Taka jest główna teza najnowszej monografii Carla Minznera pod nieco prowokującym tytułem: Jak autorytarne odrodzenie Chin podkopuje ich wzrost (How China’s Authoritarian Revival is Undermining Its Rise, Oxford University Press 2018).

Autor monografii jest amerykańskim profesorem na Wydziale Prawa w Fordham Law School, cenionym w USA znawcą chińskiego prawa i systemu gospodarczego. Znany jest też z wielu swoich publikacji naukowych i publicystycznych poświęconych funkcjonowaniu chińskiego systemu politycznego i gospodarczego.

Odrzucenie planów reform

Minzner we wstępie do swojej monografii trafnie zwraca uwagę na fakt, że na początku ostatniej dekady XX w. przywódcy Komunistycznej Partii Chin (KPCh) zdecydowanie odrzucili wszelkie plany gruntownej reformy ich autorytarnego systemu jednopartyjnego. A takie reformy zamierzali stopniowo przeprowadzić ich poprzednicy, którzy w 1978 r. doprowadzili do liberalizacji systemu gospodarczego i otwarcia kraju na handel i współpracę gospodarczą z resztą świata. Ich następcy, zdaniem Minznera, skupili jednak swoją uwagę głównie na dalszych, cząstkowych reformach systemu gospodarczego, które miały przyśpieszyć wzrost gospodarczy. I co podkreśla, miały też odwrócić uwagę zarówno proreformatorskich działaczy KPCh, jak i zwykłych obywateli od konieczności dostosowania do nowych realiów coraz gorzej funkcjonujących instytucji państwowych (politycznych i gospodarczych). Instytucje te znajdują się pod coraz większą presją niezadowolonych z ich funkcjonowania obywateli z różnych warstw społecznych. Najbardziej więc zadziwiającym zjawiskiem jest stabilność systemu politycznego i gospodarczego Chin oraz ich stosunkowo wysoka efektywność w zarządzaniu państwem i gospodarką.

Do niedawna panowała wśród ekonomistów i politologów zgoda co do tego, że chiński autorytarno-kapitalistyczny model długo nie utrzyma się w erze globalnego wolnego rynku. Postulowali oni, co także sugeruje w wielu miejscach swojej monografii Carl Minzner, przeprowadzenie „fundamentalnej reformy politycznej, bez której państwo zarządzane przez KPCh nie będzie miało na dłuższą metę odpowiedniej legitymizacji, aby utrzymać istniejący system państwowego kapitalizmu”. Postulaty te pozostały jednak w sferze pobożnych życzeń. Od końca lat 80. XX w. doszło do dalszego wzmocnienia, a nie osłabienia autorytarnych rządów w Państwie Środka. Władze tego państwa umiejętnie wykorzystują duże firmy państwowe, aby umacniać swoją pozycję i wpływy zarówno w samych Chinach, jak i za granicą. Robią to na tyle skutecznie, że chiński model autorytarnego zarządzania państwem i gospodarką, bardziej skuteczny niż w systemie demokratycznym, zaczynają naśladować także inne kraje. Należą do nich Turcja, Indie, Filipiny i Wenezuela, nie wspominając o wielu państwach Bliskiego Wschodu czy innych, od dawna autorytarnych reżimach na Kubie, w Korei Północnej, Iranie i Birmie.

Wzmocnienie pozycji władzy

Władzom w Pekinie, jak trafnie zauważa Minzner, udało się zapewnić sobie poparcie bogacącej się klasy wyższej i średniej, a także odpolitycznić biurokrację. Nie ma już, w porównaniu do okresu sprzed kilkunastu lat, okresowych „czystek” tj. wymiany pracowników różnych szczebli w administracji państwowej i całej sferze budżetowej oraz w państwowych przedsiębiorstwach, w których zatrudniane są obecnie osoby legitymujące się odpowiednimi kwalifikacjami. Innymi słowy zatrudnia się je w oparciu o kryteria merytoryczne, a nie jak do niedawna, na podstawie rekomendacji działaczy KPCh. Jednocześnie władze w Pekinie stworzyły wiele możliwości inwestowania dla nowych elit biznesowych zarówno w kraju, jak i za granicą w zamian za poparcie dla rządzącej, jedynej partii. Pozostawiły też zwykłym obywatelom możliwości wyboru swoich przedstawicieli do lokalnych władz, ale tylko na najniższych szczeblach.  Tego rodzaju posunięcia, które Minzner określa mianem „częściowej politycznej instytucjonalizacji”, znacznie osłabiły zainteresowanie Chińczyków sprawą gruntownej reformy systemu politycznego, czego domaga się nieliczna grupa chińskich „dysydentów”. Jednocześnie umożliwiły w drugiej połowie obecnej dekady konsolidację władzy w rękach prezydenta i przewodniczącego KPCh Xi Jinpinga.

Jego zakres władzy jest porównywalny z władzą Mao Zedonga i Deng Xiaopinga. Tak olbrzymia koncentracja władzy w jednym ręku ma jednak sporo minusów. Nie można jej bowiem skutecznie kontrolować, ani też utrzymać odpowiedniej równowagi pomiędzy poszczególnymi szczeblami zarządzania państwem. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że prawie wszystkie decyzje wymagać będą osobistego zaangażowania prezydenta Xi Jinpinga, bo jego podwładni będą się po prostu bać samodzielnie rozwiązywać bieżące sprawy związane z zarządzaniem daną prowincją czy branżą. A to jest „prosta droga” prowadząca, jak twierdzi Minzner, do paraliżu uniemożliwiającego skuteczne zarządzanie państwem.

Chiński prezydent Xi Jinping doprowadził niedawno do zniesienia limitu kadencji, odwracając wszystkie zmiany, które wprowadził Deng Xiaoping. Wzmocnienie władzy politycznej stanowi poważne zagrożenie dla gospodarki. Przykład Związku Radzieckiego dobitnie potwierdził, jak nieudolna jest władza jednej partii nad gospodarką. Chińskie władze mają tego świadomość, lecz w obawie przed kryzysem gospodarczym, będącym konsekwencją ogromnego zadłużenia tego kraju na poziomie ok. 300 proc. PKB, wzmacniają władzę centralną i dominację KPCh. Podobny poziom zadłużenia miała w latach 90 XX w. Japonia, która poradziła sobie z tym problemem bez uciekania się do autorytarnych rządów. Różnica między Chinami a Japonią polega jednak m.in. na tym, że w tym ostatnim kraju nie ma miliarda ludzi żyjących w nędzy tak jak to ma miejsce w Chinach.

Skutki przeludnienia

Populacja tego kraju wzrosła w ubiegłym roku, według oficjalnych danych, do 1,43 mld. Dane te nie obejmują tzw. szarej strefy, w której „ukrywa się”, według niektórych szacunków, ok. 50 mln Chińczyków urodzonych w okresie obowiązywania w tym kraju polityki jednego dziecka. Mają oni ogromne trudności z zalegalizowaniem swojego pobytu i uzyskaniem jakiejkolwiek pracy. Większość Chińczyków ma raczej niewielkie szanse na uzyskanie dobrze płatnej posady i szybkie wzbogacenie się. Minzner pisze o tym w rozdziale zatytułowanym: Społeczeństwo i gospodarka: Koniec Chińskiego Marzenia. Już pod koniec ubiegłego stulecia władze w Pekinie zdały sobie sprawę, że nie zapewnią sobie poparcia całego społeczeństwa, któremu obiecywały, jak się okazało mocno na wyrost, równe szanse w podziale dochodu narodowego. Zamiast tego doprowadziły do ogromnych nierówności ekonomicznych i społecznych oraz powstania niezbyt jeszcze licznej, szybko bogacącej się klasy wyższej, a także w mniejszym stopniu średniej.

Od kilkunastu lat wzrasta w Chinach liczba protestów społecznych i strajków. Będzie ich w najbliższych latach jeszcze więcej, gdyż władze w Pekinie muszą obecnie prowadzić politykę zaciskania pasa i ograniczenia wydatków budżetowych, aby zahamować dalszy wzrost zadłużenia. Próby stymulowania popytu wewnętrznego i uniezależnienia wzrostu liczby miejsc pracy od popytu na chińskie towary na rynkach zagranicznych nie przyniosły oczekiwanych przez prezydenta Xi Jinpinga rezultatów. Przywódca Chin i jego współpracownicy starają się przede wszystkim, jak trafnie zauważa Minzner, starymi metodami zapewnić stabilność istniejącego systemu politycznego, bez podejmowania jakichkolwiek prób jego reformy. Chcieliby bowiem korzystać z gospodarczych korzyści jakie daje „otwarte społeczeństwo” bez ponoszenia ryzyka politycznego. Nie trzeba szerzej uzasadniać, że jest to niemożliwe w coraz trudniejszej sytuacji gospodarczej Chin.

Wyzwania dla rządzących

Autor omawianej pracy przedstawia też liczne wyzwania społeczno-ekonomiczne, jakim muszą stawić czoła chińscy przywódcy, takie jak starzejąca się ludność, pogłębiające się podziały pomiędzy poszczególnymi warstwami społecznymi, szybko postępujące zanieczyszczenie powietrza i wody, ogromny wzrost nierówności oraz wysoka korupcja na wszystkich szczeblach władzy. W rozdziale poświęconym porównaniu Chin z innymi państwami zwraca też uwagę na problemy w chińskiej polityce zagranicznej. Nie udało się bowiem Chinom rozwiązać wielu spornych kwestii ze swoimi sąsiadami i de facto mocarstwo to nie ma żadnych, liczących się w świecie sojuszników. Także postawa Chin wobec gospodarczo zależnej od nich Korei Północnej budzi zaniepokojenie światowej opinii publicznej. Z jednej strony Chiny nie chciałyby, aby w regionie Azji Wschodniej powstało nowe mocarstwo nuklearne. Mogłoby bowiem dojść do wybuchu wojny z użyciem broni atomowej lub, co gorsza, do nuklearnego wyścigu zbrojeń w tym regionie. Realizacja obu tych scenariuszy miałaby nie tylko dla Chin katastrofalne skutki. Tym bardziej trudno zrozumieć dosyć kunktatorską politykę zagraniczną Pekinu nie tylko wobec Korei Północnej.

W przedstawionych prognozach dotyczących dalszej ewolucji istniejącego w Chinach systemu gospodarczo-politycznego Carl Minzner zakłada, że prezydent Xi Jinping będzie dalej „dosyć ostrożnie modernizować zarówno chińską gospodarkę, jak i społeczeństwo, ale modernizacja ta nie będzie tożsama z westernizacją”. Będzie też prowadzić bardziej asertywną politykę zagraniczną, aby w ten sposób (czyli bez przeprowadzenia reform politycznych) wzmocnić legitymizację i pozycję rządzącej Chinami od 1949 r. KPCh. Taka polityka zagraniczna może jednak znacznie osłabić stabilność obecnego autorytarnego systemu i zakłócić dalszy wzrost gospodarczy. Nie podaje jednak kiedy nastąpi znaczne zahamowanie tego wzrostu i czy będzie to główną przyczyną samo destrukcji chińskiego modelu państwowego kapitalizmu, która doprowadzi do upadku funkcjonującego systemu polityczno-gospodarczego. Czytelnicy tej monografii mogą więc dojść do wniosku, że jedyną pewną rzeczą jest to, że przyszłość Chin jako wschodzącej, nowej światowej potęgi gospodarczej, jest o wiele mniej pewna niż to zakłada wielu autorów w licznych publikacjach poświęconych temu mocarstwu.

Adam Gwiazda

http://prokapitalizm.pl/wp-content/uploads/2015/07/Otwarta-licencja.png

4 KOMENTARZE

  1. Chazarski profesor ma wade wzroku! Nie widzi ze taki sam system ma pod nosem czyli w USA. Jest jednak zasadnicza roznica miedzy amerykanskim i chinskim. Chinski dziala, wbrew bzdurnej krytyce profesora, a amerykanski nie dziala i coraz bardziej sie dezintegruje. Jesli ktorys z tych systemow padnie, to pierwszym bedzie super turbo kapitalizm znad Potomaku a nie ten „komunistyczny” zza Wielkiego Muru. Jak mowi przyslowie -zobaczyl zdzblo w czyims oku, a nie widzi belki we wlasnym.

  2. Dopóki nie wyjaśnisz, co rozumiesz przez super-turbo-kapitalizm i kapitalizm w ogóle, to tekst który piszesz jest bezwartościowy, bo może oznaczać wszystko. Równie dobrze możesz tłumaczyć sytuację w USA i Chinach super-turbo-bulbulatorem, albo super-turbo-elemeledutkiem. Dopóki nie wiemy co rozumiesz przez bulbulator i elemeledutka, to nie ma sensu dyskutować.

  3. 15332 – juz w pracy agenciku? Zbijanie z tropu wychodzi ci cienko. Juz nie raz wykazales sie brakiem wiedzy, prostej logiki i generalnie inteligencji. Proby jakie podejmujesz znane sa z kursow dla niezbyt lotnych emerytow finansujacych ta droga kredyt na pralke czy telefon dla wnusia. Wchodzenie z toba w jakiekolwiek dyskurscy jest strata czasu. Bywaj!

  4. ależ ten wolnościowy system w USA jest bardziej komunistyczny jak w Chinach,,,
    ot chociażby to Chińczycy mają większość amerykaskych obligacji a nie na odwrót,,,

Comments are closed.