„Ekspert w jednej dziedzinie nauki może być ignorantem w innych dyscyplinach” – oto motto przewodnie ciekawej publikacji, która niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Fijorr Publishing, autorstwa Jamiego Whyte’a pt. „Oszuści czy ignoranci. O nadużywaniu nauki do celów politycznych”.

Niniejsza publikacja porusza dość intrygujące ostatnio zagadnienie, mianowicie wpływu jaki wywiera nauka na decyzje polityczne i jakie są tego konsekwencje dla jednostek i społeczeństwa. Whyte w swoim eseju odpowiednio wybrał i skupił się na kilku, jego zdaniem, najważniejszych obszarach, w których pretensje naukowości doprowadziły do eksplozji rządowych regulacji. W eseju Whyte’a mamy analizę regulacji cen alkoholu, testowanie zasadności walki z tzw. biernym paleniem, szerokie omówienie zagadnienia globalnego ocieplenia i podatku Pigou oraz inżynierię pomiaru szczęścia. Końcowy rozdział będący podsumowaniem analizuje proces uwierzytelniania dowodów naukowych i przesuwanie wniosków nauki na zakres politycznych decyzji.

„Oszuści czy ignoranci” to nie tylko kolejny tytuł napisany przez zwolennika wolnego rynku, który ma przekonać i tak już przekonanych, ta króciutka książeczka to intelektualna uczta dla każdego, kto ceni sobie zdrową i rozsądną rolę nauki w naszym życiu. Nie będzie przesadą przyznanie Whyte’owi racji, że w kwestiach powyższych problemów podjęto decyzje polityczne pomimo dość słabych dowodów empirycznych za nimi przemawiających. Stało się tak tylko dlatego, że dały rządom kolejne narzędzia ingerencji czy to w formie opresyjnego systemu podatkowego czy szeroko zakrojonych regulacji prowadzących do zmonopolizowania rynku i zastosowania dumpingowych cen.

Każda kwestia, którą porusza Jamie Whyte jest należycie i wyczerpująco wyłożona. Na szczególną jednak uwagę zasługuje rozdział poświęcony tzw. AGO czyli antropogenicznemu globalnemu ociepleniu, które w ostatnich latach robi za złotego cielca w cywilizacji zachodniej. Niezależnie od tego czy AGO jest faktem czy nie, Whyte słusznie zauważa w swojej publikacji, że nauka pomimo pewnych chwilowych, jak pokazuje historia, kompromisów czy przewagi na daną chwilę jakiegoś obozu naukowego winna mimo wszystko pozostawać obiektywna, tak aby nie dyskredytować innych badań, być może wykluczających wcześniejsze wnioski.* Kwestionowanie globalnego ocieplenia nie musi być równoznaczne z odrzuceniem dowodów i nauki jako takiej ani też kurczowym trzymaniem się dogmatów wolnorynkowej wiary, co swego czasu zarzucała prof. Naomi Oreskes.** A taki dyskurs obecnie niestety w nauce i polityce obowiązuje.

Na zakończenie Whyte przytacza przypadek niedawnego laureata nagrody im. A. Nobla ekonomisty Daniela Kahnemana, autora głośnej książki „Pułapki myślenia”. Kahneman będący rzeczywiście autorytetem w dziedzinach takich jak kognitywistyka czy ekonomia behawioralna błędnie rozciąga swoje kompetencje na inne kwestie, które, jak sądzi, wytłumaczyć da się dziedziną, którą on sam się zajmuje. Kahneman (a do jego poglądu przychyla się również szef Skeptic Society Michael Shermer) uważa, że negowanie czy też odrzucanie jakiegoś faktu wynika z ewolucyjnego defektu naszych mózgów, które uparcie odrzucają dowody i są bardziej podatne na zaufanie, zaś klimatolodzy popełniają ten błąd, że zamiast budować zaufanie, przedstawiają „suche” dowody. Zdaniem Whyte’a nauka w XXI wieku w najlepszym wypadku służy paternalistycznym zapędom rządu, a decyzje polityczne realizowane są przy wsparciu autorytetu nauki. Paternalizm i regulacje to jedno, druga kwestia, nad którą Whyte, co prawda w swoim eseju już się nie rozwodzi, to oczywiście rola naukowców, popularyzatorów nauki w budowaniu opinii i postrzegania cywilizacji zachodniej w samych społeczeństwach zachodnich. Klasycznym przykładem uprawiania jednocześnie dobrej i złej nauki są dwaj jej popularyzatorzy: geograf Jared Diamond i biolog ewolucyjny Richard Dawkins. Obaj zasłynęli w nauce ciekawymi koncepcjami, teoriami i interesującymi wyjaśnieniami naukowymi na polu dziedzin, którymi na co dzień się zajmują, i tyle. Niestety oprócz tego obaj panowie słyną ze swoich otwarcie antyzachodnich przekonań czy opinii (Diamond krytykuje rolę białego człowieka w rozwoju ludzkiej cywilizacji, Dawkins zaś upatruje w religii źródła wszelkiego zła) Jeżeli scalimy materiał dowodowy z opinią uzyskamy wypaczony wynik. Opinie bowiem nie mają charakteru dowodowego, a o tym, jak podpowiada Jamie Whyte, właśnie się zapomina. Diamond, który krytykuje historyczną ekspansję Europejczyków zniżając się nawet do dyskredytowania ich intelektu wyraża jedynie opinię, choć wielu sugeruje się ową wypowiedzią uznając ją za niepodważalny pewnik.

Publikacja Whyte’a to gratka dla fanów nauki, w moim skromnym odczuciu to jedna z lepszych pozycji jakie ukazały się w stajni Fijora. I chociaż swoją objętością może czytelnika zawstydzić to jednak jej ładunek i wkład intelektualny w tego rodzaju dyskusję pozostaje nieoceniony. Oby więcej takich tytułów na polskim rynku.

Karol Mazur

* Ciekawą publikacją, która oscyluje wokół tego tematu jest książka autorstwa Hagle Kragh pt. „Wielkie spekulacje. Teorie i nieudane rewolucje w fizyce i kosmologii”.

** Dla zainteresowanych tematyką roli nauki można dla porównania obejrzeć sobie relację Oreskes na TEDzie – https://www.ted.com/talks/naomi_oreskes_why_we_should_believe_in_science?language=pl