie maja wydawac kase tylko na pejsate markety? Moze w niedziele chca pojsc z rodzina do kina, do teatru, na spacer i na lody, na mecz, odwiedzic krewnych z flaszka – i na to trzeba pieniedzy. Czy autorka tego paszkwila jada czosnek? Jesli tak to nie mam pytan…

  2. Słabi mnie ta baba. Ciekawe, czym się… zasłużyła redakcji. Naprawdę ciekawe.

  3. Chodzi o to aby wprowadzić prohibicję na wszystkie alkohole bo jest zapotrzebowanie mafii która będzie produkować i przemycać drogi alkohol dla ogłupiałych mas. I to ma być ta cała „DOBRA ZMIANA”? Na początek zakaz reklam piwa i sprzedaż alkoholu po 22.oo a potem już pójdzie. I pomyśleć że w tym procederze decyzyjnym swoje paluszki maczają biskupi a przecież browary winiarnie i winnice budowali i organizowali zakonnicy.

  4. Pani Małgosiu dobre ma Pani serduszko, ale mało rozsądku, w główce jeszcze PRL. Coś o szarej strefie Pani słyszała lub o melinach, chyba nie, bo jest Pani jeszcze młodziutka.Tylko dlaczego pisze Pani na portalu „PROKAPITALIZM”, a nie np. w Gazecie Polskiej.

Comments are closed.