Kaja Godek: Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko zwycięstwa

Nigdy w historii Polski od kiedy wprowadzono możliwość zabijania dzieci przed narodzeniem, nie byliśmy tak blisko zwycięstwa na rzecz ochrony życia. Potrzeba jednak jeszcze dużo wysiłków, a działanie społeczne musi zostać uzupełnione o komponent polityczny

0

11 lat temu spodziewałam się narodzin mojego pierwszego dziecka. Po niespełna kilku miesiącach zapadła wstępna diagnoza podejrzenia u niego niepełnosprawności, a niebawem tę diagnozę potwierdzono. Już wtedy zaczęto namawiać mnie do dokonania zbrodni aborcji. Lekarze w białych rękawiczkach wydali wyrok na moje dziecko – jest winny śmierci, bo nie pasuje do otoczenia. Oczywiście on miał więcej szczęścia niż obecnie wiele dzieci, które morduje się przed urodzeniem.

Gdy Wojtek miał 4 lata, zaczęłam aktywnie działać społecznie i upominać się o prawo do narodzin między innymi dla takich dzieci jak on – z zespołem Downa. Brałam udział w kilku obywatelskich inicjatywach w sprawie ochrony życia, ale przy wcześniejszych zbiórkach nigdy nie było tak ogromnej liczby podpisów, jak przy #ZATRZYMAJABORCJĘ. Pokazuje mi to z jednej strony, jak bardzo Polacy pragną ochrony życia dzieci, a z drugiej daje mi motywację do dalszej walki.

Od listopada 2017, kiedy to projekt #ZATRZYMAJABORCJĘ wraz z blisko milionem podpisów trafił do sejmu, sytuacja nie uległa większej zmianie. Od 2 lipca 2018 kiedy umieszczono go w podkomisji nie ujrzał ponownie światła dziennego. Mimo nacisków ze strony niektórych posłów, a także obywateli odpowiedzialni za uchwalenie prawa chroniącego ludzkie życie od momentu poczęcia zdają się być głusi i niewzruszeni na fakt, że codziennie, legalnie w polskich szpitalach ginie 3 dzieci. Od chwili złożenia projektu z uwagi na jego nieuchwalenie życie straciło 1273 małych obywateli!

Tym dzieciom nie pozwolono na realizację planów i marzeń. Nie dano im zobaczyć, jak piękny jest nasz świat…

Chcę powiedzieć, że w związku z brakiem decyzji o uchwaleniu projektu ze strony partii rządzącej zdecydowałam się wystartować w tegorocznych wyborach do europarlamentu z koalicji narodowo-wolnościowej.

Gdybym chciała robić karierę polityczną, już dawno miałam możliwość wybrania takiej propozycji. Nie zdecydowałam się jednak na skorzystanie z żadnej z proponowanych ofert. Dlaczego? Bo ochrona życia nie jest grą polityczną. Przez długi czas wierzyłam, że działania społeczne wystarczą, a politycy widząc aktywność obywateli przychylą się do ochrony życia.

W obecnej sytuacji, kiedy prezes PiS na grudniowym spotkaniu klubu w Jachrance wydał rozkaz, aby posłowie nie bronili dzieci przed aborcją – nie ma innego wyjścia. Dobrzy ludzie muszą mieć opcję, na którą będą mogli głosować z czystym sumieniem – tak, by mieli pewność, że nie popierają jawnych lub zakamuflowanych zwolenników aborcji.

Nigdy w historii Polski od kiedy wprowadzono możliwość zabijania dzieci przed narodzeniem, nie byliśmy tak blisko zwycięstwa na rzecz ochrony życia. Potrzeba jednak jeszcze dużo wysiłków, a działanie społeczne musi zostać uzupełnione o komponent polityczny. Dlatego idę walczyć o możliwość narodzin dla dzieci takich jak mój syn. Wszelkie moje działania i decyzje dotyczące ochrony życia są skierowane dla dobra dzieci, naszej Ojczyzny i przyszłych pokoleń. To co uda nam się dziś wywalczyć, będzie mocno procentowało w przyszłości.

Kaja Godek