W tym roku spędziłem w Polsce kilka tygodni.
Sytuacja w kraju nie napawa optymizmem.
Panuje wielkie bezrobocie, a gospodarczo szkodliwa polityka państwa, wydająca się nieraz wynikać z lekceważenia konieczności stosowania się do podstawowych praw ekonomii, a często z ich ignorancji, gwarantuje pogłębianie się zarówno bezrobocia jak i innych poważnych problemów gnębiących naszych rodaków. Fałszywe oczekiwania ze strony ludności w stosunku do państwa i jego władz są też niebagatelnym czynnikiem przyczyniającym się do niedoli i biedy.
Gdy w Polsce, 11 lat temu, komunizm się rozpadał i następowała zmiana systemu spodziewałem się, że elity niepodległościowe i antykomunistyczne zakaszą rękawy i zaczną się kształcić i kształcić rodaków o gospodarczo-społecznych podstawach i przyczynach zachodniego dobrobytu, zwłaszcza amerykańskiego. Zrozumienie i przyjęcie tych podstaw jako praktycznie wypróbowanego wzoru do naśladowania, pozwoliłoby znaleźć się Polsce na drodze wychodzenia z socjalistycznej biedy. Publikowałem w tej sprawie artykuły w prasie krajowej, natomiast w Ameryce, w roku 1992, wzywałem Ogólnoamerykańską Konwencję Kongresu Polonii o wystosowanie przez ten Kongres wezwania do, cytuję: „polskiej inteligencji w Ameryce o pogłębianie swej wiedzy o podstawowych prawach i zasadach rządzących efektywnym funkcjonowaniem demokratycznego kapitalizmu i wolnego rynku, i o wpływanie na szerzenie takiej oświaty ekonomicznej w Polsce”. Niestety, głuche milczenie i w Stanach i w Polsce było na moje akcje jedyną odpowiedzią.
Już przed II Wojną Światową występował wśród polskiej inteligencji dość powszechny brak zainteresowania wiedzą ekonomiczną, a nawet znajomość podstawowych praw ekonomii była dość ograniczona.
Niestety, sytuacja po 45 latach indoktrynacji marksistowskiej i 11 latach rządów socjaldemokratów rożnych odmian uległa w Polsce tylko dalszemu pogorszeniu. Owocuje to wyżej wspomnianym państwowym szkodnictwem gospodarczym w postaci uchwalania różnych bzdurnych praw i ustaw, z których niektóre wyglądają tak jakby ich celem był sabotaż polskiej gospodarki i zubożanie narodu. Nawet nowa Konstytucja uchwalona w roku 1997 zawiera w sobie wiele szkodliwej dialektyki i innych destruktywnych elementów.
Do rzędu powyższego rodzaju prawodawstwa i zjawisk o charakterze anty-ekonomicznym, zaliczam między innymi:
- Przepisy, które mają na celu tak zwaną ochronę miejsc pracy (bo „czy się stoi czy się leży, dwa tysiące się należy”), kosztem produktywności i konkurencyjności krajowego przemysłu, ale ponieważ ta zmniejszona konkurencyjność powoduje wzrost importu, wprowadza się również cła ochronne, aby Polacy zmuszeni byli kupować towary po wyższych cenach, i stawali się ubożsi.
- Prawa stanowione, które czynią koszt pracy sztucznie wysokim i odbierają wielu ludziom ich prawo do pracy zarobkowej poprzez ograniczenia wolności w zawieraniu umów, czego świadectwem jest, na przykład, obowiązujący Kodeks Pracy, będący pośrednio jedną ze znaczących przyczyn bezrobocia. Nawet sporo się o tym w Polsce mówi i pisze, ale Kodeksu i odnośnych ustaw i przepisów nie likwiduje się, lub nie zmienia na lepsze.
Głód mieszkaniowy nakazywałby, aby zachęcać ludzi do budowy nowych mieszkań i zwiększania ich podaży na rynek. Tymczasem, w tym roku, ponownie wprowadzono w Polsce radykalne prawo o „ochronie” lokatorów, czyniące legalne usuwanie, przez właścicieli mieszkania, niepożądanych lokatorów bardzo kosztownym i praktycznie nierealnym. Oczywiście, zachęci to lokatorów wynajętych mieszkań do niepłacenia jakichkolwiek czynszów, czyli do mieszkania na cudzy koszt, a potencjalnych inwestorów odstraszy od inwestowania w budownictwo czynszowe i zmniejszy podaż mieszkań.
Jak mi jeden rolnik opowiadał, ktoś w jego wsi zaczął wytwarzać elektryczność dla siebie i sąsiadów. Wkrótce okazało się jednak, że w Polsce jest to nielegalne, bo taką elektryczność trzeba najpierw sprzedać po niskiej cenie do oficjalnej elektrowni, aby potem, po wyższej cenie moc od elektrowni odkupić.
Dążeniem normalnych państw jest rozwijać handel z zagranicą, bo to jest jednym z ważnych źródeł bogactwa. Szczególnie pożądane jest sprowadzanie surowców lub półproduktów, przerabianie ich w kraju i sprzedawanie gotowego produktu zagranicę lub u siebie w kraju. W Polce jednak bywa inaczej, czego dowodem jest niedawno wydany zakaz importu tak zwanego złomu samochodowego, czyli uszkodzonych i używanych aut z Zachodu, celem ich reperacji w Polsce gdzie koszta robocizny w warsztatach naprawy samochodów są niższe niż na Zachodzie Europy. Sprzedaż tych aut w Polsce stała się konkurencją dla wytwórni nowych aut. Ów zakaz oczywiście pozbawia pracy zarobkowej wielu ludzi, a można go rozumieć jako życzenie: „niech Polacy kupują tylko auta nowe, albo takie jakie my, władza, im pozwolimy „.
Jednym z zasadniczych powodów rozwoju dobrobytu zachodniego były i są rozpowszechnione tu prawa do własności. Tymczasem, w Polsce nabywanie prawa do własności bywa zwalczane. Niedawno, na przykład, wydany został zakaz nabywania na własność hipoteczną mieszkań spółdzielczych na warunkach uzgodnionych miedzy wszystkimi członkami danej spółdzielni, analogicznie jak w dawnym ZSRR nie wolno było (a nawet nie było do pomyślenia), aby członkowie kołchozu mogli go rozparcelować i stać się właścicielami parcel po-kołchozowych.
Powiększa się nadmiar zarówno różnych urzędników będących gospodarczymi i społecznymi pasożytami i szkodnikami jak i, związanych, między innymi, z ich opłacaniem, obciążeń podatkowych: W tym roku przeciętny obywatel musi rocznie przepracować na rzecz samych podatków o dwa dni dłużej, niż w roku ubiegłym, jeśli, oczywiście, jeszcze pracy nie stracił, bo nadmierne opodatkowanie również przyczynia się do bezrobocia.
Stale się czyta i słyszy o państwowej „dziurze budżetowej”, czyli o deficycie budżetowym, i w związku z tym, o konieczności podwyższenia podatków dla „ratowania budżetu”, czyli – w celu jego możliwego zrównoważenia. Czyżby ustawodawcy i rządzący nie rozumieli, ze z powodu już istniejącego nadmiernego opodatkowania ludności, efekt dodatkowego jeszcze opodatkowania będzie dokładnie odwrotny od zamierzonego? A mianowicie, dochody do budżetu spadną, zamiast wzrosnąć. Aby się o tym przekonać, wystarczy po prostu zerknąć na tak zwaną „krzywą Laffera”. Rosjanie wzięli to pod uwagę i ograniczyli u siebie podatek do jednakowej dla wszystkich wysokosci 13%.
A w ponad 200 dziedzinach w Polsce, na rozpoczęcie działalności gospodarczej wymagane jest uprzednie uzyskanie koncesji; są też i dziedziny niedostępne dla przedsiębiorczego obywatela, a to z powodu istnienia już jakiegoś monopolu obejmującego te dziedzinę i kontrolowanego przez państwo. I tak dalej, i tak dalej, aż do znudzenia.
A biedni i ogłupiani ludzie wierzą, że mają wolny rynek.: „Chciałeś – to masz wolny rynek, ludu roboczy, a lud roboczy wytrzeszcza oczy… i 'wróć komuno!’, woła”.
Ogólny mój wniosek: Polska to tragiczny kraj traconych szans, a niekiedy i szaleństwa.
(Przypomina się tu twierdzenie Arystotelesa, tego słynnego mędrca starożytności, że ignorancja plus władza wiodą do szaleństwa).
A propozycja? – Poznawać samym i popularyzować, wśród polskiego społeczeństwa, prawdy i prawa ekonomiczne, stosowanie się do których przez obywateli i władze jest podstawą pomyślnego krajowego rozwoju gospodarczego, będącego warunkiem usuwania bezrobocia i biedy. Pilną koniecznością jest, aby chociaż najbardziej podstawowe (i naturalne) prawa ekonomiczne stały się w Polsce powszechnie znane.
Jan Michał Małek
Listopad 2001